poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 9


   Sevi zasiadł do rodzinnego śniadania z błogą miną i z nie całkiem przytomnym wyrazem twarzy. Wspomnienia z ubiegłej nocy cały czas napływały do jego głowy nie dając mu spokoju. Muszą to jeszcze powtórzyć. Znajdzie jakiś sposób żeby namówić do tego Amitaia. Czuł się niesamowicie szczęśliwy. Gdyby wiedział, że to takie wspaniałe uczucie już dawno zaciągnąłby go do łóżka.
-Pierwszy raz widzę cię w tak dobrym humorze, tak wcześnie rano. Czyżby to możliwość pójścia na wykłady tak bardzo cię cieszyła? – Pokpiwał sobie z syna cesarz.
- No wiesz, zawsze byłem pilnym uczniem, tylko ty mnie nie doceniasz – nadął się Sevi. – Jak możesz tak wątpić w swojego jedynego syna?
- Mój ty mały mądralo, ja cię po prostu dobrze znam – uśmiechnął się Ashlan i klepnął wstającego od stołu chłopaka w tyłek.
- Aaaaa… jak mogłeś! – Zaskomlał, łapiąc się za pośladki i krzywiąc się z bólu.
- Chwila! – Ojciec chwycił go za pasek. – Ledwo cię dotknąłem, skąd więc ten pisk? – Spojrzał na chłopaka podejrzliwie.
- Sevi, czy ty uprawiałeś wczoraj seks? – Zapytał bezpośredni jak zwykle Yuriko.
- Nie mów mi, że się komuś oddałeś?! Powiedz jak się nazywa ten przeklęty pedofil, żebym mógł go obedrzeć ze skóry kawałek po kawałku!! – Ryknął na chłopca Ashlan potrząsając nim jak kociakiem.
-Chyba nie myślisz, że ci powiem? Nie pozwolę, żebyś zrobił mu krzywdę! – Sevi usiłował się wyrwać ojcu.
-Kochanie uspokój się, on już jest prawie dorosły! – Usiłował uspokoić męża Yuriko.
- Dowiem kto śmiał tknąć mojego małego synka i przećwiczę na nim najnowszą serię tortur jaką ostatnio zaprezentowano mi w Akademii Wojskowej. Dajcie mi mój miecz! – Krzyknął cesarz, puścił chłopca i wybiegł z jadalni z mordem w oczach.
- Tatusiu, dlaczego go nie powstrzymałeś? Jeszcze faktycznie narobi jakiś głupstw! – Zaniepokojony Sevi potrząsnął ręką księcia.
- Musi się gdzieś wyżyć. Niech sobie pobiega. Jak mu złość trochę przejdzie, to z nim porozmawiam. Szczerze mówiąc ja też jestem na ciebie zły. Mam tylko nadzieję, że nie oddałeś byle komu swojego dziewictwa – westchnął Yuriko patrząc uważnie na syna.
- No wiesz, jesteś jak ojciec! – Prychnął oburzony chłopak. – Jak by mi było wszystko jedno poszedłbym do Dave’a.
- Więc to nie był on? W takim razie kto? – Zapytał coraz bardziej podenerwowany Yuriko.
-Nie ma mowy, bo jeszcze ci się wymsknie przy Jego Wysokości. Powiem ci tylko, że to ja go poprosiłem o spędzenie ze mną nocy, ponieważ naprawdę go kocham. Nie wiem dlaczego nikt nie wierzy, że jestem zdolny do jakiś głębszych uczuć. Macie mnie za jakiegoś głupka bez serca! Tak? – Powiedział Sevi i usta zaczęły mu drgać od powstrzymywanego płaczu.
- Ależ dziecko, ja nic takiego nie mówiłem!  Nie wiem kto to jest i martwię się, czy ten człowiek jest godny twoich uczuć – Yauriko pogładził syna po jasnej główce. – Nie płacz. Przykro mi, że zepsuliśmy twój dobry nastrój.
- W porządku, już przestaję się mazać. – Otarł łzy rękawem.
– Jeśli cię tak boli, no wiesz gdzie, to mam taki żel gojący w kilka sekund takie rany. Niech twój ukochany ci go zaaplikuje. Chyba, że chcesz, abym ja to zrobił – roześmiał się Yuriko z przerażonej i czerwonej jak jabłuszko twarzy Seviego. Skinął na służącego, który po chwili wrócił z małą buteleczką. Chłopiec wziął od niego lekarstwo rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Skarbie, mam do ciebie prośbę. Jak już dotrzesz do Akademii przyślij mi swojego ochroniarza, mam do niego sprawę. Nie będzie ci już potrzebny – książę uśmiechnął się do syna, ale widać było, że coś zaprząta jego myśli. Najwyraźniej bardzo się czymś martwił.
- Tatusiu, to naprawdę porządny chłopak, więc przestań się tak tym przejmować. Nie oddałbym serca jakiemuś nieudacznikowi. – Następca tronu Sheridanu pocałował Yuriko w policzek i wybiegł z pokoju.
…………………………………………………………………

