środa, 30 maja 2012

Rozdział 2



   Na lotnisku czekał na obu chłopców oddział Gwardii Cesarskiej. Jak tylko wyszli z kapsuły otoczyli ich żołnierze i pomaszerowali w kierunku centrum miasta. Młodzieńcy nieco wystraszeni spoglądali na siebie niepewnie. Nie mieli pojęcia dokąd prowadzi ich ta eskorta. Przez całą drogę nikt nie odezwał się do nich ani słowem. Zatrzymali się przed dużym, eleganckim budynkiem. Dowódca pchnął ich w stronę drzwi.
- Nie bójcie się, to siedziba dyrektora Akademii. Jak tylko nasze radary wykryły waszą kapsułę, zebrała się Rada Szkoły i po krótkiej dyskusji ustalono waszą tożsamość. Kazano mi was do nich zaprowadzić jak tylko wylądujecie. Czy wiecie, że jesteście jedynymi ocalałymi z promu? Podróżowały nim ważne osobistości, które zaginęły bez śladu. Pewnie zadadzą wam mnóstwo pytań. Wejdźcie do środka. – Jak tylko przekroczyli próg budynku, podszedł do chłopców ubrany w liberię mężczyzna i zaprowadził do sporego gabinetu. W środku czekały na nich trzy osoby – ciemnowłosa kobieta wyglądająca na medyka, siwy starzec o imponującym wyglądzie i runicznymi tatuażami na smukłych dłoniach oraz ruda wojowniczka ze świetlnym mieczem za pasem. Wszyscy wpatrywali się w nich z niedowierzaniem, zaciekawieniem i pewną dozą podejrzliwości. Pierwszy odezwał się mężczyzna.
- Usiądźcie chłopcy i nie róbcie takich przerażonych min. Opowiedzcie jak to się stało, że udało się wam wrócić  całym i zdrowym – skinął głową na Meira, który aż zbladł z wrażenia, że będzie musiał się odezwać do tak szacownej osoby.
- Ja tak naprawdę, nie mam nic ważnego do powiedzenia proszę pana. Jak nas zaatakowali zostałem zakuty w kajdany i odprowadzony na bok. Po jakiejś godzinie przyszedł po mnie taki wysoki, wyglądający na dowódcę wojownik wraz z moim kuzynem. Zostałem rozkuty i zapakowano nas do tej kapsuły. To wszystko.
- Co z pozostałymi więźniami?
- Większą część zabito na miejscu. Ci, którzy byli bogaci lub młodzi zostali uwięzieni – siedzący w pokoju popatrzyli po sobie ze zgrozą.
- Czy wiesz dlaczego cię wypuszczono?
- Nie mam pojęcia. Nikt mnie o nic nie pytał – odparł zgodnie z prawdą Meir.
- W takim razie może ty wiesz coś więcej? – Wojowniczka zwróciła się do Amitaia patrząc na niego groźnie.
- Szczerze mówiąc to nie. Mnie zawieziono na statek macierzysty, no wiecie, taki o jakich śpiewają w karczmach pieśni. Tam rozmawiał ze mną nieznajomy mężczyzna. Posmakował mojej krwi i powiedział, że jeszcze się spotkamy. Mówił w bardzo niezrozumiały sposób, niektóre zwroty były mi zupełnie obce, chociaż mam nowe łącze z bardzo dobrym tłumaczem.
- Czy możesz podać przykład jakiejś niezrozumiałej frazy?
- Nie wiem czy dobrze zapamiętałem, ale proszę - asuna ito thasa, ugru jeno sarrew – rzucił Amitai, rozglądając się, czy zobaczy w oczach kogokolwiek błysk zrozumienia. Jedynie siwowłosy mag nieco drgnął i zaczął drapać się po długiej brodzie.
