Sevi stał na
palcach i wyglądał przez okno. Ubrany w skromny, ciemny surdut, który
podprowadził swojemu lokajowi nie przypominał zupełnie tego świetnego księcia,
jakiego na co dzień widywali jego poddani. Platynowe włosy będące znakiem rozpoznawczym
zmienił zaklęciem na kasztanowe. Dzięki temu skromnemu kamuflażowi mógł
swobodnie poruszać się nie tylko po zamku, ale i całej okolicy. Zapadła już
noc. Mrok rozjaśniały tylko uliczne latarnie. Chłopcu udało się dostrzec wysoką
sylwetkę idącą wolno pod murem pałacu.
– To na pewno Amitai. - Poznałby go nawet w zupełnych ciemnościach. Teraz wystarczy tylko pójść za nim w pewnej odległości by się nie zorientował, że był śledzony. Przełożył nogę przez parapet by zeskoczyć na ziemię, kiedy nagle ktoś złapał go od tyłu w tali i wciągnął z powrotem do środka. Szarpnął się i odwrócił przodem do napastnika.
– To na pewno Amitai. - Poznałby go nawet w zupełnych ciemnościach. Teraz wystarczy tylko pójść za nim w pewnej odległości by się nie zorientował, że był śledzony. Przełożył nogę przez parapet by zeskoczyć na ziemię, kiedy nagle ktoś złapał go od tyłu w tali i wciągnął z powrotem do środka. Szarpnął się i odwrócił przodem do napastnika.
- Dokąd się wybierasz
Słońce? – Usłyszał kpiący głos narzeczonego. – Mieliśmy dzisiejszy wieczór
spędzić razem.
- Spadaj do
swoich kochasiów! Nie mam czasu na przepychanki z tobą – warknął rozzłoszczony
Sevi.
- Daj
spokój. To wszystko twoja wina. Mam swoje potrzeby, a ty ciągle mnie odpychasz.
Co więc mam robić? Muszę sobie jakoś radzić – odparł mężczyzna bez
najmniejszego poczucia winy w głosie.
- Bzykaj się
z kim chcesz, tylko się ode mnie odczep. To, że ci darowałem ostatni wyczyn nie
znaczy, że pójdę z tobą do łóżka. Śpieszę się – chłopak uwolnił się z rąk
mężczyzny i znowu zaczął gramolić się przez parapet.
- Nie mów,
że ten obcy ci się podoba. Od kiedy tu przyjechał zupełnie przestałeś
zwracać na mnie uwagę.
- Nie jęcz.
Nie jestem ci nic winien. Nie lubisz go, bo obił ci twarzyczkę – wykrzywił się
do narzeczonego z pogardą Sevi i zwinnie przeskoczył na drugą stronę.
- Wracaj tu
natychmiast, albo powiem twojemu ojcu jak się zachowujesz! – Krzyknął za nim
rozgniewany mężczyzna.
- Palant i
skarżypyta! – Książę z ironicznym uśmieszkiem pokazał mu język i nic sobie nie
robiąc z pogróżek pognał w mrok. Musiał się śpieszyć jeśli nie chciał zgubić
oddalającego się coraz bardziej Amitaia. Jego ochroniarz skręcił w pobliski
zaułek i wszedł do dobrze znanej wszystkim dworzanom karczmy. Tutaj większość z
nich przychodziła się zabawić i wypić coś mocniejszego.
- Eh ci faceci. Wszyscy diabła warci. Następny wybrał się na poszukiwanie nocnych przygód –burczał do siebie niezadowolony Sevi. Wszedł do zadymionego, słabo oświetlonego wnętrza i dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Panował straszny tłok. Dzisiaj był dzień wolny od pracy więc większość młodych ludzi przyszła się tu odprężyć. W kąciku po prawej stronie dostrzegł w końcu Amitaia. Niestety miał już towarzystwo. Na jego kolanach z błogim uśmiechem na buzi siedział nie kto inny jak nowy sekretarz ojca.
