Siedzieli za
dużymi skrzynkami, starając się nawet głośno nie oddychać. Dave przycisnął
się do boku chłopaka i objął go w tali. Czuł w ramionach smukłe, ciepłe ciało i
powoli dochodził do wniosku, że właściwie nigdzie mu się nie śpieszy. Dotknął
nosem opalonej szyi i w jego nozdrza uderzył delikatny zapach konwalii.
Złocista skóra wyglądała tak smakowicie. Nie mógł się powstrzymać i polizał ją,
delikatnie przygryzając. Zaskoczony Sevi, cały czerwony na twarzy, krzyknął na
całe gardło.
- Co robisz
draniu?! Nie lubię facetów! Idź się lepić do kogoś innego! – odsunął się od
mężczyzny tak gwałtownie, że stracił równowagę i z impetem klapnął na pupę, czyniąc przy tym mnóstwo hałasu.
- Chcesz
powiedzieć, że wolisz dziewczynki…? – Nie dokończył zdania Dave, bo na ulicy
rozległy się czyjeś energiczne kroki.
- O kurcze –
Sevi wyjrzał zza skrzynek – to nie jest straż miejska! Musimy się ewakuować!
Dwóch cesarskich gwardzistów zmierza właśnie w naszą stronę.
- Spokojnie,
nie robimy przecież niczego złego .
-Może ty,
ale ja będę miał przechlapane, jak mnie zobaczą! – Przestraszony chłopak z
cichym pyknięciem teleportował się do pałacu zapominając w pośpiechu, że nadal
trzyma rękę mężczyzny. Ocknął się dopiero w swojej sypialni, widząc pytający
wzrok Dave.
– Przepraszam – rzucił zmieszany Sevi – trochę
spanikowałem.
- To twój
pokój? – Mężczyzna zaczął rozglądać się z podziwem po dużej, bogato urządzonej
komnacie. – Zawsze tak porywasz facetów, z którymi chcesz się przespać? – Zapytał mocno rozbawiony sytuacją w jakiej się znalazł, wskazując na ogromne
łoże z ozdobnym baldachimem.
- Możesz
pomarzyć – prychnął chłopak zadzierając dumnie jasnowłosą głowę. – Ja mam
zamiar mieć normalną rodzinę – żonę , dzieci i tak dalej. – Ze związków z
mężczyznami są tylko same kłopoty.
- Mały, ja
nie mówiłem o żadnym związku, tylko o zwykłym seksie – odparł Dave mrużąc
czarne oczy i przyglądając się mu z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Chcesz
powiedzieć, że chciałbyś uprawiać ze MNĄ „zwykły seks”?! – Krzyknął oburzony
Sevi. – Czy JA ci wyglądam na przeciętniaka?! – Rzucił się na śmiejącego się
mężczyznę z pięściami prychając z oburzenia. Zaskoczony Dave stracił grunt pod
nogami i przewrócił się na łóżko, pociągając za sobą wściekłego chłopaka.
- Zaraz
zetrę ci z tej buźki ten głupi uśmieszek! – Sevi siadł mu na biodrach i
sięgnął do uszu leżącego ciągnąć za nie niemiłosiernie.
- Nie
wiedziałem, że aż tak ci się podobam – odparł Dave chichocząc – Nie musiałeś
jednak rzucać się na mnie tak od razu. Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Oż ty
zarozumiały kmiocie! – Chciał wstać, ale został złapany mocno w tali i
przytulony do umięśnionego torsu.
- Zawsze
lubiłem zapasy w łóżku. Pokaż na co cię stać mały!
- Puść mnie
natychmiast, bo poskarżę się tacie! – Wydyszał rozgniewany. W ferworze
walki nie usłyszeli, że drzwi do sypialni cicho się otwierają i wchodzi do niej
wysoki, jasnowłosy elf.
- No proszę,
mój zaginiony synek przypomniał sobie właśnie o rodzinie! – Odezwał się kpiąco,
przerażająco chłodnym tonem. Podszedł do zastygłych na swoich pozycjach
przeciwników, złapał Seviego za kark, jak nieposłusznego szczeniaka i postawił
do pionu. – A to kto?! I co robi w twojej sypialni?!
- To
przypadek, zaraz ci wszystko wytłumaczę – wyjąkał przestraszony winowajca, patrząc błagalnie na ojca. Doskonale wiedział, że im bardziej wygląda na zimnego i
opanowanego, to tym bardziej jest wściekły.
- Z tobą
rozprawię się za chwilę. Kim jesteś? – Rzucił w stronę ponoszącego się z łóżka
potarganego Dave. Zmierzył lodowatym wzrokiem jego rozchełstaną koszulę,
rozczochrane włosy i parsknął z wyniosłą miną.
- Nazywam
się Dave – odparł grzecznie mężczyzna, starając się nie rozdrażnić nieznajomego.
- Nie masz
nazwiska? Wiesz jaka w tym kraju jest kara z gwałt na nieletnim? – Odezwał się
Ashlan patrząc wymownie na krocze delikwenta. – Masz jakieś dokumenty?
- Nie mam.
- W takim
razie nie mamy więcej o czym rozmawiać! Straże! – W pokoju natychmiast zjawili
się gwardziści cesarza. – Zabrać go i wrzucić do lochu. Potem zdecyduję co z
nim zrobić.
- Ależ papo,
to nieporozumienie! Nie rób mu krzywdy, proszę! To moja wina! – Zawołał
zrozpaczony Sevi.
- Nikt cię
nie pytał o zdanie smarkaczu! Zachowałeś się jak rozwydrzony, nieodpowiedzialny
dzieciak, więc nie myśl, że teraz potraktuję cię jak dorosłego! – S trażnicy
wyprowadzili opierającego się Dave z pokoju.
- Czekaj –
zdążył jeszcze wyszeptać w jego stronę chłopak.
……………………………………………………
Amitai i
Meir jeszcze smacznie spali kiedy do drzwi ich sypialni ktoś głośno załomotał
budząc obu chłopców. Usłyszeli kliknięcie otwieranego zamka i do pokoju weszli
znajomi gwardziści.
- Zbierajcie
się maluchy. Mamy rozkaz odprowadzić was do internatu. Od jutra macie zacząć
uczęszczać normalnie na lekcje. – Chłopcom nie trzeba było tego dwa razy
powtarzać. Od tygodnia siedzieli zamknięci w tym pokoju. Powoli zaczęli już
tracić nadzieję, że kiedykolwiek stąd wyjdą. Zaczęli w pośpiechu narzucać na
siebie ubrania.
- To znaczy,
że jesteśmy wolni i wszystko się wyjaśniło – zapytał dla pewności Meir.
- Nie mam
pojęcia. Ja tylko wypełniam polecenia – odparł jeden z żołnierzy. Tak, w ciągu
pół godziny znaleźli się wraz z całym bagażem w swojej nowej, bardzo skromnej
sypialni. Otrzymali listy z podziałem godzin i numerami sal wykładowych oraz
mapę Akademii. Dostarczono im także podręczniki oraz inne potrzebne akcesoria.
Chłopcy szybko rozpakowali się i postanowili ruszyć na zwiedzanie uczelni, aby
następnego dnia nie zgubić się w gąszczu korytarzy. Mieli studiować różne
kierunki. Meir ogrodnictwo, a Amitai jak wcześniej postanowiono, weterynarię.
Zanim jednak zdążyli wyjść w pokoju zjawił się rudowłosy chłopiec. Przedstawił się
jako Neil.
- Mam
oprowadzić was po Akademii. Zjawiliście się trochę za późno , wszyscy są tu już
od dwóch tygodni. Dlatego dostaliście najgorszą komnatę i nie będziecie sobie
mogli wybrać grup, w jakich będziecie uczęszczać na praktyki. Zostaliście przydzieleni
odgórnie – uśmiechnął się do nich przyjaźnie. – Wszyscy są was ogromnie
ciekawi. Krążą dziwne plotki na wasz temat. Podobno na prom, jakim jechaliście
napadli bandyci.
- Nie wolno
nam o tym rozmawiać – odparł Amitai i ścisnął za rękę Meira, aby ten także nic
się nie odzywał.
- Kazali wam
zachować tajemnicę. Fajnie. Tutaj jest dość nudno. Tylko nauka i nauka. Przygód
jak na lekarstwo – odparł wesoło chłopak ciągnąc ich w stronę parku. - Jestem w
tej samej grupie co ty Amitai. Zobaczymy się ponownie jutro na zajęciach. –
Spędzili przyjemny dzień zwiedzając uczelnię. Posiłki zjedli w wielkiej jadalni,
gdzie stołowali się wszyscy studenci mieszkający w internacie. Usiedli w trójkę
przy osobnym stoliku. Chłopcy czuli na sobie wzrok dziesiątek oczu. Plotkowanie
musiało tu być dość popularnym zajęciem, bo wszyscy na ich widok szeptali coś
po kątach. Nikt jednak nie podszedł, aby się przywitać czy zawrzeć znajomość.
Po powrocie do kwatery obaj chłopcy rzucili się na łóżka. Ami wziął do ręki
podręcznik opisujący różne gatunki występujących w Infernacie zwierząt i zaczął go przeglądać. Jakież było jego
zaskoczenie, kiedy na pierwszej stronie zobaczył zaklęcia, dotyczące tworzenia barier
ochronnych. Nigdy w życiu by nie pomyślał, że na studiach weterynaryjnych będę
też uczyć magii. To oznaczało ogromne kłopoty. Przecież on nie umiał wykonać nawet
najprostszego zaklęcia. Każda próba jaką podejmował w domu kończyła się
katastrofą. Rodzice sprowadzili nawet specjalnego nauczyciela, który miał mu
pomóc przełamać strach przed mocą. Niestety nie był w stanie pomóc. Zresztą
Ami wcale tego nie chciał. Jutro zrobi z siebie głupka przed całą klasą. Z takimi niewesołymi myślami chłopiec zasnął.
………………………………………………………
Następny
dzień okazał się dla Amitaia jeszcze większym koszmarem niż myślał. Wykładowca
zaprowadził ich do ogrodu, gdzie na wybiegach oraz w klatkach zobaczyli wiele
nieznanych im zwierząt. Nauczyciel omawiał ich zwyczaje oraz środki
ostrożności, jakie powinni zachować w ich obecności. Następnie poszli do sali
treningowej, aby przećwiczyć zaklęcia ochronne. Zostali podobierani w pary. Ami
z ulgą stwierdził, że jemu przypadł Neil. Przynajmniej był sympatyczny i nie
zerkał na niego wrogo, jak niektórzy. Nagle chłopak poczuł na sobie wzrok
wykładowcy. Mężczyzna podszedł do niego i spojrzał z dezaprobatą.
- Co robisz?
Wykonujesz to ćwiczenie źle i jesteś jedyną osobą na Sali, której nie udało się
stworzyć tarczy. Skup się wreszcie.
-
Przepraszam proszę pana, ale ja nie umiem posługiwać się mocą. Podobno nie mam
do tego talentu – odezwał się cicho Ami, nie chcą zwracać na siebie uwagi
pozostałych uczniów.
- Musisz
nauczyć się podstaw, bez tego nie możesz leczyć zwierząt. Wiele z nich jest
bardzo niebezpiecznych. Umieją posługiwać się magią. Przynajmniej spróbuj.
- Postaram
się – odparł zasmucony słowami nauczyciela chłopak. Jego marzenia właśnie
rozsypywały się w gruzy. Obejrzał się na kolegów. Zadanie musiało być dość
proste, bo wszyscy już wytworzyli swoje tarcze. Może jemu też się uda? Ami
skupił się na formule i podniósł rękę rozstawiając szeroko palce. Usłyszał
delikatne brzęczenie i poczuł mrowienie w dłoni, ale niestety poza tym nic się
nie wydarzyło. Na takich zmaganiach upłynęło kilkanaście minut. Zobaczył
niezadowoloną minę nauczyciela i spuścił głowę.
- Och, ale z
ciebie niezdara. Pewnie myślisz o głupstwach, stąd twoje problemy – mężczyzna
obrzucił go zirytowanym spojrzeniem.
- To
nieprawda, że mi nie zależy. Przyjechałem tu z tak daleka żeby się uczyć –
odezwał się przygnębiony chłopiec.
- Nie pyskuj
– wykładowca na dobre się rozgniewał. Miał zamiar ukarać krnąbrnego ucznia, ale
nie zdążył. Drzwi otworzyły się z hukiem i do sali wpadł zdenerwowany Mistrz Zaklęć
z Akademii Wojskowej.
- Co wy tu
do cholery wyprawiacie?! Który idiota otoczył całą szkołę nieprzenikalną
barierą?! Nikt nie może wyjść, ani wejść do budynku! – Rzucił wściekły
mężczyzna wymachując rękami. – To zrobił ktoś, przebywający na tej Sali.
-
Przepraszam – wybąkał Amitai – to pewnie ja. W domu często zdarzały mi się
takie wypadki.
- To
niemożliwe dziecko! Wiesz ile energii potrzeba do wykonania takiej tarczy?