- Chyba gdzieś już to słyszałem? Muszę się nad tym zastanowić. Możesz mi opisać tego nieznajomego?
- Wysoki mężczyzna o czarnych włosach do ramion, bardzo dumnej postawy i niezwykłych złocistych oczach. Zwracano się do niego z ogromnym szacunkiem. Miał na palcu pierścień ze smokiem w locie.
- Jesteś tego pewien? To na pewno był smok, a nie jakieś inne zwierzę? – Zapytał starzec patrząc na mnie z niezwykłą uwagą.
- Oczywiście, że tak. Na koniec stwierdził, że się jeszcze spotkamy. Potem zaprowadzono mnie do kapsuły i wylądowaliśmy tutaj.
- Chłopcy wyjdźcie na chwilę na korytarz. Za chwilę was zawołamy – powiedziała jedna z kobiet. Młodzieńcy posłusznie spełnili polecenie, głęboko się kłaniając. Jak tylko zatrzasnęły się za nimi drzwi Amitai zawrócił i przycisnął ucho do dziurki od klucza.
- Przestań, jeszcze cię złapią i będziemy mieć kłopoty – zaprotestował Meir.
- Nie bądź głupi, nie wyprosili nas bez powodu! Warto wiedzieć co w trawie piszczy – stwierdził szeptem chłopak zamieniając się w słuch. Nie musiał długo czekać.
- Ten dzieciak kłamie, nie mówi nam wszystkiego – usłyszał pełen gniewu głos wojowniczki. – Pewnie zgodził się na współpracę i został szpiegiem. Widzieliście jego pierścień? Był dokładnie taki jak opisał, że zobaczył na palcu mężczyzny. Trzeba go aresztować i wymusić zeznania.
- Nie bądź taka pochopna moja droga, lepiej będzie go na razie poobserwować. Ten chłopak jest wyjątkowo tajemniczy. To dotyczy nie tylko naszej sprawy. Znałem wielu wojowników z rodziny Al’Kadar, a on nie jest w najmniejszym stopniu podobny do żadnego z nich.
- Może lady się puściła? Nie ona pierwsza – odparła spokojnie milcząca do tej pory medyczka. – Pobierzmy mu krew i przeprowadźmy badania. Zrobię testy na pokrewieństwo, a może znajdę jeszcze coś ciekawego? I masz rację na razie zaczekajmy, na więzienie zawsze jest czas. – Al’Kadar poruszył się niespokojnie. Poczuł jak w jego sercu zaczyna rosnąć gniewna furia. - Ci ludzie planowali mnie uwięzić i torturować nie mając żadnych dowodów mojej winy. I to miała być elita Infernatu? -  W gardle zaczął narastać mu warkot, a całe ciało zadawało się płonąć od niezaspokojonego pragnienia. Coś chciało się wydostać na zewnątrz. Uszczypnął się silnie w rękę usiłując się uspokoić. Na szczęście podziałało.
-Żebyście się tylko nie zdziwili jak wam ucieknie! – Usłyszał  niezadowolony głos wojowniczki. Do Amitaia dotarł stukot zbliżających się kroków. Gwałtownie odskoczył od drzwi, omal się nie przewracając. Chora noga, jak zwykle w takich wypadkach odmówiła posłuszeństwa. Na korytarz wyszła medyczka i skinęła na obydwu chłopców.
- Możecie już odejść. Zostaniecie zaprowadzeni do waszych kwater. Jutro macie przed śniadaniem zjawić się u mnie. Pobierzemy wam krew. Musimy sprawdzić czy się czymś nie zaraziliście – Ami spuścił nieco głowę, by kobieta nie zauważyła gniewu i pogardy na jego twarzy.
………………………………………………………………