– A to przedsiębiorczy smarkacz. Dopiero od kilku dni na dworze i już przystawia się do mojego ochroniarza. Nie puszczę mu tego płazem. – Błękitne oczy Sevi zamieniły się w płynny lód. Nie miał pojęcia jak bardzo w tej chwili przypominał swojego ojca. Nie minęło nawet kilka sekund jak jego delikatną buzię rozjaśnił podstępny uśmieszek. Wyszedł przed karczmę i pod pierwszym z brzegu drzewem złapał sporego chrząszcza, który od razu zaczął bojowo potrząsać szczypcami. Potem wrócił do środka i zaczekał na odpowiedni moment. Kiedy mężczyźni poszli tańczyć do drugiego pomieszczenia, podszedł do ich stolika i wrzucił plującego cuchnącą substancją robala prosto do drinka sekretarza. W wysokiej szklance z kolorowego szkła na pierwszy rzut oka nic było widać niczego podejrzanego. Chłopak ukrył się w pobliżu w najciemniejszym zakątku i cierpliwie czekał na efekty swoich działań. Wrócili po kilkunastu minutach i rozgrzani tańcem rzucili się na napoje. Mniejszy mężczyzna po pierwszym łyku pozieleniał i zakrywając dłonią usta pobiegł w kierunku łazienki.
– Dobrze ci tak paskudny napaleńcu – pomyślał z satysfakcją Sevi. Zobaczył jak zaskoczony Ami siada za stolikiem patrząc z niepokojem na znikającego towarzysza. Książę z niewinną minką podszedł do ochroniarza, uśmiechnął się do niego słodko i bez słowa wsunął mu się na kolana.
- Eh ci faceci. Wszyscy diabła warci. Następny wybrał się na poszukiwanie nocnych przygód –burczał do siebie niezadowolony Sevi. Wszedł do zadymionego, słabo oświetlonego wnętrza i dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Panował straszny tłok. Dzisiaj był dzień wolny od pracy więc większość młodych ludzi przyszła się tu odprężyć. W kąciku po prawej stronie dostrzegł w końcu Amitaia. Niestety miał już towarzystwo. Na jego kolanach z błogim uśmiechem na buzi siedział nie kto inny jak nowy sekretarz ojca.
– A to przedsiębiorczy smarkacz. Dopiero od kilku dni na dworze i już przystawia się do mojego ochroniarza. Nie puszczę mu tego płazem. – Błękitne oczy Sevi zamieniły się w płynny lód. Nie miał pojęcia jak bardzo w tej chwili przypominał swojego ojca. Nie minęło nawet kilka sekund jak jego delikatną buzię rozjaśnił podstępny uśmieszek. Wyszedł przed karczmę i pod pierwszym z brzegu drzewem złapał sporego chrząszcza, który od razu zaczął bojowo potrząsać szczypcami. Potem wrócił do środka i zaczekał na odpowiedni moment. Kiedy mężczyźni poszli tańczyć do drugiego pomieszczenia, podszedł do ich stolika i wrzucił plującego cuchnącą substancją robala prosto do drinka sekretarza. W wysokiej szklance z kolorowego szkła na pierwszy rzut oka nic było widać niczego podejrzanego. Chłopak ukrył się w pobliżu w najciemniejszym zakątku i cierpliwie czekał na efekty swoich działań. Wrócili po kilkunastu minutach i rozgrzani tańcem rzucili się na napoje. Mniejszy mężczyzna po pierwszym łyku pozieleniał i zakrywając dłonią usta pobiegł w kierunku łazienki.
– Dobrze ci tak paskudny napaleńcu – pomyślał z satysfakcją Sevi. Zobaczył jak zaskoczony Ami siada za stolikiem patrząc z niepokojem na znikającego towarzysza. Książę z niewinną minką podszedł do ochroniarza, uśmiechnął się do niego słodko i bez słowa wsunął mu się na kolana.
- Na boginię
Sevi, co ty tutaj robisz? – Sapnął zaskoczony Al’Kadar. – Miałeś spędzić
wieczór z narzeczonym. Złaź natychmiast, jeszcze cię ktoś rozpozna i będzie
draka – próbował zrzucić na ziemię chłopca. Ten jednak miał inne plany. Złapał
się go mocno za szyję i ani myślał puścić.
- Dave znowu
się na mnie obraził, więc się nim nie przejmuj. Powiedział nawet, że doniesie
na mnie ojcu – książę wydął pełne usta i prychnął pogardliwie.
- Sevi,
niepotrzebnie się z nim drażnisz. Co zrobisz jak spełni swoją groźbę? Wiesz, że
cesarz jest nadal na ciebie zły - mężczyzna wbrew swojej woli nie mógł oderwać
wzroku od różowych warg. Tymczasem chłopiec wiercił się na jego udach to w
jedną to w drugą stronę, pobudzając nieświadomie jego tak dawno nie używany organ.
Dzisiaj po raz pierwszy od kilku tygodni miał nadzieję na gorącą randkę, a ten
rozpuszczony bachor wszystko zepsuł.
