czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 7


   Minęły dwa lata. To był bardzo pracowity czas, przynajmniej dla Amitaia. Chłopak przez ten czas bardzo się zmienił. Wyrósł, wydoroślał, nabrał pewności siebie. Stał się mężczyzną. Po ogromnej publicznej awanturze jaką urządził mu dyrektor Akademii nie miał już tam czego szukać, a do domu wrócić nie chciał. Został dosłownie wyrzucony na bruk. Nikt nie zapytał czy chłopiec ma się gdzie podziać. Wtedy nadeszła nieoczekiwana pomoc. Kiedy tak siedział załamany przed budynkiem uczelni trzymając w ręku plecak ze swoim skromnym dobytkiem podszedł do niego książę Liam. Mężczyzna którego nie znał i widział tylko raz, podczas ćwiczeń na arenie, zaproponował mu miejsce w Chananejskiej placówce, szkolącej budzących w całej galaktyce grozę,  wojowników. Zgodził się bez wahania. Zresztą co innego mógł zrobić. Przez dwa długie lata dawał z siebie wszystko. Bardzo szybko okazało się , że ma niespotykany magiczny talent. Ta szkoła pracowała na zupełnie innych zasadach niż wszystkie te, które do tej pory poznał. Uczniami zajmowano się tam przede wszystkim indywidualnie. Program nauczania był dostosowywany na bieżąco do możliwości i zdolności studentów. Szybko poradzono sobie z problemami z kontrolowaniem jego mocy. Już po tygodniu udało mu się zapalić zaklęciem świeczkę nie demolując przy tym całej sali. Pracowity i skromny chłopak wkrótce stał się ulubieńcem nauczycieli i obiektem zazdrości innych uczniów. Robił tak niesamowite postępy, że wszyscy byli dla niego pełni podziwu. Tymczasem on trzymał się na uboczu. Cichy i zamknięty w sobie nie nawiązał w szkole żadnych przyjaźni. No może poza jedną. Właśnie pakował się, by wyruszyć na pierwszą w swoim życiu misję. Kiedy pochylony nad plecakiem upychał w nim resztę rzeczy, do pokoju po cichu wszedł wysoki mężczyzna i rzucił w niego trzymanym w ręku jabłkiem. Ami złapał zwinnie owoc w locie i chwytając się jednocześnie za serce.
- Liam, czy ty musisz mnie tak straszyć?
- Jednak naprawdę wyjeżdżasz? Jesteś pewien swojej decyzji? – Książę spojrzał na chłopaka zatroskanym wzrokiem. – Twoja nowa praca wcale nie będzie łatwa. Bycie strażnikiem takiego rozpieszczonego, bogatego dzieciaka da ci porządnie w kość.
- Daj spokój i tak nie zmienię zdania. Chcę żyć na własny rachunek. Czy wiesz, że ojciec odkąd mnie wyrzucili z tamtej Akademii nie odpowiedział na żaden mój list? Muszę zacząć na siebie zarabiać, a ta propozycja była najkorzystniejsza.
- Zostań ze mną, niczego ci nie zabraknie – Liam delikatnie położył mu rękę na ramieniu.
- Liam, oboje wiemy że to niemożliwe. Tobie moja przyjaźń nie wystarczy, a ja nie potrafię ci ofiarować niczego innego. Te kilka wspólnych nocy było błędem, którego do dzisiaj żałuję. Rozbudziło w tobie nadzieję na coś, co się nigdy nie wydarzy. Jestem ci niezmiernie wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiłeś, ale lepiej będzie jeśli przestaniemy się widywać – chłopiec przybliżył się do zasmuconego przyjaciela i czule pocałował go w policzek. Między innymi to właśnie on był przyczyną dla której chciał stąd wyjechać jak najszybciej. Nie chciał by z jego powodu cierpiał. Widział ból w oczach mężczyzny za każdym razem kiedy odtrącał jego rękę. Droga wiodła do Sheridanu. Zgodził się chronić jedynego syna cesarza Ashlana. Dzieciak  podobno wpadał z jednych kłopotów w drugie, a ostatnio nawet ktoś mu groził pisząc anonimy. Zaniepokojony władca zwrócił się do uczelni Chananejskiej o przysłanie dobrze wyszkolonego wojownika, który byłby w wieku zbliżonym do wieku księcia korony i nie odstępowałby go na krok. Wybór padł na Amitaia.
……………………………………………………………………………

