poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 6



Amitai początkowo pozytywnie nastawiony do szkoły przeżywał coraz cięższe chwile. Przybył tutaj, aby zrealizować swoje marzenie i nauczyć się leczyć zwierzęta. Zupełnie nie spodziewał się takiego programu zajęć. Szło mu coraz gorzej, niestety na prawie wszystkich zajęciach wymagano posługiwania się podstawowymi zaklęciami. Nauczyciele całkowicie stracili do niego cierpliwość. Często słyszał opinie, że powinien zrezygnować ze studiów. Nikogo nie obchodziło, że tam gdzie nie musiał używać magii radził sobie naprawdę świetnie. Nikt nie próbował mu pomóc. Wszyscy tylko krzyczeli i wymownie kręcili głowami nad jego głupotą. Za przykładem wykładowców poszli uczniowie. Wyzwiskom i okrutnym kawałom nie było końca. Z powodu niesprawnej nogi chłopcu nie zawsze udawało się umknąć prześladowcom. Wielokrotnie wracał do pokoju cały posiniaczony i potargany. Profesorowie nawet gdy widzieli jak traktują go koledzy udawali, że niczego nie dostrzegają. Odwracali głowy i szybko wychodzili, dając studentom milczące przyzwolenie na brutalne traktowanie Amitaia.
Po kolejnej bójce chłopak wrócił do swojej kwatery cały zakrwawiony. Na jego widok kuzyn Meir podniósł się ze swojego łóżka i zaczął się pakować unikając jego pytającego wzroku.
-A ty, dokąd się wybierasz po nocy? – zapytał zaskoczony Ami.
- Wyprowadzam się. Napisałem do rodziców o tym co się tutaj dzieje i kazali mi trzymać się od ciebie z daleka. Z twojego powodu nie mam tutaj żadnych przyjaciół i traktują mnie jak wyrzutka. Mam tego dość. Radź sobie sam – Meir zarzucił plecak na ramię i nie spojrzawszy nawet na kuzyna wyszedł z pokoju. Chłopiec nic się nie odezwał. Popatrzył tylko smutno za wychodzącym Meirem, usiadł ciężko na podłodze i zwiesił ramiona. 
–Na bogów, ale ze mnie głupiec! Czego ja właściwie oczekiwałem po tej akademii? Czyż nie tak było od zawsze? Ami głupek i kuternoga. Dziwoląg i zakała rodziny. Mały chudzielec pałętający się pod nogami wyśmiewających się z jego niezdarności braci. Jak mogłem myśleć, że teraz będzie inaczej? – Zrozpaczony położył się z jękiem bólu na dywanie. Nie miał nawet siły przeczołgać się na łóżko. W piersi zaczął narastać mu niepohamowany szloch. -  Nikt go nie kocha i nikomu nie jest potrzebny. Może rzeczywiście lepiej by było , gdyby umarł zaraz po porodzie jak zasugerowała kiedyś jedna z ciotek. – Zmęczony płaczem i cierpieniem zapadł w niespokojny sen. Wydawało mu się, że unosi się w ciemnościach, a ze wszystkich stron dobiegają go setki rozgorączkowanych głosów. Mówiły w jakimś dziwnym języku, którego nie mógł zrozumieć. Nawoływały go niecierpliwie, a on nie potrafił im odpowiedzieć. Całą siłą woli skupił się na jednym z nich, tym najbardziej natarczywym. Wreszcie spośród chaosu odróżnił zrozumiałe słowa.
- Deblis nie płacz. My cię kochamy i potrzebujemy. Wyciągnij tylko rękę i przyjmij swoje dziedzictwo. Nie da się uciec od swojego przeznaczenia. Jesteś datafel mil zulman i nic tego nie zmieni – szeptał mu do ucha zimny, przerażający głos od którego zjeżyły mu się włosy na karku.