- Skoro już
tu jestem, to możemy się trochę zabawić prawda? – Dzieciak zrobił szczenięce
oczka i nieśmiało musnął ustami jego policzek. Ami westchnął ciężko i wzruszył
ramionami. Nie miał pojęcia dlaczego tak strasznie ciężko przychodziło odmówić
czegokolwiek temu smykowi. Miał nieodparte wrażenie, że owinął go sobie wokoło
małego paluszka. Musiał się strzec, bo ta buzia słodkiego aniołka kryła diabelski
charakterek. Wiedział, że jego podopieczny jest niesamowitym spryciarzem i
jeśli za bardzo mu ulegnie wyprowadzi go na manowce.
- Dobrze,
ale tylko na godzinę. Potem grzecznie wrócisz do domu – odezwał się mężczyzna w
duszy przeklinając się za słabość do tego liska. Sevi pisnął zachwycony. Zerwał
się na równe nogi i pociągnął nieco opierającego się Amitaia na parkiet. Grali
jakiś wolny kawałek, który idealnie pasował do lęgnącego się w główce chłopaka
planu. Wtulił się beztrosko w ramiona opiekuna i zaczął kołysać się do rytmu.
Spojrzał mu w oczy i z najniewinniejszym uśmieszkiem zaczął się o niego ocierać
w tańcu. Odwrócił się plecami do partnera i przycisnął tyłek do jego
podbrzusza. Mężczyzna zagryzł wargi i cicho syknął. Kręcąca się na wszystkie
strony mała dupcia wzbudzała w jego dolnych partiach coraz większy płomień. Jak
tak dalej pójdzie to rozdziewiczy dzisiaj tego łobuza, a cesarz potem utnie mu klejnoty.
- Koniec
wycieczki. Wracamy do pałacu – szepnął do szpiczastego ucha. Złapał protestującego
chłopaka pod pachę i wyniósł go z zatłoczonej izby na zewnątrz.
- Obiecałeś
godzinę i nie dotrzymałeś słowa – naburmuszył się zarumieniony książę. Miał
nadzieję, że uda mu się dzisiaj zburzyć mur jakim obwarował się jego opiekun.
Zawsze trzymał lekki dystans i nie pozwalał mu zbytnio się ze
sobą spoufalać. Traktował po przyjacielsku, jak młodszego, nieco szalonego brata. Seviemu z
początku to wystarczało, ale szybko przekonał się, że chciałby o wiele bliższych relacji.
Dawał mu to do zrozumienia najlepiej jak potrafił, ale Ami pozostał
niewzruszony. Jak tylko próbował czegoś więcej niż drobne czułości odsuwał się
od niego stanowczo. Tak było i tym razem. Al’Kadar odprowadził księcia pod same
drzwi sypialni i pożegnał się z nim skinieniem głowy.
- Powinieneś
już się położyć. Jutro od rana masz zajęcia – mężczyzna uśmiechnął się do niego
i wepchnął do pokoju. Chłopiec, który przez cały wieczór snuł coraz śmielsze
fantazje zwinnie zbliżył się zwinnie i wpił mu w usta. Te twarde wargi
były takie nęcące. Najwspanialsze słodycze cesarstwa nie mogły się równać z ich
smakiem. Sevi przylgnął do niego desperacko i objął mocno za szyję.
- Zostań ze
mną – wyszeptał nieśmiało zdobywając się na niewiarygodną odwagę. W głębi
swojego drżącego serca miał nadzieję, że Amtai czuje do niego coś więcej niż
zwykłą przyjaźń. Musiał się przekonać. Tak bardzo go pokochał. On, który zawsze
wyśmiewał się ze wszystkich zakochanych , zauroczył się w tym mężczyźnie od
pierwszego wejrzenia. Przez te kilka tygodni robił wszystko by zasłużyć na jego
uwagę. Nie miał pojęcia czy te starania odniosły jakiś skutek. Opiekun
potrafił po mistrzowsku ukrywać swoje prawdziwe uczucia.
- Pproszę
powiedz coś. Nnie trzymaj mmnie dłużej w niepewności – wyjąkał.
- Dziecko, o
czym ty mówisz? Przestań się mną bawić. Jestem tylko człowiekiem i mogę zrobić
coś, czego potem oboje będziemy żałować – Ami oderwał ręce chłopca od siebie i
odsunął na bezpieczną odległość. Nie patrzył na twarz. Widok jego
załzawionych oczu mógłby spowodować, że łatwo zmieniłby zdanie.