   Tymczasem Sevi przez ten czas niewiele się zmienił. Szczerze mówiąc nie wydoroślał ani odrobinę. Miał tylko trochę więcej problemów niż zwykle. Oprócz nadopiekuńczych rodziców los zesłał mu jeszcze na głowę upierdliwego narzeczonego klejącego się do niego przy każdej okazji. Im bardziej Ezra się do niego przystawiał, tym bardziej chłopak miał ochotę strzelić go w ten kudłaty łeb. Przed spuszczeniem natręta ze schodów powstrzymywała go tylko myśl o ojcu i strasznej awanturze, którą by mu potem z pewnością urządził. Dzisiaj miał mu przedstawić człowieka, który będzie jego dozorcą. 
- Potraktowali mnie jak dziecko – myślał naburmuszony książę - sprowadzili mi niańkę. Trzeba będzie jakoś zniechęcić faceta. Parę głupich kawałów powinno w tym pomóc. - Wszedł do salonu ze spuszczoną głową. Rodzice już na niego czekali.
- Sevi, nie krzyw się tak okropnie, bo ten człowiek pomyśli, że zjadłeś coś nieświeżego – odezwał się Yuriko rozbawiony miną syna.
- Ale tatusiu, jestem już dorosły i nie potrzebuję opiekunki. Co sobie pomyślą nasi poddani? – jęknął chłopak.
- To udowodnij to bahorze, przeżyj bez skandalu i rozróby chociaż kilka miesięcy! – Warknął cesarz.
- Amitai al’Kadar – zaanonsował przybycie wyczekiwanego gościa lokaj, otwierając drzwi. Do pokoju wszedł wysoki, młody mężczyzna budową bardzo przypominający Ashlana tylko nieco niższy i smuklejszy. Piękne srebrne oczy utkwił w Sevi i nieznacznie się skrzywił. 
A to mi się panienka trafiła. Tylko go w sukienkę wystroić i za mąż wydać – pomyślał niezbyt zadowolony z pierwszego wrażenia. – Będzie z nim mnóstwo kłopotów. Liam miał rację. Wygląda jak typowy, rozpuszczony do granic możliwości dziedzic. - Sevi widząc wpatrzonego w niego z bezczelnym uśmieszkiem mężczyznę już miał coś odpalić, kiedy nagle spotkały się ich oczy. Czas się zatrzymał... I stało się coś nieoczekiwanego. Utonął. Od pierwszego wejrzenia, bezapelacyjnie i na zawsze. Dwa lśniące, srebrne wiry porwały jego duszę i uwięziły gdzieś na samym dnie. Serce w drobnej piersi zaczęło się gwałtownie miotać. Poczerwieniał na buzi i spuścił wzrok.
- Jestem Sevi i to mną się masz zaopiekować - powiedział tak cicho i nieśmiało, że stojący obok cesarz zakrztusił się pitą właśnie herbatą. Nigdy w życiu nie widział, by jego syn tak się zachowywał. W mgnieniu oka z rozwydrzonego smarkacza zamienił się w delikatnego młodzieńca.  
Co się stało temu dzieciakowi? Mam nadzieję, że się nie zakochał, bo zadręczy tego biedaka – pomyślał zaniepokojony. Spojrzał na swojego małżonka i tu spotkała go kolejna niespodzianka. Yuriko z równą fascynacją co Sevi wpatrywał się w Al’Kadara. Wprost nie mógł oderwać od niego oczu. – Jeśli ten też się zakochał, to zabiję go od razu. Po co się ma męczyć – stwierdził w myślach władca. – Co się z nimi dzieje? Chłopak owszem przystojny, ale takich na dworze jest na pęczki.
- Przysłano mi listę pana osiągnięć. Są naprawdę imponujące zważywszy na pana wiek – odezwał się uprzejmie Ashlan. – Mam nadzieję, że rozumie pan swoje obowiązki. Ma pan nie odstępować mojego syna przez cała dobę. Pana pokój jest obok jego sypialni. Liczę, że sprosta pan naszym oczekiwaniom. – Cesarz obrzucił Amitaia uważnym, chłodnym spojrzeniem.
- Oczywiście Wasza Wysokość – skłonił się przepisowo chłopak.
- Sevi odprowadź pana do jego komnat. Dzisiaj daj mu spokój niech trochę odpocznie po podróży, ale jutro mógłbyś oprowadzić go po pałacu.
- Dobranoc Wasza Wysokość. Książę – uśmiechnął ciepło się do Yuriko, który z kolei jego oczarował. Nigdy nie widział tak słodkiego i subtelnego mężczyzny. Trzeba przyznać, że ten mały był trochę do niego podobny.
- Chodźmy – przerwał jego rozważania zniecierpliwiony Sevi, klepiąc go po ramieniu i wypychając na korytarz.
- Nie gap się tak na tatusia, bo wkurzysz ojca. On jest okropnym zazdrośnikiem i urwie ci jajca jak będziesz próbował czegoś dziwnego – odezwało się jasnowłose dziecię.
- Jakie paskudne słowa z takich usteczek? Księżniczko, masz straszne braki w wychowaniu. Nic dziwnego, że rodzice zatrudnili niańkę – zarechotał Amitai.
- Jestem chłopcem, ty tępogłowy osiłku -  warknęło maleństwo.
- No nie jestem tego taki pewien – mężczyzna z kpiącym uśmieszkiem prześlizgnął się wzrokiem z twarzy chłopca na jego pierś, zatrzymał go przez chwilę na rysujących się pod nieco przeźroczystą koszulą sutkach, by później zuchwale zjechać w nieco niższe rejony. Sevi mimo, że ze wszystkich sił starał się opanować i zachować jak dorosły, oblał się ognistym rumieńcem. Tchórzliwie obrócił się na pięcie i pognał przodem zadzierając do góry nos.
- Wiesz, tak na pierwszy rzut oka trudno stwierdzić, czy jesteś chłopcem czy dziewczynką – zawołał za nim rozbawiony Ami.
…………………………………………………………………………
