Amitai
początkowo pozytywnie nastawiony do szkoły przeżywał coraz cięższe chwile.
Przybył tutaj, aby zrealizować swoje marzenie i nauczyć się leczyć zwierzęta.
Zupełnie nie spodziewał się takiego programu zajęć. Szło mu coraz gorzej,
niestety na prawie wszystkich zajęciach wymagano posługiwania się podstawowymi
zaklęciami. Nauczyciele całkowicie stracili do niego cierpliwość. Często słyszał opinie, że powinien zrezygnować ze studiów. Nikogo nie
obchodziło, że tam gdzie nie musiał używać magii radził sobie naprawdę
świetnie. Nikt nie próbował mu pomóc. Wszyscy tylko krzyczeli i
wymownie kręcili głowami nad jego głupotą. Za przykładem wykładowców poszli
uczniowie. Wyzwiskom i okrutnym kawałom nie było końca. Z powodu niesprawnej
nogi chłopcu nie zawsze udawało się umknąć prześladowcom. Wielokrotnie wracał
do pokoju cały posiniaczony i potargany. Profesorowie nawet gdy widzieli jak traktują
go koledzy udawali, że niczego nie dostrzegają. Odwracali głowy i szybko
wychodzili, dając studentom milczące przyzwolenie na brutalne traktowanie
Amitaia.
Po kolejnej
bójce chłopak wrócił do swojej kwatery cały zakrwawiony. Na jego widok kuzyn
Meir podniósł się ze swojego łóżka i zaczął się pakować unikając jego
pytającego wzroku.
-A ty, dokąd
się wybierasz po nocy? – zapytał zaskoczony Ami.
-
Wyprowadzam się. Napisałem do rodziców o tym co się tutaj dzieje i kazali mi
trzymać się od ciebie z daleka. Z twojego powodu nie mam tutaj żadnych
przyjaciół i traktują mnie jak wyrzutka. Mam tego dość. Radź sobie sam – Meir
zarzucił plecak na ramię i nie spojrzawszy nawet na kuzyna wyszedł z pokoju. Chłopiec
nic się nie odezwał. Popatrzył tylko smutno za wychodzącym Meirem, usiadł
ciężko na podłodze i zwiesił ramiona.
–Na bogów, ale ze mnie głupiec! Czego ja właściwie oczekiwałem po tej akademii? Czyż nie tak było od zawsze? Ami głupek i kuternoga. Dziwoląg i zakała rodziny. Mały chudzielec pałętający się pod nogami wyśmiewających się z jego niezdarności braci. Jak mogłem myśleć, że teraz będzie inaczej? – Zrozpaczony położył się z jękiem bólu na dywanie. Nie miał nawet siły przeczołgać się na łóżko. W piersi zaczął narastać mu niepohamowany szloch. - Nikt go nie kocha i nikomu nie jest potrzebny. Może rzeczywiście lepiej by było , gdyby umarł zaraz po porodzie jak zasugerowała kiedyś jedna z ciotek. – Zmęczony płaczem i cierpieniem zapadł w niespokojny sen. Wydawało mu się, że unosi się w ciemnościach, a ze wszystkich stron dobiegają go setki rozgorączkowanych głosów. Mówiły w jakimś dziwnym języku, którego nie mógł zrozumieć. Nawoływały go niecierpliwie, a on nie potrafił im odpowiedzieć. Całą siłą woli skupił się na jednym z nich, tym najbardziej natarczywym. Wreszcie spośród chaosu odróżnił zrozumiałe słowa.
–Na bogów, ale ze mnie głupiec! Czego ja właściwie oczekiwałem po tej akademii? Czyż nie tak było od zawsze? Ami głupek i kuternoga. Dziwoląg i zakała rodziny. Mały chudzielec pałętający się pod nogami wyśmiewających się z jego niezdarności braci. Jak mogłem myśleć, że teraz będzie inaczej? – Zrozpaczony położył się z jękiem bólu na dywanie. Nie miał nawet siły przeczołgać się na łóżko. W piersi zaczął narastać mu niepohamowany szloch. - Nikt go nie kocha i nikomu nie jest potrzebny. Może rzeczywiście lepiej by było , gdyby umarł zaraz po porodzie jak zasugerowała kiedyś jedna z ciotek. – Zmęczony płaczem i cierpieniem zapadł w niespokojny sen. Wydawało mu się, że unosi się w ciemnościach, a ze wszystkich stron dobiegają go setki rozgorączkowanych głosów. Mówiły w jakimś dziwnym języku, którego nie mógł zrozumieć. Nawoływały go niecierpliwie, a on nie potrafił im odpowiedzieć. Całą siłą woli skupił się na jednym z nich, tym najbardziej natarczywym. Wreszcie spośród chaosu odróżnił zrozumiałe słowa.