– A więc to
tak? Wolisz się bzykać z tym chuderlawym sekretarzem? W czym jestem od niego
gorszy?! – Krzyknął zupełnie załamany książę. - Zostaw mnie samego. Nie będę
cię już dłużej nękał – z całej siły
próbował zapanować nad ogarniającą go rozpaczą. Nie chciał aby opiekun
zauważył jak bardzo cierpi. Odwrócił się gwałtownie, podszedł do łóżka i rzucił
się na kołdrę. Schował buzię w poduszce i gryzł z całej siły jej róg, aby nie
wybuchnąć gwałtownym szlochem.
-Sevi,
myślę, że powinienem złożyć rezygnację. Nie chcę, abyś przeze mnie był
nieszczęśliwy. Masz wspaniałych rodziców i narzeczonego. Wkrótce o mnie
zapomnisz.
- Co ty
powiedziałeś?! – Chłopiec wystrzelił łóżka jak z procy i momentalnie znalazł się
przed zaskoczonym Al’Kadarem. – Naprawdę chcesz mnie zostawić?!
- Tak będzie
dla ciebie najlepiej – łagodnie tłumaczył mu Ami. Książę jednak tego nie
słyszał. Osunął się przed mężczyzną na kolana i wtulił rozczochraną głowę w
jego talię.
- Co mam zrobić, abyś uwierzył, że cię kocham? Dlaczego masz mnie za dziecko? Mam tyle
samo lat co ty – wyszeptał chłopiec i rozszlochał się na dobre. – Jeśli, jeśli
rzeczywiście nic do mnie nie czujesz, to odejdź i daj mi umrzeć w spokoju, bo
ja nie wyobrażam już sobie życia bez ciebie – łzy płynęły mu obficie po twarzy
i wsiąkały w koszulę sparaliżowanego tym wyznaniem mężczyzny. Ami nie był
głupcem . Zdawał sobie sprawę, że chłopiec od pewnego czasu się w nim
podkochuje. Nie spodziewał się jednak żadnego głębokiego uczucia z jego strony.
Ot, zwykłe szczenięce zadurzenie i tyle. Tymczasem teraz miał przed sobą
całkowicie zdruzgotanego młodzieńca, który trząsł się jak w febrze i mówił o
śmierci. Zupełnie stracił głowę. Nad swoimi uczuciami do tego dzieciaka nigdy
się nie zastanawiał. Nie mógł. Cesarz mu zaufał i powierzył syna jego opiece. Na
pewno nie będzie zadowolony, że dopuścił do czegoś takiego.
- Malutki
wstań. Porozmawiajmy rozsądnie – usiłował uspokoić zrozpaczonego księcia.
Podniósł go z klęczek, po czym wziął na ręce. Zaniósł do łóżka i ostrożnie ułożył w pościeli.
Ten złapał go kurczowo za ramię, jakby bał się, że odejdzie i już więcej go nie
zobaczy.
- Nawet
jeśli mnie nie kochasz zostań dzisiaj ze mną. Chcę należeć do ciebie. Spałeś na
pewno z wieloma mężczyznami, więc co ci szkodzi zrobić to ze mną? – Żebrał
drżącymi wargami Sevi, kompletnie pozbywając się resztek dumy.
- Głuptasie
jesteś jeszcze taki młodziutki i niewinny. Nie wiem czy ty do końca sobie
zdajesz sprawę, o co mnie prosisz. Jeśli jednak tak bardzo tego chcesz i masz cierpieć, to zrobię co zechcesz. W żadnym wypadku nie myśl, że
jesteś gorszy od innych. Jak taki piękny, słodki chłopak mógłby mi się nie
podobać? – Ami wzruszył ramionami nad swoją słabością do tego
dzieciaka i zaczął powoli odpinać mu koszulę.
-Jak jego ojciec się o tym dowie, zafunduje mi długą i bolesną śmierć. Dlaczego nie potrafię mu niczego odmówić? Ten mały lisek doprowadzi mnie kiedyś do obłędu. - Z westchnieniem zachwytu, schylił się i pocałował różowy sutek, który właśnie ukazał się jego zafascynowanym oczom. Książę pisnął i wygiął się w łuk pod wpływem pieszczoty. Patrzył w oczy Amitaia z taką miłością i czułością, że ciało mężczyzny w ciągu kilku sekund zapłonęło pożądaniem jakiego nigdy wcześniej nie czuł do nikogo. Całował i pieścił uległego chłopca, który tak wspaniale reagował na najdelikatniejsze nawet muśnięcie palców. Nie wiedział kiedy pozbył się ich ubrań. Różowa mgiełka szczelnie otoczyła obu, nie pozwalając na żadną rozsądniejszą myśl.