Nawet ja, nie byłbym zdolny do zrobienia czegoś takiego, a mam piąty stopień
mocy.
- Może
nastąpiło jakieś zwarcie na skutek jego błędu? – Odezwał się zaskoczony
nauczyciel.
- Pewnie
tak. Kłopot w tym, że nie możemy jej zdjąć. Puść więc uczniów do domu i chodź
ze mną. Zawiadomiłem już pozostałych wykładowców. Może razem uda nam się coś
zdziałać.
………………………………………………………………
Tymczasem w
biurze dyrektora Akademii ponownie zebrała się Rada Szkoły. Wszyscy siedzieli
zamyśleni, przekazując sobie z rąk do rąk jakiś dokument, obdarzony niezwykłą
pieczęcią ze smokiem w locie.
- Oto kopia
pisma jakie wpłynęło do cesarskiej kancelarii. Chanejczycy żądają w nim nie
tylko okupu za naszych porwanych obywateli, ale także chcą ich wymienić za
swoich rodaków przebywających podobno niewinnie w naszych więzieniach – odezwał
się dyrektor.
- To szczyt
bezczelności! – Krzyknęła wojowniczka – Chcą wymienić porządnych ludzi na ohydnych zabójców czekających na
wyroki.
- Nie unoś
się tak, nic ci z tego nie przyjdzie – odezwała się flegmatyczna jak zawsze
medyczka.
- Mają
przysłać do stolicy jakiś posłów, którzy w imieniu cesarza Naveha będą
negocjować warunki ugody. Poza tym, podobno nasi rodacy nie są tacy niewinni, jak
się wydaje. Chnańczycy mają jakieś dowody, że działali na szkodę ich kraju.
Głównie chodzi tu o ambasadora i jego żonę – powiedział siwowłosy mężczyzna.
- No to
będzie klops. Nie znamy ich zwyczajów, ani kultury jak więc się z nimi dogadamy
– odparła medyczka. – A słyszeliście co dzisiaj się stało w Akademii?
- Wiem o co
chodzi i chyba znam sprawcę. To na pewno ten
Al’Kadar coś kombinuje. Pewnie planuje coś paskudnego i dlatego
manipuluje przy barierach ochronnych uczelni – prychnęła pogardliwie wojowniczka.
- Nie
przesadzaj moja droga, to jeszcze dziecko. Jak mógłby zrobić taką tarczę,
której wszyscy zebrani razem wykładowcy Akademii z trudem się pozbyli? – Pokręciła głową niedowierzająco kobieta.
................................................................................
Betowała kot_w_butach
Cudo cudo.Ciesze się, że pojawiła się wreszcie nowa notka.Jestem zachwycona i zadowolona, cóż oby Sevi wydostał mężczyznę z lochu, przecież to chłopiec zawinił.A ojczulek ma niezłe wyczucie czasu. Natomiast widać, że przyszły weterynarz ma niezwykłą moc.Szkoda tylko, że w tej akademii nauczyciele to debile, którzy szukają spisku. Mam nadzieje, że chłopcu się uda.
OdpowiedzUsuńno no coraz ciekawiej ^^
OdpowiedzUsuńLochy, zajęcia, bariery ochronne u lala ;)
Rozdział jest świetny, jak zwykle nie mogę się doczekać następnej notki,
I nie gniewaj się na biedną Maru za brak nowej notki, jak obiecałam, choćbym miała siedzieć całą noc wstawię dzisiaj wszystko ^^
Twoja Maru;3
Super rozdział, ale chętnie wybiłabym tych debili z "Rady", którzy oskarżają Amitaia o nie wiadomo co!! Weź, chętnie użyłabym na nich swoich noży, ale niestety nie mogę. Ashlan powinien być milszy a nie zaraz się rzuca na faceta, co on nie pamięta jak to sam podrywał Yuriko?? Dobra już nie zrzędzę bo muszę wstać o 5.00. Pozdrawiam cię, życzę zdrówka, dużo czasu na pisanie oraz weny giganta. :*
OdpowiedzUsuńTa wojowniczka działa mi niesamowicie na nerwy, jak ja nie lubię takich głupich bab, które wszędzie widzą spisek, a najlepsze wyjście, to rozwiązanie siłowe. To już podchodzi pod paranoję.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Dave, bo przez lekkomyślność Sevi'ego ma teraz problemy. Oby ojciec trochę ochłonął, zresztą zaraz się przekonam ;p Wciągające to opowiadanie ^^