    Tymczasem w stolicy Sheridanu nastał właśnie poranek. Zamyślony  książę Yuriko stał przed lustrem nie całkiem jeszcze rozbudzony. Od kilku dni doświadczał dziwnego  niepokoju. Działo się tak zawsze, gdy ktoś z jego bliskich był w niebezpieczeństwie. Problem w tym, że zarówno mąż jak i syn Sevi, mieli się dobrze. Skąd więc te pełne obaw sny? Mężczyzna nie wiedział, co ma o tym myśleć. Zobaczył jak Ashlan, już w pełni ubrany, podchodzi do niego z tyłu. Poczuł obejmujące go w talii czułe ramiona.
- Kochanie, po co tak wcześnie wstałeś? Nie masz dzisiaj przecież żadnych zajęć – Cesarz pochylił się i pocałował pachnący kark Yuriko. – Ostatnio wyglądasz jakby coś cię trapiło. Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko.
- Lepiej nie, bo znowu się na mnie zdenerwujesz. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że komuś z mojej rodziny dzieje się krzywda. Mam nawet pewną teorię, ale będziesz zły, jak powiem ci o co chodzi – powiedział cicho ciemnowłosy  młodzieniec przytulając się plecami do torsu męża i patrząc na niego nieśmiało.
- Miej litość i wykrztuś coś wreszcie. – Mężczyzna chwycił zębami jego ucho i włożył mu do środka ciekawski język. Pieścił delikatnie różową muszelkę, wydobywając z ust męża ciche jęki przyjemności.
- To nie fair – wykrztusił z trudem, czerwony na twarzy Yuriko.
- Przecież nie zatkałem ci ust, nie próbuj się więc wymigiwać – wyszeptał cicho jasnowłosy z lekką kpiną w głosie, wprost w zaczerwienione ucho. Jego ciepły oddech spowodował, że całe ciało chłopaka ogarnęły dreszcze przyjemności.
- Mmymy –ślę – wyjąkał – że to mój zaginiony synek potrzebuje pomocy. Miały przecież być bliźnięta. Pod wpływem zagrożenia silniejsze magicznie dziecko mogło się gdzieś teleportować.
- To strasznie głupie wytłumaczenie i doskonale o tym wiesz. Masz za dużo wolnego czasu i wynajdujesz coraz to nowe brednie. Zajmij się lepiej swoim niedopieszczonym, biednym mężem – przycisnął biodra do pośladków chłopaka, aby poczuł jego  erekcję.
-Ach… Może masz rację. Przestań się kleić do mnie, w każdej chwili ktoś tu może wejść.
- No to co. Wiesz, że seks o poranku jest konieczny dla zdrowia – cesarz odpiął zręcznie spodnie męża i opuścił je w dół razem z bielizną. Jedną ręką objął go mocniej w pasie przyciągając bliżej do siebie, a drugą zaczął błądzić po krągłych pośladkach. – Spójrz skarbie - wskazał na ich odbicie w lustrze – twój penis też już jest gotowy do zabawy. Wygląda na bardzo twardego. Widzę sączące się z niego perłowe krople. Oprzyj się o szafkę i wypnij tą śliczną pupę do mnie – rozchylił sprawnie obie, nęcące półkule ciężko oddychając.  Włożył mocno już podnieconemu Yuriko palec do środka, pośpiesznie nawilżając go zaklęciem.
- Och…- usłyszał pełen pożądania okrzyk chłopaka, który wygiął się mocno pochylając się do przodu i eksponując  kochankowi  zgrabne pośladki. Ashlan widział w szklanej tafli, jak z każdą chwilą szeroko otwarte, srebrne oczy męża robią się coraz ciemniejsze z niezaspokojonej żądzy. Ochoczo włożył jeszcze dwa palce w śliską dziurkę. Delikatnie nimi manewrował, rozsuwał gładkie mięśnie szukając  punktu rozkoszy.
- Aaaaa – usłyszał w odpowiedzi namiętny okrzyk. Teraz już wiedział, że trafił do celu. Wyjął palce, co spotkała się z pełnym dezaprobaty prychnięciem ze strony partnera, przyłożył swego nabrzmiałego penisa do lekko rozwartego otworu i pchnął mocno, od razu uderzając w prostatę.
- Jesteś bogiem – dobiegł go żarliwy głos Yuriko – jesteś najlepszy. - Chłopak rozchylił mocniej uda, dając Ashlanowi lepszy dostęp i możliwość głębszej penetracji. Sam zaczął stymulować swojego członka w rytm pchnięć kochanka. Po chwili słychać już było tylko szybkie oddechy obu mężczyzn i  charakterystyczne odgłosy uderzeń ciała o ciało. Pełne uniesienia jęki mieszały się z ostrymi okrzykami, ponaglającymi do szybszych ruchów. Ich świadomość zawęziła się do tego pełnego rozkoszy aktu. Czerwona mgła całkowicie zasłoniła im oczy.
- Na boginię!! – Dobiegł ich pełen zaskoczenia okrzyk, po czym rozległo się trzaśnięcie drzwiami. W tym momencie Yuriko szczytował wyrzucając z siebie obfity strumień spermy. Prawie w tym samym czasie rozległ się pełen spełnienia okrzyk Ashlana. Mężczyźni przytulili się do siebie, szukając nawzajem swojego ciepła.
-Czy to czasem nie była twoja matka?! – Wyszeptał ogromnie zawstydzony Yuriko, którego twarz dosłownie płonęła szkarłatem.
- Sądząc po głosie, to chyba tak – odparł spokojnie cesarz.
- Jak możesz być taki opanowany?! Ja już chyba nigdy nie spojrzę jej w oczy -  wymamrotał załamany chłopak. –  Już kolejny raz robię z siebie durnia w jej obecności. Dzisiaj mieliśmy zjeść razem kolację. Za żadne skarby tam nie pójdę. Skoro tak łatwo przychodzi ci zachowanie zimnej krwi, możesz iść sam!
- Nie bądź głupi i nie zachowuj się jak jakaś dziewica. Moja matka też to na pewno robiła, sądząc choćby po trójce dzieci, które urodziła -  stwierdził Ashlan czule głaszcząc męża po napiętych ze zdenerwowania plecach. – Chodźmy lepiej pod prysznic, zrobię ci relaksujący masaż. Zobaczysz, że się odprężysz. – Pociągnął opierającego się Yuriko w kierunku łazienki. Wepchnął go do kabiny, zrzucając po drodze krępujące ruchy ubrania. Puścił strumień ciepłej, pachnącej lawendą wody wprost na ich lśniące od potu nagie ciała. Rzucił się przed chłopakiem na kolana. Przyciągnął go do siebie łapiąc za pośladki i mrucząc z zadowolenia, zaczął lizać zapamiętale jego penisa leciutko go przygryzając.
- Mmmiał być masaż - wyjąkał zmieszany książę.
- Przecież jest. Nie mówiłem ci jakiej części ciała będzie dotyczył  – wymruczał uśmiechnięty szeroko mężczyzna nie przerywając swojej czynności.
..............................................................................
Betowała kot_w_butach