- Nie chcę, odejdźcie ode mnie. Zostawcie mnie w spokoju przeklęte demony – krzyczał przez sen cały spocony ze strachu Ami.
- Zaczekamy deblis. Wkrótce sam do nas przyjdziesz. Jesteś przecież jednym z nas tylko jeszcze o tym nie wiesz – usłyszał beznamiętny, ochrypły śmiech. Całą noc dręczyły chłopca koszmary, ale ten sen już się nie powtórzył. Rano obudził się cały obolały i wcale nie wypoczęty. Smętnie powlókł się pod prysznic, a w głowie cały czas huczały mu słowa demona. – Jesteś jednym z nas datafel mil zulman, jednym z nas – powracało do niego jak jakiś upiorny refren. Cały aż się wzdrygnął, mimo, że z góry na jego pokiereszowane, wychudle ciało leciała ciepła woda. – Nie da się. Nie ulegnie im - Niestety te prześladujące go od dzieciństwa głosy stawały się coraz silniejsze. Im podlejszy miał nastrój tym trudniej było mu z nimi walczyć. Potwornie się bał. Miał przeczucie, że jeśli im ulegnie cały jego świat na zawsze się zmieni. Nigdy już nie będzie taki sam. Może nawet przeistoczy się w jakiegoś potwora ze starych legend? Tak bardzo potrzebował teraz jakiegoś przyjaciela, z którym mógłby o tym porozmawiać. Niestety otaczali go sami obojętni lub wrogo do niego nastawieni ludzie. Musi jakoś sam się pozbierać. Już za chwilę zaczynają się wykłady.
………………………………………………………………………………
   Ami wkroczył na arenę ze spuszczoną głową. Dzisiaj były najbardziej znienawidzone przez niego lekcje. Magia ochronna w praktyce. Zawsze na tych zajęciach miał największe problemy, a nieznoszący go nauczyciel bynajmniej mu w nich nie pomagał. Zaczął na niego wrzeszczeć już po kwadransie, kiedy po kilku próbach nie udało mu się stworzyć nawet niewielkiej tarczy.
- Ty kretynie najwyższy czas, abyś opuścił Akademię. Marnujesz tylko mój cenny czas. Jesteś najgłupszym studentem jakiego kiedykolwiek miałem. Prędzej nauczyłbym tego małpę niż ciebie – darł się wykładowca potrząsając za ramię czerwonym ze wstydu i upokorzenia chłopcem. - Skup się smarkaczu i spróbuj jeszcze raz – huknął mu wprost do ucha.
- Dobrze proszę pana – wyszeptał cicho Ami, starając się najlepiej jak umiał wykonać polecenie. Skoncentrował się tak bardzo, że zupełnie stracił kontakt z otoczeniem, co w jego przypadku zawsze znaczyło poważne kłopoty.
Tymczasem na trybunach otaczających arenę zasiadło kilku znamienitych gości. Poselstwo z Chananu, w tym książę Liam, z ciekawością obserwowało poczynania studentów. Oprowadzał ich sam dyrektor Akademii dumny ze swojej placówki. Zobaczywszy na placu rocznik pierwszaków, a wśród nich Amitaia chciał zawrócić, ale zatrzymał go sam książę wskazując na ćwiczących chłopców.
- Pozwoli pan, że przyjrzymy się na chwilę lekcji. Jestem ogromnie ciekaw waszych metod nauczania. Wasza uczelnia ma niezłą renomę – odezwał się pochlebnie łapiąc mężczyznę za łokieć i ukradkiem zerkając na trenującego Al’Kadara.