- Deblis nie
płacz. My cię kochamy i potrzebujemy. Wyciągnij tylko rękę i przyjmij swoje
dziedzictwo. Nie da się uciec od swojego przeznaczenia. Jesteś datafel mil
zulman i nic tego nie zmieni – szeptał mu do ucha zimny, przerażający głos od
którego zjeżyły mu się włosy na karku.
- Nie chcę,
odejdźcie ode mnie. Zostawcie mnie w spokoju przeklęte demony – krzyczał przez
sen cały spocony ze strachu Ami.
- Zaczekamy
deblis. Wkrótce sam do nas przyjdziesz. Jesteś przecież jednym z nas tylko
jeszcze o tym nie wiesz – usłyszał beznamiętny, ochrypły śmiech. Całą noc
dręczyły chłopca koszmary, ale ten sen już się nie powtórzył. Rano obudził się
cały obolały i wcale nie wypoczęty. Smętnie powlókł się pod prysznic, a w
głowie cały czas huczały mu słowa demona. – Jesteś jednym z nas datafel mil
zulman, jednym z nas – powracało do niego jak jakiś upiorny refren. Cały aż się
wzdrygnął, mimo, że z góry na jego pokiereszowane, wychudle ciało leciała
ciepła woda. – Nie da się. Nie ulegnie im - Niestety te prześladujące go od dzieciństwa
głosy stawały się coraz silniejsze. Im podlejszy miał nastrój tym trudniej było
mu z nimi walczyć. Potwornie się bał. Miał przeczucie, że jeśli im ulegnie cały
jego świat na zawsze się zmieni. Nigdy już nie będzie taki sam. Może nawet
przeistoczy się w jakiegoś potwora ze starych legend? Tak bardzo potrzebował
teraz jakiegoś przyjaciela, z którym mógłby o tym porozmawiać. Niestety
otaczali go sami obojętni lub wrogo do niego nastawieni ludzie. Musi jakoś sam
się pozbierać. Już za chwilę zaczynają się wykłady.
………………………………………………………………………………
Ami wkroczył
na arenę ze spuszczoną głową. Dzisiaj były najbardziej znienawidzone przez
niego lekcje. Magia ochronna w praktyce. Zawsze na tych zajęciach miał
największe problemy, a nieznoszący go nauczyciel bynajmniej mu w nich nie
pomagał. Zaczął na niego wrzeszczeć już po kwadransie, kiedy po kilku próbach
nie udało mu się stworzyć nawet niewielkiej tarczy.
- Ty
kretynie najwyższy czas, abyś opuścił Akademię. Marnujesz tylko mój cenny czas.
Jesteś najgłupszym studentem jakiego kiedykolwiek miałem. Prędzej nauczyłbym
tego małpę niż ciebie – darł się wykładowca potrząsając za ramię czerwonym ze
wstydu i upokorzenia chłopcem. - Skup się smarkaczu i spróbuj jeszcze raz –
huknął mu wprost do ucha.
- Dobrze
proszę pana – wyszeptał cicho Ami, starając się najlepiej jak umiał wykonać
polecenie. Skoncentrował się tak bardzo, że zupełnie stracił kontakt z
otoczeniem, co w jego przypadku zawsze znaczyło poważne kłopoty.
Tymczasem na
trybunach otaczających arenę zasiadło kilku znamienitych gości. Poselstwo z
Chananu, w tym książę Liam, z ciekawością obserwowało poczynania studentów.
Oprowadzał ich sam dyrektor Akademii dumny ze swojej placówki. Zobaczywszy na
placu rocznik pierwszaków, a wśród nich Amitaia chciał zawrócić, ale zatrzymał
go sam książę wskazując na ćwiczących chłopców.
- Pozwoli
pan, że przyjrzymy się na chwilę lekcji. Jestem ogromnie ciekaw waszych metod
nauczania. Wasza uczelnia ma niezłą renomę – odezwał się pochlebnie łapiąc
mężczyznę za łokieć i ukradkiem zerkając na trenującego Al’Kadara.
- Ależ
proszę – odezwał się mile połechtany dyrektor. Całe towarzystwo usiadło więc na
trybunach i zaczęło przyglądać się studentom, komentując głośno ich wysiłki.
Liam z niepokojem i oburzeniem patrzył na wyczyny wykładowcy, który głośno, nie
przebierając w słowach strofował Amitaia. Zamiast zastanowić się jak rozwiązać
problemy chłopca tylko wymądrzał się i popisywał przed innymi uczniami. Książę
dostrzegł, jak roztrzęsiony chłopak próbuje zapanować nad sobą i spełnić
polecenie nauczyciela. Poczuł falę narastającej obłędnej mocy. Powietrze wokół
dzieciaka zaiskrzyło się niebezpiecznie. Przestraszony uczeń zupełnie nie
panował nad swoją magią. Ze zdumieniem stwierdził, że profesor nawet tego nie
zauważył. Podłoga zaczęła drżeć, a napięcie wokół sięgnęło zenitu. Książę
widząc, że nikt nie reaguje na zagrażające im niebezpieczeństwo skoczył zwinnie
na plac, łapiąc chłopca za wyciągnięte dłonie i skierowując je do ziemi.