I tak się zaczęło. Wojna między chłopcami trwała dzień i noc. Wzajemne przepychanki, kłótnie i głupie kawały nigdy im się nie nudziły. Wszędzie widywano ich razem. Byli nierozłączni. W swoim towarzystwie czuli się swobodnie. Kpili z siebie nawzajem i żartowali, nigdy nie pozwalali wtrącać się w to innym. Ami jednak nigdy nie zapominał o dzielących ich różnicach pozycji i zawsze trzymał lekki dystans. Nie pozwalał chłopcu zbliżyć się zanadto do siebie. Nie lubił zbytnio narzeczonego księcia, więc gdy tylko ten pojawiał się na horyzoncie znikał w swoim pokoju. Tak było i tym razem. Miał więc trochę wolnego czasu. Ułożył się wygodnie na kanapie z książką w ręku. Nie zdążył jednak zbyt wiele przeczytać, kiedy dobiegły go odgłosy ostrej kłótni. To wściekły Sevi darł się na cały zamek. Nagle jednak umilkł, a do uszu Amitaia doszedł głuchy odgłos. 
Czyżby ten cham odważył podnieść się rękę na księcia? A może oni tam robią zupełnie coś innego? – Mężczyzna zerwał się i podążył do apartamentu podopiecznego. Cicho uchylił drzwi do sypialni i zobaczył jak Sevi szarpie się bezradnie w ramionach silniejszego mężczyzny.
- Puść go natychmiast – krzyknął.
- Wynoś się kmiocie. To mój narzeczony i mogę z nim zrobić co zechcę. Wiesz, że ten mazgaj do tej pory nie rozłożył przede mną nóg? – odezwał się lekceważąco Dave, przyciskając jeszcze mocniej przestraszonego chłopca do ściany.
- Jesteś pijany, idź do siebie – Ami oderwał ręce mężczyzny od Seviego i odwrócił go przodem do siebie. Po czym z całej siły walną go pięścią w twarz. Zobaczył jak drugimi drzwiami wchodzi lokaj przyciągnięty tutaj odgłosami awantury. - Zawołaj Jego Wysokość. Niech tu przyjdzie natychmiast. - Służący zniknął by po chwili wrócić z zaniepokojonym cesarzem. Przez ten czas Ami mocno trzymał przeklinającego i szamocącego się w jego ramionach Dave.
- Co tu się dzieje? Co on robi w takim stanie w sypialni mojego syna? – Zapytał rozgniewany nie na żarty władca.
- Dobierał się na siłę do księcia. Nie powinien mieć tu wolnego wstępu. Gdybym nie wszedł zgwałciłby chłopca – Ami uwolnił mężczyznę, który padł jak długi na ziemię.
- Wynoś się stąd! Jutro porozmawiamy! – Rzucił groźnie do niego władca.
Kiedy wszyscy wyszli Ami poszukał wzrokiem Seviego. Chłopiec siedział na kanapie z twarzą ukrytą w drżących dłoniach. Nie mógł uwierzyć, że narzeczony aż tak się zapomniał. Bywał nachalny, ale nigdy agresywny. Przez chwilę tak bardzo się bał. Wstyd mu było przed opiekunem, że tak się dał podejść, a teraz jeszcze beczy niczym dziewczyna.
- Mały – usłyszał łagodny głos – to się już nie powtórzy. On nigdy więcej cię nie dotknie.
- Ami – książę poderwał się z kanapy i rzucił się zaskoczonemu mężczyźnie na szyję. - Nie zostawiaj mnie samego, kiedy zasnę na pewno będę miał koszmary.
- Dobrze, ale połóż się już do łóżka. Możemy w coś zagrać jeśli chcesz – Sevi pociągając jeszcze nieco nosem ulokował się w pościeli i rozłożył na kołdrze szachy. Al’Kadar usiadł obok niego na fotelu. Grali tak przez wiele godzin, a chłopiec powoli się uspokajał. Wreszcie zmęczeni zasnęli. Tak zastał ich Yuriko, który wrócił późno z jakiegoś ważnego spotkania. Jak tylko mąż powiedział mu co się stało pobiegł szybko do sypialni syna. Znając jego wrażliwość bał się gwałtownej reakcji. Kiedy zobaczył śpiących spokojnie chłopców uśmiechnął się szeroko. Teraz mógł już spokojnie położyć się do łóżka. Był już przy drzwiach kiedy obejrzał się jeszcze raz. Coś mu nie dawało spokoju. 
- Jacy oni do siebie podobni. Mają nawet taki sam odcień włosów. Identyczne usta. Gdybym ich nie znał z pewnością pomyślałbym, że są rodzeństwem.
- Ami, boję się. Czy możesz mnie przytulić – odezwał się sennym głosem Sevi. Yuriko zobaczył, jak drugi chłopiec nawet nie otwierając oczu, wdrapuje się na łóżko i przygarnia do siebie jego syna. Ten zaś kładzie mu główkę na piersi i pogrąża się w objęciach Morfeusza.
 – Jak oni bardzo się do siebie przywiązali przez te kilka tygodni. Reagują na swój głos nawet przez sen. Oni już są w sobie na wpół zakochani, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Tak nie zachowują się zwykli przyjaciele. Chyba jestem bardzo zmęczony i mam jakieś zwidy. To prawie niemożliwe, aby byli braćmi. Jeśli powiem o tym Ashlanowi, to mnie zabije śmiechem. A może by jednak dla pewności zrobić badania genetyczne? – zastanawiał się Yuriko coraz bardziej zafrasowany. – Moja krew śpiewa w obecności tego Al.’Kadara, a ona nigdy się nie myli. To na pewno coś znaczy. Czuję, że nadciągają poważne kłopoty. W tym chłopaku jest coś dziwnego, niebezpiecznego. Obyśmy tylko nie pożałowali, że go zatrudniliśmy.
.......................................................................................
Betowała kot_w_butach