6 komentarzy:

  1. wiesz, coś myślę, że jednak Yuriko będzie miał rację, bo lekarz mówił, że mają być bliźniaki, a urodziło się jedno, mhm xD haha dobrze jej, niech zazdrości, haha, a ten masaż ,, aww *w*
    Pisz szybciutko :)
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  2. I w końcu tajemnica się wyjaśnia. Jeśli moje przypuszczenia są prawdziwie to świetnie połączyłaś dwa opowiadania:) Pisz dalej bo nie mogę się już doczekać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokochałam tą kontynuację i mam nadzieję, że dalej te opowiadanie będzie dla mnie takie fascynujące. Cieszę się, że zrobiłaś kontynuacje poprzedniego opowiadania i mam nadzieje, że tamten demoniczny wojownik upomni się o niezwykłego chłopca. Cóż, kuzyn tchórzliwy ale nie dziwie się, czemu się posikał. Sama nie wiem jakbym zareagowała w takiej sytuacji


    Eterna

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, no widzę, że Ashlan i Yuriko mają się baaardzo dobrze, tak trzymać. A mały Amitai to drugi bliźniak, to opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. Niecierpliwie czekam na kolejne odcinki, tak więc życzę ci mega weny i gorąco pozdrawiam * IVE

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, ostatnio trafiłam na twojego bloga " Twierdz szkarłatnego mroku " przeczytałam wszystko i miałam taki straszny niedosyt dalszych losów mojej kochanej parki,ale mamy kontynuacje z czego się niezmiernie ciesze i jestem strasznie ciekawa co dalej z Amim i tajemniczym złotookim . Oczywiście notka boska jak wszystkie w opowiadaniu a masażyk po prostu świetny . Czekam z utęsknieniem na kolejną notkę i błagam dodaj ja jak najszybciej bo już się nie mogę doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam słabość do takich bohaterów jak Ashlan. Silny, wie czego chce no i oczywiście wiecznie napalony. Przynajmniej tak to przedstawiłaś ;) Zakończenie z masażem też bardzo fajne. Tylko tej matki trochę mi szkoda, nie ma to jak złe wyczucie czasu ;)

    OdpowiedzUsuń