Rozległ się straszny huk, ziemia zatrzęsła się, a pośrodku areny pojawił się
sporych rozmiarów krater. Przerażeni studenci z piskiem rzucili się do ucieczki.
To samo zrobił kompletnie nierozumiejący co się stało nauczyciel. Kiedy kurz
opadł i zrobiło się zupełnie cicho, dyrektor mógł dostrzec unoszących się w
powietrzu nad powstałą przepaścią Amitaia wraz z księciem. Powoli, dryfując w
jego stronę opadli na ziemię. Siwowłosy mężczyzna poczerwieniał z wściekłości
na twarzy. - Ten cholerny dzieciak znowu pokrzyżował jego plany. A tak dobrze
mu szło. Pokazał się Chanejczykom od najlepszej strony, aby potem mogli donieść
swojemu cesarzowi jak potężni są Magowie Infernatu. A tu taka wpadka. Już on
się z nim policzy. Wymyśli taką karę, że ten cały Al’Kadar pożałuje, że się w
ogóle urodził.
…………………………………………………………………………………
Natomiast w
Sheridanie rozpętało się istne piekło. Od rana gazety świeciły kolorowymi
nagłówkami. Trzeba przyznać, że takiej sensacji dawno nie było. Książę Ashlan
odkąd się ożenił i został cesarzem wiódł przykładne życie małżeńskie.
Plotkarskie brukowce nie bardzo więc mały o czym pisać. Kiedy trafił się taki
smakowity skandal wszystkie pisemka rzuciły się na niego jak
wygłodniały sęp na padlinę. W ciągu kilku godzin cały kraj obiegła sensacyjna
wieść. Siedzący w gabinecie cesarz coraz głośniej wzdychał z każdą nową
przyniesioną gazetą, a jego oczy przekształciły się w kostki lodu. Ci co go znali,
wiedzieli, że jest to oznaką narastającej w nim furii. Siedzący naprzeciwko
niego Yuriko przyglądał mu się z ogromną troską.
- Kochanie
uspokój się. To jeszcze dzieciak. Z pewnością jest na to jakieś wytłumaczenie –
odezwał się cicho, uspokajająco gładząc mężczyznę po ręce.
- Twój syn
jest nieodpowiedzialnym idiotą – warknął Ashlan obrzucając męża chłodnym
wzrokiem.
- No tak,
jak coś narozrabia to mój syn. A jak jesteś z niego dumny, to twój ukochany
dziedzic – nie mógł się powstrzymać Yuriko.
- Gdzie on
się podziewa? Miał tu być o dziesiątej!
- Pewnie
stoi pod drzwiami i boi się wejść – odparł domyślnie książę.
- No to ja
mu pokażę co to jest prawdziwy strach – zerwał się z fotela Ashlan i ruszył do drzwi.
Otworzył je z rozmachem wpadając na stojącego za nimi struchlałego Seviego.
- Dzień dobry tatusiu – pisnął zdenerwowany
chłopiec.
-Ja ci dam
tatusia, smarkaczu! – wrzasnął na niego wściekły cesarz rzucając w niego stertą
gazet. – Masz, same ciekawe nowiny. – Sevi trzęsącymi dłońmi rozłożył pismo i
jąkając się zaczął czytać.
Nasz
mały
książę
dorasta!
Kiedy wszyscy myśleli, że nasz książę Sevi jest jeszcze dzieckiem, okazało się, że dawno już wyrósł z krótkich spodenek.
Wczoraj miało
miejsce niecodzienne zdarzenie. Następca tronu został przyłapany w ogrodowej altance na zabawie w
doktora. Musiało być bardzo gorąco, o czym świadczy poniższe zdjęcie. Towarzyszył mu, żeby było ciekawiej, nie kto inny
jak sam Dave, niepoprawny syn cesarza Infernatu Amala. Przebywał w Sheridanie incognito. Jak
wieść
gminna niesie ma fatalną
opinię w
swoim kraju. Zasłynął z licznych bójek i
romansów, zmieniając
kochanków jak rękawiczki.
Nie mamy pojęcia
jak nasz mały
Sevi wpadł w
szpony kogoś
takiego, ale postaramy się
dowiedzieć.
Spójrzcie na zdjęcie
i przyznajcie, że słodko razem wyglądają.