6 komentarzy:

  1. Boże, jaki odcinek. Taki... Szybki. Tyle się stało! Nie mam pojęcia jeszcze na razie co o tym sądzić. Nie mogę się doczekać by zobaczyć, co z tego wyjdzie. Dodaj szybko proszę kolejny odcinek!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurka, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy! Ciekawa jestem, co się teraz stanie. Zrobi te testy DNA? Czy między księciem a ochroniarzem coś zajdzie? Dodaj proszę szybko notę i WENY!

    OdpowiedzUsuń
  3. No powiem ci że orginalny pomysł i napewno polepszy jeszcze i tak świetne opowiadanie:) Będzie ciekawie:) I czy dowiedzą się prawdy? Dużo weny i pisz szybko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie to takiego obrotu spraw spodziewałam się już wcześniej, gdy Ami był w Akademii, ale w ten sposób, gdy chłopcy są starsi, będzie na pewno duuużo ciekawiej. Tak więc egoistycznie, dla własnej przyjemności życzę ci weny i pozdrawiam * IVE

    OdpowiedzUsuń
  5. O nareszcie nowy rozdział;D Wow co się porobiło ale przyznam że podoba mi się taki obrót sprawy;) mam nadzieje że między Sevim a jego narzeczonym wszystko się ułoży. Czekam na następny rozdział i jak można to proszę jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  6. a jednak chyba nie Liam jest tym mężczyzną z promu i Ami chyba jeszcze trochę na niego poczeka, pomyliłam się, jak spotkał się z Sevi'm to myślałam że szykuje się nam kazirodczy związek...i chyba taki się szykuje, trochę dziwię się, że dopiero po paru tygodniach Yuriko wpadł na to, że Ami jest bardzo podobny do Sevi'ego, mam tylko nadzieję, że jak to się wyda to stwierdzą, że kochają się jak braci i żaden nie będzie cierpiał:(

    Nana

    OdpowiedzUsuń