-Jak jego ojciec się o tym dowie, zafunduje mi długą i bolesną śmierć. Dlaczego nie potrafię mu niczego odmówić? Ten mały lisek doprowadzi mnie kiedyś do obłędu. - Z westchnieniem zachwytu, schylił się i pocałował różowy sutek, który właśnie ukazał się jego zafascynowanym oczom. Książę pisnął i wygiął się w łuk pod wpływem pieszczoty. Patrzył w oczy Amitaia z taką miłością i czułością, że ciało mężczyzny w ciągu kilku sekund zapłonęło pożądaniem jakiego nigdy wcześniej nie czuł do nikogo. Całował i pieścił uległego chłopca, który tak wspaniale reagował na najdelikatniejsze nawet muśnięcie palców. Nie wiedział kiedy pozbył się ich ubrań. Różowa mgiełka szczelnie otoczyła obu, nie pozwalając na żadną rozsądniejszą myśl.
…………………………………………………………………………
Tymczasem
gdzieś po drugiej stronie rozległego cesarstwa Sheridanu Yuriko obudził się
właśnie z paskudnego koszmaru. Usiadł gwałtownie na łóżku, głośno wciągając
powietrze. Jeszcze nie całkiem rozbudzony przytulił się do piersi męża.
- Ashlan
śpisz? – Wyszeptał cichutko drżącym z emocji głosem.
- Co się
dzieje kochanie? – Mężczyzna przygarnął go do siebie nie otwierając oczu.
- Stało się
coś strasznego? Dziwnie się czuję. Jakby świat na chwilę się zatrzymał.
- To tylko
sen skarbie, śpij dalej i przestań się
zamartwiać o całą galaktykę. Gdyby to była prawda to już byśmy o tym wiedzieli.
Nasze łącza działają niezawodnie – rozsądnie tłumaczył wystraszonemu mężczyźnie
cesarz.
- Oh, może
masz rację. Ostatnio jestem strasznie przewrażliwiony.
................................................................................
Betowała kot_w_butach
wow *_* wspaniały rozdział, aww, pisz szybciutko dalej, xd
OdpowiedzUsuńJa chce szybciutko ich scenkę łóżkową cdn ;3
Twoja Maru ;3
Uuu coraz ciekawiej^^ brotherXbrother. Szybciutko daj następną ;D
OdpowiedzUsuńNo i jest ciekawiej, tylko czemu tak krótko, bo domyślam się, że to koniec scenki. Naprawdę jestem ciekawa jak rozwinie się ta historia, kiedy wyjdzie na jaw, że Ami i Sevi są braćmi i jak to wpłynie na ich związek, jak zareagują tatusiowie. Och już nie mogę się doczekać kolejnych odcinków. Pozdrawiam * IVE
OdpowiedzUsuńbracia..bliźniacy *.*
OdpowiedzUsuńawww kocham! ^^
ale tak przerwałaś! a ja liczyłam na opisik ładny no! ;p
ciekawi mnie wiele rzeczy..
jak zareagują, gdy się dowiedzą, że są braćmi... co na to Ashlan i Yuriko... albo co by było jakby tak teraz Savi zaszedł w ciążę... jakby były sprawy z jego narzeczonym i wgl! dziewczyno nakręciłam się i czekam na kolejny rozdział ;)
Piękny rozdział:) Tak brakuje opisu, ale wiem że na Ciebie można liczyć i jeszcze coś wymyślisz:). No ciekawe co teraz kto pierwszy dowie się prawdy? i czy wszystko dobrze się ułoży:) dużo weny i pisz pisz bo nie mogę się doczekać następnej notki
OdpowiedzUsuńMiło się czytało, jednak takie zakochanie Seva jakoś mi się nie spodobało. W końcu zakochał się tak szybko w ,,swojej niance'' i do tego chce mu się oddać. Choć jak to się mówi, miłość nie wybiera.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejną notkę.
jak ja kocham kazirodcze związki braci *q* @.@ ^o^ . jak nie dasz fapfap scenki w 9 rozdziale to bd płackać po nocach ;_;
OdpowiedzUsuńa jednak się stało... nie wiem jakie realia panują w tamtym świecie, ale nie czuję żeby zbliżało się szczęśliwe zakończenie...:(
OdpowiedzUsuńNana
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńAn