Na lotnisku
czekał na obu chłopców oddział Gwardii Cesarskiej. Jak tylko wyszli z kapsuły
otoczyli ich żołnierze i pomaszerowali w kierunku centrum miasta. Młodzieńcy
nieco wystraszeni spoglądali na siebie niepewnie. Nie mieli pojęcia dokąd
prowadzi ich ta eskorta. Przez całą drogę nikt nie odezwał się do nich ani
słowem. Zatrzymali się przed dużym, eleganckim budynkiem. Dowódca pchnął ich w
stronę drzwi.
- Nie bójcie
się, to siedziba dyrektora Akademii. Jak tylko nasze radary wykryły waszą
kapsułę, zebrała się Rada Szkoły i po krótkiej dyskusji ustalono waszą
tożsamość. Kazano mi was do nich zaprowadzić jak tylko wylądujecie. Czy wiecie,
że jesteście jedynymi ocalałymi z promu? Podróżowały nim ważne osobistości,
które zaginęły bez śladu. Pewnie zadadzą wam mnóstwo pytań. Wejdźcie do środka.
– Jak tylko przekroczyli próg budynku, podszedł do chłopców ubrany w liberię
mężczyzna i zaprowadził do sporego gabinetu. W środku czekały na nich trzy
osoby – ciemnowłosa kobieta wyglądająca na medyka, siwy starzec o imponującym
wyglądzie i runicznymi tatuażami na smukłych dłoniach oraz ruda wojowniczka ze
świetlnym mieczem za pasem. Wszyscy wpatrywali się w nich z niedowierzaniem,
zaciekawieniem i pewną dozą podejrzliwości. Pierwszy odezwał się mężczyzna.
- Usiądźcie
chłopcy i nie róbcie takich przerażonych min. Opowiedzcie jak to się stało, że
udało się wam wrócić całym i zdrowym –
skinął głową na Meira, który aż zbladł z wrażenia, że będzie musiał się odezwać
do tak szacownej osoby.
- Ja tak
naprawdę, nie mam nic ważnego do powiedzenia proszę pana. Jak nas zaatakowali
zostałem zakuty w kajdany i odprowadzony na bok. Po jakiejś godzinie przyszedł
po mnie taki wysoki, wyglądający na dowódcę wojownik wraz z moim kuzynem.
Zostałem rozkuty i zapakowano nas do tej kapsuły. To wszystko.
- Co z
pozostałymi więźniami?
- Większą
część zabito na miejscu. Ci, którzy byli bogaci lub młodzi zostali uwięzieni –
siedzący w pokoju popatrzyli po sobie ze zgrozą.
- Czy wiesz
dlaczego cię wypuszczono?
- Nie mam
pojęcia. Nikt mnie o nic nie pytał – odparł zgodnie z prawdą Meir.
- W takim
razie może ty wiesz coś więcej? – Wojowniczka zwróciła się do Amitaia patrząc
na niego groźnie.
- Szczerze
mówiąc to nie. Mnie zawieziono na statek macierzysty, no wiecie, taki o jakich
śpiewają w karczmach pieśni. Tam rozmawiał ze mną nieznajomy mężczyzna.
Posmakował mojej krwi i powiedział, że jeszcze się spotkamy. Mówił w bardzo
niezrozumiały sposób, niektóre zwroty były mi zupełnie obce, chociaż mam nowe
łącze z bardzo dobrym tłumaczem.
- Czy możesz
podać przykład jakiejś niezrozumiałej frazy?
- Nie wiem
czy dobrze zapamiętałem, ale proszę - asuna ito thasa, ugru jeno sarrew –
rzucił Amitai, rozglądając się, czy zobaczy w oczach kogokolwiek błysk
zrozumienia. Jedynie siwowłosy mag nieco drgnął i zaczął drapać się po długiej
brodzie.
- Chyba
gdzieś już to słyszałem? Muszę się nad tym zastanowić. Możesz mi opisać tego
nieznajomego?
- Wysoki
mężczyzna o czarnych włosach do ramion, bardzo dumnej postawy i niezwykłych
złocistych oczach. Zwracano się do niego z ogromnym szacunkiem. Miał na palcu
pierścień ze smokiem w locie.
- Jesteś
tego pewien? To na pewno był smok, a nie jakieś inne zwierzę? – Zapytał starzec
patrząc na mnie z niezwykłą uwagą.
-
Oczywiście, że tak. Na koniec stwierdził, że się jeszcze spotkamy. Potem
zaprowadzono mnie do kapsuły i wylądowaliśmy tutaj.
- Chłopcy
wyjdźcie na chwilę na korytarz. Za chwilę was zawołamy – powiedziała jedna z kobiet.
Młodzieńcy posłusznie spełnili polecenie, głęboko się kłaniając. Jak tylko
zatrzasnęły się za nimi drzwi Amitai zawrócił i przycisnął ucho do dziurki od
klucza.
- Przestań,
jeszcze cię złapią i będziemy mieć kłopoty – zaprotestował Meir.
- Nie bądź głupi,
nie wyprosili nas bez powodu! Warto wiedzieć co w trawie piszczy – stwierdził
szeptem chłopak zamieniając się w słuch. Nie musiał długo czekać.
- Ten
dzieciak kłamie, nie mówi nam wszystkiego – usłyszał pełen gniewu głos
wojowniczki. – Pewnie zgodził się na współpracę i został szpiegiem.
Widzieliście jego pierścień? Był dokładnie taki jak opisał, że zobaczył na
palcu mężczyzny. Trzeba go aresztować i wymusić zeznania.
- Nie bądź
taka pochopna moja droga, lepiej będzie go na razie poobserwować. Ten chłopak
jest wyjątkowo tajemniczy. To dotyczy nie tylko naszej sprawy. Znałem wielu
wojowników z rodziny Al’Kadar, a on nie jest w najmniejszym stopniu podobny do
żadnego z nich.
- Może lady
się puściła? Nie ona pierwsza – odparła spokojnie milcząca do tej pory
medyczka. – Pobierzmy mu krew i przeprowadźmy badania. Zrobię testy na
pokrewieństwo, a może znajdę jeszcze coś ciekawego? I masz rację na razie
zaczekajmy, na więzienie zawsze jest czas. – Al’Kadar poruszył się
niespokojnie. Poczuł jak w jego sercu zaczyna rosnąć gniewna furia. - Ci ludzie planowali mnie uwięzić i
torturować nie mając żadnych dowodów mojej winy. I to miała być elita
Infernatu? - W gardle zaczął
narastać mu warkot, a całe ciało zadawało się płonąć od niezaspokojonego
pragnienia. Coś chciało się wydostać na zewnątrz. Uszczypnął się silnie w rękę
usiłując się uspokoić. Na szczęście podziałało.
-Żebyście
się tylko nie zdziwili jak wam ucieknie! – Usłyszał niezadowolony głos wojowniczki. Do Amitaia
dotarł stukot zbliżających się kroków. Gwałtownie odskoczył od drzwi, omal się
nie przewracając. Chora noga, jak zwykle w takich wypadkach odmówiła
posłuszeństwa. Na korytarz wyszła medyczka i skinęła na obydwu chłopców.
- Możecie
już odejść. Zostaniecie zaprowadzeni do waszych kwater. Jutro macie przed
śniadaniem zjawić się u mnie. Pobierzemy wam krew. Musimy sprawdzić czy się
czymś nie zaraziliście – Ami spuścił nieco głowę, by kobieta nie zauważyła
gniewu i pogardy na jego twarzy.
………………………………………………………………
Tymczasem w
stolicy Sheridanu nastał właśnie poranek. Zamyślony książę Yuriko stał przed lustrem nie całkiem jeszcze
rozbudzony. Od kilku dni doświadczał dziwnego
niepokoju. Działo się tak zawsze, gdy ktoś z jego bliskich był w
niebezpieczeństwie. Problem w tym, że zarówno mąż jak i syn Sevi, mieli się
dobrze. Skąd więc te pełne obaw sny? Mężczyzna nie wiedział, co ma o tym
myśleć. Zobaczył jak Ashlan, już w pełni ubrany, podchodzi do niego z tyłu.
Poczuł obejmujące go w talii czułe ramiona.
- Kochanie,
po co tak wcześnie wstałeś? Nie masz dzisiaj przecież żadnych zajęć – Cesarz
pochylił się i pocałował pachnący kark Yuriko. – Ostatnio wyglądasz jakby coś
cię trapiło. Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko.
- Lepiej
nie, bo znowu się na mnie zdenerwujesz. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że
komuś z mojej rodziny dzieje się krzywda. Mam nawet pewną teorię, ale będziesz
zły, jak powiem ci o co chodzi – powiedział cicho ciemnowłosy młodzieniec przytulając się plecami do torsu
męża i patrząc na niego nieśmiało.
- Miej
litość i wykrztuś coś wreszcie. – Mężczyzna chwycił zębami jego ucho i włożył mu
do środka ciekawski język. Pieścił delikatnie różową muszelkę, wydobywając z ust
męża ciche jęki przyjemności.
- To nie fair
– wykrztusił z trudem, czerwony na twarzy Yuriko.
- Przecież
nie zatkałem ci ust, nie próbuj się więc wymigiwać – wyszeptał cicho jasnowłosy
z lekką kpiną w głosie, wprost w zaczerwienione ucho. Jego ciepły oddech
spowodował, że całe ciało chłopaka ogarnęły dreszcze przyjemności.
- Mmymy –ślę
– wyjąkał – że to mój zaginiony synek potrzebuje pomocy. Miały przecież być
bliźnięta. Pod wpływem zagrożenia silniejsze magicznie dziecko mogło się gdzieś
teleportować.
- To
strasznie głupie wytłumaczenie i doskonale o tym wiesz. Masz za dużo wolnego
czasu i wynajdujesz coraz to nowe brednie. Zajmij się lepiej swoim
niedopieszczonym, biednym mężem – przycisnął biodra do pośladków chłopaka, aby
poczuł jego erekcję.
-Ach… Może
masz rację. Przestań się kleić do mnie, w każdej chwili ktoś tu może wejść.
- No to co.
Wiesz, że seks o poranku jest konieczny dla zdrowia – cesarz odpiął zręcznie
spodnie męża i opuścił je w dół razem z bielizną. Jedną ręką objął go mocniej w
pasie przyciągając bliżej do siebie, a drugą zaczął błądzić po krągłych
pośladkach. – Spójrz skarbie - wskazał na ich odbicie w lustrze – twój penis
też już jest gotowy do zabawy. Wygląda na bardzo twardego. Widzę sączące się z
niego perłowe krople. Oprzyj się o szafkę i wypnij tą śliczną pupę do mnie –
rozchylił sprawnie obie, nęcące półkule ciężko oddychając. Włożył mocno już podnieconemu Yuriko palec do środka, pośpiesznie nawilżając go
zaklęciem.
- Och…-
usłyszał pełen pożądania okrzyk chłopaka, który wygiął się mocno pochylając się
do przodu i eksponując kochankowi zgrabne pośladki. Ashlan widział w szklanej
tafli, jak z każdą chwilą szeroko otwarte, srebrne oczy męża robią się coraz
ciemniejsze z niezaspokojonej żądzy. Ochoczo włożył jeszcze dwa palce w śliską
dziurkę. Delikatnie nimi manewrował, rozsuwał gładkie mięśnie szukając punktu rozkoszy.
- Aaaaa –
usłyszał w odpowiedzi namiętny okrzyk. Teraz już wiedział, że trafił do
celu. Wyjął palce, co spotkała się z pełnym dezaprobaty prychnięciem ze strony
partnera, przyłożył swego nabrzmiałego penisa do lekko rozwartego otworu i
pchnął mocno, od razu uderzając w prostatę.
- Jesteś
bogiem – dobiegł go żarliwy głos Yuriko – jesteś najlepszy. - Chłopak rozchylił
mocniej uda, dając Ashlanowi lepszy dostęp i możliwość głębszej penetracji. Sam
zaczął stymulować swojego członka w rytm pchnięć kochanka. Po chwili słychać
już było tylko szybkie oddechy obu mężczyzn i
charakterystyczne odgłosy uderzeń ciała o ciało. Pełne uniesienia jęki mieszały się z ostrymi okrzykami, ponaglającymi do szybszych ruchów. Ich
świadomość zawęziła się do tego pełnego rozkoszy aktu. Czerwona mgła całkowicie
zasłoniła im oczy.
- Na
boginię!! – Dobiegł ich pełen zaskoczenia okrzyk, po czym rozległo się
trzaśnięcie drzwiami. W tym momencie Yuriko szczytował wyrzucając z siebie
obfity strumień spermy. Prawie w tym samym czasie rozległ się pełen spełnienia
okrzyk Ashlana. Mężczyźni przytulili się do siebie, szukając nawzajem swojego
ciepła.
-Czy to
czasem nie była twoja matka?! – Wyszeptał ogromnie zawstydzony Yuriko, którego
twarz dosłownie płonęła szkarłatem.
- Sądząc po
głosie, to chyba tak – odparł spokojnie cesarz.
- Jak możesz
być taki opanowany?! Ja już chyba nigdy nie spojrzę jej w oczy - wymamrotał załamany chłopak. – Już kolejny raz robię z siebie
durnia w jej obecności. Dzisiaj mieliśmy zjeść razem kolację. Za żadne skarby
tam nie pójdę. Skoro tak łatwo przychodzi ci zachowanie zimnej krwi, możesz iść sam!
- Nie bądź
głupi i nie zachowuj się jak jakaś dziewica. Moja matka też to na pewno robiła,
sądząc choćby po trójce dzieci, które urodziła - stwierdził Ashlan czule głaszcząc męża po
napiętych ze zdenerwowania plecach. – Chodźmy lepiej pod prysznic, zrobię ci
relaksujący masaż. Zobaczysz, że się odprężysz. – Pociągnął opierającego się Yuriko
w kierunku łazienki. Wepchnął go do kabiny, zrzucając po drodze krępujące ruchy
ubrania. Puścił strumień ciepłej, pachnącej lawendą wody wprost na ich lśniące
od potu nagie ciała. Rzucił się przed chłopakiem na kolana. Przyciągnął go do
siebie łapiąc za pośladki i mrucząc z zadowolenia, zaczął lizać zapamiętale
jego penisa leciutko go przygryzając.
- Mmmiał być
masaż - wyjąkał zmieszany książę.
- Przecież
jest. Nie mówiłem ci jakiej części ciała będzie dotyczył – wymruczał uśmiechnięty szeroko mężczyzna
nie przerywając swojej czynności.
..............................................................................
Betowała kot_w_butach
wiesz, coś myślę, że jednak Yuriko będzie miał rację, bo lekarz mówił, że mają być bliźniaki, a urodziło się jedno, mhm xD haha dobrze jej, niech zazdrości, haha, a ten masaż ,, aww *w*
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko :)
Twoja Maru;3
I w końcu tajemnica się wyjaśnia. Jeśli moje przypuszczenia są prawdziwie to świetnie połączyłaś dwa opowiadania:) Pisz dalej bo nie mogę się już doczekać:)
OdpowiedzUsuńPokochałam tą kontynuację i mam nadzieję, że dalej te opowiadanie będzie dla mnie takie fascynujące. Cieszę się, że zrobiłaś kontynuacje poprzedniego opowiadania i mam nadzieje, że tamten demoniczny wojownik upomni się o niezwykłego chłopca. Cóż, kuzyn tchórzliwy ale nie dziwie się, czemu się posikał. Sama nie wiem jakbym zareagowała w takiej sytuacji
OdpowiedzUsuńEterna
No, no, no widzę, że Ashlan i Yuriko mają się baaardzo dobrze, tak trzymać. A mały Amitai to drugi bliźniak, to opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. Niecierpliwie czekam na kolejne odcinki, tak więc życzę ci mega weny i gorąco pozdrawiam * IVE
OdpowiedzUsuńKurcze, ostatnio trafiłam na twojego bloga " Twierdz szkarłatnego mroku " przeczytałam wszystko i miałam taki straszny niedosyt dalszych losów mojej kochanej parki,ale mamy kontynuacje z czego się niezmiernie ciesze i jestem strasznie ciekawa co dalej z Amim i tajemniczym złotookim . Oczywiście notka boska jak wszystkie w opowiadaniu a masażyk po prostu świetny . Czekam z utęsknieniem na kolejną notkę i błagam dodaj ja jak najszybciej bo już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńMam słabość do takich bohaterów jak Ashlan. Silny, wie czego chce no i oczywiście wiecznie napalony. Przynajmniej tak to przedstawiłaś ;) Zakończenie z masażem też bardzo fajne. Tylko tej matki trochę mi szkoda, nie ma to jak złe wyczucie czasu ;)
OdpowiedzUsuń