Sevi odłożył
gazetę nie śmiejąc spojrzeć ojcu w oczy. Niezmiernie bał się reakcji surowego
rodziciela. Wczoraj dał się ponieść emocjom i oto skutki. Usiadł grzecznie na
brzegu kanapy i wbił spojrzenie w dywan.
- No proszę
jaki nieśmiały się nagle zrobił! Tyle lat wpajałem ci odpowiednie maniery i
okazało się, że mówiłem do ściany! Gdybyś mnie posłuchał i został w swoim
pokoju nic by się nie stało. Masz chociaż pojęcie jakie konsekwencje mogą z
tego wyniknąć? Jutro przyjeżdża ojciec Dave, aby omówić zaistniałą sytuację.
Nie muszę ci chyba mówić, że nie jest zachwycony. Nasze rodziny od dawna są
skłócone. Nie mogłeś sobie poszukać przynajmniej jakiegoś innego kochanka ty
bałwanie?! – Cesarz pociągnął boleśnie za ucho swojego pierworodnego.
- Przestań
maltretować to biedne dziecko! Nie widzisz jaki jest wystraszony? – Fuknął na
męża Yuriko.
- Ty się
lepiej nie odzywaj. Dużo też w tym twojej winy. Kto temu głuptasowi dał klucz
do celi? Przecież nie ja! Myślałem, że jesteś rozsądniejszy – warknął na niego
Ashlan. – Możesz już zacząć odkurzać swój ślubny welon, bo Amal na pewno zażąda
ręki Seviego dla swojego syna.
- No coś ty.
Przecież nas nie znoszą! – Zaskoczony obrotem sprawy Yuriko spojrzał na
zdenerwowanego mężczyznę.
- Zostali
przyłapani na wpół nadzy, jak się obmacywali i zdzierali z siebie ubrania. W
dodatku mieli wielu świadków, którzy nie tylko rozgłosili całą sprawę , ale
udało im się nawet zrobić liczne kompromitujące zdjęcia. Co więc twoim zdaniem
można innego zrobić, jak usankcjonować ten nieoczekiwany związek i w ten sposób
zamknąć usta plotkarzom?!
- Tato
proszę, tylko nie to! Ja nie chcę za niego wyjść! Błagam, odwołaj to!! – Sevi
rzucił się na kolana przed ojcem, drżąc jak osika.
- Przykro mi
synu, ale tym razem będziesz musiał ponieść konsekwencje swojej nierozwagi.
Wielokrotnie cię ostrzegałem, że taka beztroska do niczego dobrego cię nie
doprowadzi. Nie możemy się wycofać, chyba, że chcesz doprowadzić do otwartej
wojny między naszymi krajami, ponieważ twoja odmowa oznaczyłaby pogardę dla ich
księcia.
.................................................................................
Betowała kot_w_butach
Zapowiada się, że słodki Sev wyjdzie za mąż. Już nie mogę doczekać się, jak będzie w jego małżeństwie bo na pewno nie będzie spokojnie.
OdpowiedzUsuńCudowna notka, czekam na kolejną część niecierpliwie.
Eterna
O mój,,, *_* Amitai i książe? Ciekawe co się stanie ?
OdpowiedzUsuńWyrzucą go z Akademi? A może książe się za nim wstawi? A może zabierze go ze sobą? MHm,,, ciekawe :)
A Sevi ? uua,, to ma kłopoty,,, Dave, a raczej książę także ma niezłe kłopoty,, dojdzie do ślubu? A może znajdą inne rozwiązanie?
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;3
Twoja Maru <3
mam nadzieje ze nie zawiesisz swoich opowiadan bo sa wrecz fantastyczne z niecierpliwoscia czekam na kazdy rozdzial jak sie potocza losy bohaterow
OdpowiedzUsuńAaa Sevi się ... żeni czy wychodzi za mąż ? nieważne boski rozdział i błagam nie zawieszaj bloga bo umre normalnie uwielbiam twoje opowiadania i z ręka na sercu obiecuje ze bd częściej komentować ;)
OdpowiedzUsuńNo i widzę, że i ten blog zaniedbałam:( Wybacz. Rodzdział był świetny i pod koniec dość zabawny, bo tu jakby role się odweóciły i teraz to książe jest odpowiedzialnym trochę nadopiekuńczym rodzicem a przecież nie zawsze był taki moralny:) Pierwsze część rozdzaiłu dość mroczna ale to też całkiem moje klimaty więc bardzo mi się podobało. Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńakcja wspaniale się rozwija, szkoda mi tylko Amiego, ale... jego druga połówka już się zjawiła, ciekawa jestem którego z braci polubię bardziej:)
OdpowiedzUsuńNana
Nie wiem co się tak Ashlan piekli, mało to razy on był w plotkarskiej gazecie. Zapomniał wół jak cielęciem był hahaha Lena
OdpowiedzUsuń