- Ależ proszę – odezwał się mile połechtany dyrektor. Całe towarzystwo usiadło więc na trybunach i zaczęło przyglądać się studentom, komentując głośno ich wysiłki. Liam z niepokojem i oburzeniem patrzył na wyczyny wykładowcy, który głośno, nie przebierając w słowach strofował Amitaia. Zamiast zastanowić się jak rozwiązać problemy chłopca tylko wymądrzał się i popisywał przed innymi uczniami. Książę dostrzegł, jak roztrzęsiony chłopak próbuje zapanować nad sobą i spełnić polecenie nauczyciela. Poczuł falę narastającej obłędnej mocy. Powietrze wokół dzieciaka zaiskrzyło się niebezpiecznie. Przestraszony uczeń zupełnie nie panował nad swoją magią. Ze zdumieniem stwierdził, że profesor nawet tego nie zauważył. Podłoga zaczęła drżeć, a napięcie wokół sięgnęło zenitu. Książę widząc, że nikt nie reaguje na zagrażające im niebezpieczeństwo skoczył zwinnie na plac, łapiąc chłopca za wyciągnięte dłonie i skierowując je do ziemi. Rozległ się straszny huk, ziemia zatrzęsła się, a pośrodku areny pojawił się sporych rozmiarów krater. Przerażeni studenci z piskiem rzucili się do ucieczki. To samo zrobił kompletnie nierozumiejący co się stało nauczyciel. Kiedy kurz opadł i zrobiło się zupełnie cicho, dyrektor mógł dostrzec unoszących się w powietrzu nad powstałą przepaścią Amitaia wraz z księciem. Powoli, dryfując w jego stronę opadli na ziemię. Siwowłosy mężczyzna poczerwieniał z wściekłości na twarzy. - Ten cholerny dzieciak znowu pokrzyżował jego plany. A tak dobrze mu szło. Pokazał się Chanejczykom od najlepszej strony, aby potem mogli donieść swojemu cesarzowi jak potężni są Magowie Infernatu. A tu taka wpadka. Już on się z nim policzy. Wymyśli taką karę, że ten cały Al’Kadar pożałuje, że się w ogóle urodził.
…………………………………………………………………………………
Natomiast w Sheridanie rozpętało się istne piekło. Od rana gazety świeciły kolorowymi nagłówkami. Trzeba przyznać, że takiej sensacji dawno nie było. Książę Ashlan odkąd się ożenił i został cesarzem wiódł przykładne życie małżeńskie. Plotkarskie brukowce nie bardzo więc mały o czym pisać. Kiedy trafił się taki smakowity skandal wszystkie pisemka rzuciły się na niego jak wygłodniały sęp na padlinę. W ciągu kilku godzin cały kraj obiegła sensacyjna wieść. Siedzący w gabinecie cesarz coraz głośniej wzdychał z każdą nową przyniesioną gazetą, a jego oczy przekształciły się w kostki lodu. Ci co go znali, wiedzieli, że jest to oznaką narastającej w nim furii. Siedzący naprzeciwko niego Yuriko przyglądał mu się z ogromną troską.
- Kochanie uspokój się. To jeszcze dzieciak. Z pewnością jest na to jakieś wytłumaczenie – odezwał się cicho, uspokajająco gładząc mężczyznę po ręce.
- Twój syn jest nieodpowiedzialnym idiotą – warknął Ashlan obrzucając męża chłodnym wzrokiem.
- No tak, jak coś narozrabia to mój syn. A jak jesteś z niego dumny, to twój ukochany dziedzic – nie mógł się powstrzymać Yuriko.
- Gdzie on się podziewa? Miał tu być o dziesiątej!
- Pewnie stoi pod drzwiami i boi się wejść – odparł domyślnie książę.
- No to ja mu pokażę co to jest prawdziwy strach – zerwał się z fotela Ashlan i ruszył do drzwi. Otworzył je z rozmachem wpadając na stojącego za nimi struchlałego Seviego.
 - Dzień dobry tatusiu – pisnął zdenerwowany chłopiec.
-Ja ci dam tatusia, smarkaczu! – wrzasnął na niego wściekły cesarz rzucając w niego stertą gazet. – Masz, same ciekawe nowiny. – Sevi trzęsącymi dłońmi rozłożył pismo i jąkając się zaczął czytać.

Nasz mały książę dorasta!

Kiedy wszyscy myśleli, że nasz książę Sevi jest jeszcze dzieckiem, okazało się, że dawno już wyrósł z krótkich spodenek. Wczoraj miało miejsce niecodzienne zdarzenie. Następca tronu został przyłapany w ogrodowej altance na zabawie w doktora. Musiało być bardzo gorąco, o czym świadczy poniższe zdjęcie. Towarzyszył mu, żeby było ciekawiej, nie kto inny jak sam Dave, niepoprawny syn cesarza Infernatu Amala. Przebywał w Sheridanie incognito. Jak wieść gminna niesie ma fatalną opinię w swoim kraju. Zasłynął z licznych bójek i romansów, zmieniając kochanków jak rękawiczki. Nie mamy pojęcia jak nasz mały Sevi wpadł w szpony kogoś takiego, ale postaramy się dowiedzieć. Spójrzcie na zdjęcie i przyznajcie, że słodko razem wyglądają.

Sevi odłożył gazetę nie śmiejąc spojrzeć ojcu w oczy. Niezmiernie bał się reakcji surowego rodziciela. Wczoraj dał się ponieść emocjom i oto skutki. Usiadł grzecznie na brzegu kanapy i wbił spojrzenie w dywan.
- No proszę jaki nieśmiały się nagle zrobił! Tyle lat wpajałem ci odpowiednie maniery i okazało się, że mówiłem do ściany! Gdybyś mnie posłuchał i został w swoim pokoju nic by się nie stało. Masz chociaż pojęcie jakie konsekwencje mogą z tego wyniknąć? Jutro przyjeżdża ojciec Dave, aby omówić zaistniałą sytuację. Nie muszę ci chyba mówić, że nie jest zachwycony. Nasze rodziny od dawna są skłócone. Nie mogłeś sobie poszukać przynajmniej jakiegoś innego kochanka ty bałwanie?! – Cesarz pociągnął boleśnie za ucho swojego pierworodnego.
- Przestań maltretować to biedne dziecko! Nie widzisz jaki jest wystraszony? – Fuknął na męża Yuriko.
- Ty się lepiej nie odzywaj. Dużo też w tym twojej winy. Kto temu głuptasowi dał klucz do celi? Przecież nie ja! Myślałem, że jesteś rozsądniejszy – warknął na niego Ashlan. – Możesz już zacząć odkurzać swój ślubny welon, bo Amal na pewno zażąda ręki Seviego dla swojego syna.
- No coś ty. Przecież nas nie znoszą! – Zaskoczony obrotem sprawy Yuriko spojrzał na zdenerwowanego mężczyznę.
- Zostali przyłapani na wpół nadzy, jak się obmacywali i zdzierali z siebie ubrania. W dodatku mieli wielu świadków, którzy nie tylko rozgłosili całą sprawę , ale udało im się nawet zrobić liczne kompromitujące zdjęcia. Co więc twoim zdaniem można innego zrobić, jak usankcjonować ten nieoczekiwany związek i w ten sposób zamknąć usta plotkarzom?!
- Tato proszę, tylko nie to! Ja nie chcę za niego wyjść! Błagam, odwołaj to!! – Sevi rzucił się na kolana przed ojcem, drżąc jak osika.
- Przykro mi synu, ale tym razem będziesz musiał ponieść konsekwencje swojej nierozwagi. Wielokrotnie cię ostrzegałem, że taka beztroska do niczego dobrego cię nie doprowadzi. Nie możemy się wycofać, chyba, że chcesz doprowadzić do otwartej wojny między naszymi krajami, ponieważ twoja odmowa oznaczyłaby pogardę dla ich księcia.
.................................................................................
Betowała kot_w_butach

7 komentarzy:

  1. Zapowiada się, że słodki Sev wyjdzie za mąż. Już nie mogę doczekać się, jak będzie w jego małżeństwie bo na pewno nie będzie spokojnie.
    Cudowna notka, czekam na kolejną część niecierpliwie.

    Eterna

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój,,, *_* Amitai i książe? Ciekawe co się stanie ?
    Wyrzucą go z Akademi? A może książe się za nim wstawi? A może zabierze go ze sobą? MHm,,, ciekawe :)
    A Sevi ? uua,, to ma kłopoty,,, Dave, a raczej książę także ma niezłe kłopoty,, dojdzie do ślubu? A może znajdą inne rozwiązanie?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;3
    Twoja Maru <3

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieje ze nie zawiesisz swoich opowiadan bo sa wrecz fantastyczne z niecierpliwoscia czekam na kazdy rozdzial jak sie potocza losy bohaterow

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa Sevi się ... żeni czy wychodzi za mąż ? nieważne boski rozdział i błagam nie zawieszaj bloga bo umre normalnie uwielbiam twoje opowiadania i z ręka na sercu obiecuje ze bd częściej komentować ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i widzę, że i ten blog zaniedbałam:( Wybacz. Rodzdział był świetny i pod koniec dość zabawny, bo tu jakby role się odweóciły i teraz to książe jest odpowiedzialnym trochę nadopiekuńczym rodzicem a przecież nie zawsze był taki moralny:) Pierwsze część rozdzaiłu dość mroczna ale to też całkiem moje klimaty więc bardzo mi się podobało. Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. akcja wspaniale się rozwija, szkoda mi tylko Amiego, ale... jego druga połówka już się zjawiła, ciekawa jestem którego z braci polubię bardziej:)

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co się tak Ashlan piekli, mało to razy on był w plotkarskiej gazecie. Zapomniał wół jak cielęciem był hahaha Lena

    OdpowiedzUsuń