   Rozpędzony Sevi nie rozglądał się na boki. Chciał jak najszybciej zobaczyć się z Amitaiem. W holu wpadł na jakiegoś mężczyznę, który unieruchomił go w swoich ramionach. Zaczął się szarpać, ale po chwili przestał chichocząc.
- Tak bardzo mnie pragniesz, że nie chcesz wypuścić z rąk? – Pocałował w usta zaskoczonego Al’Kadara.
- Przestań, bo jeszcze ktoś nas zobaczy i będzie awantura – wyszeptał mu do ucha Ami gryząc go w szyję. - Jesteś niemożliwy. Co masz w tej kieszeni? Gniecie mnie w brzuch – zapytał.
- Soczek – odparł z niewinną minką chłopiec, niestety na buzię wpełznął mu zdradliwy rumieniec. Nawet się nie spostrzegł, kiedy mężczyzna zwinnie wyciągną żel i zaczął sylabizować napis.
- Oddaj to! Nie czytaj tego! – Ogromnie zmieszany książę usiłował mu wyrwać z ręki buteleczkę.
-Maluszku, czyżby twoja śliczna dupcia bardzo cię piekła? – Roześmiał się Ami zaciskając dłonie na pośladkach chłopaka.
-Ooch…! Puszczaj draniu, to boli – zaskomlał.
- Już dobrze kochanie – mężczyzna przytulił chłopca do siebie. – Przepraszam. Chodźmy gdzieś. Nie mogę pozwolić żebyś w takim stanie poszedł na lekcję. - Otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia i wciągnął go do środka. Okazało się, że to była niewielka łazienka, wyłożona błękitnymi kafelkami, z ogromną wanną i niewielką umywalką z lustrem.
- No mały, dawaj ten pokiereszowany tyłeczek – uśmiechnął się do chłopca Ami zamykając drzwi na klucz. Ten jednak stał na środku ze spuszczoną głową, tak aby włosy ukryły jego malinowe policzki.
- Mmoże sspróbuję ssam – wyjąkał zawstydzony.
- Lisku, nie ma tutaj nic czego bym już sobie wczoraj dokładnie nie obejrzał. Przestań się krygować jak panna młoda i wypnij pupę – mężczyzna odwrócił go tyłem do siebie i pocałował w słodko pachnący kark. – To będzie chwila, obiecuję. Oprzyj się rękami o brzeg wanny i pochyl mocno do przodu. – Chłopiec ociągając się posłuchał.
- Tylko ostrożnie, naprawdę mnie boli – wyszeptał. Mężczyzna odpiął mu spodnie i opuścił wraz z bielizną. Pogładził krągłe pośladki i delikatnie je rozchylił. Dziurka Sevi rzeczywiście była zaczerwieniona i lekko opuchnięta. Wycisnął na palec trochę żelu i zaczął zataczać wokół niej kółeczka coraz bardziej się do niej zbliżając. Słyszał jak oddech chłopca przyspieszył.
- Rozstaw nogi Słoneczko, będzie mi łatwiej wejść do środka. Nabierz powietrza i rozluźnij się – ujął uda kochanka i rozsunął je szeroko. Powoli zaczął wsuwać palec w jego wnętrze. Niestety przestraszony Sevi spiął się, co mocno utrudniło mu zadanie. Nic nie mówiąc Ami włożył drugą rękę pod jego brzuch i zacisnął ją na twardniejącym penisie. Zaczął pieścić go posuwistymi ruchami, co chwilę zahaczając o sączącą coraz bardziej szparkę.
- Dobrze ci? – Zapytał ochryple chłopca.
- Aaach... Po co zadajesz głupie pytania? – Jęknął Sevi i pokręcił tyłeczkiem. Cała krew zaczęła spływać do jego lędźwi. Wejście zrobiło się takie wrażliwe, że każdy dotyk Al’Kadara powodował w jego ciele rozkoszne dreszcze. Zupełnie zapomniał o wstydzie i bólu. Liczyło się tylko rozkoszne doznanie jakiego dostarczał mu palec mężczyzny, uderzając w jakiś  czuły punkt w jego wnętrzu.
- Skończyłem, mam przestać? – Głos Ami pieścił jego ucho.
- Przestań się ze mną droczyć draniu – wysapał mocno podniecony. – Nie waż się mnie zostawić w takim stanie!
- Rozkaz, Słoneczko – Mężczyzna zaczął mocniej obciągać jego członek, jednocześnie celnie trafiając za każdym razem w prostatę. Nie trzeba było długo czekać, aby chłopiec wytrysnął białym strumieniem krzycząc głośno imię kochanka. Amitai podniósł go, odwrócił i przytulił czule do siebie. Oczyścił zaklęciem i podciągnął spodnie. – Zawsze do usług mój mały książę – ucałował słodkie usta. – Nie możemy długo tutaj zostać, za chwilę musisz być w Akademii.
……………………………………………………………………………

   Yuriko siedział w swoim gabinecie z ponurą miną i wiercił się niespokojnie na fotelu. Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Całym sobą czuł nadejście zbliżającej się katastrofy.
Ile czasu może zabrać droga do Akademii? Gdzie się podział do licha ten chłopak? Muszę dzisiaj sprawdzić czy moje podejrzenia są słuszne. Niech się Ashlan potem ze mnie śmieje. Moja intuicja nigdy mnie nie zawiodła. Dzięki niej wiele razy uniknąłem niebezpieczeństwa. Jak przyjdą wyniki będę mógł w końcu spać spokojnie. – Książę wpatrywał się w drzwi jakby od tego zależało jego życie. Nareszcie się otworzyły i do pokoju wkroczył zdyszany Al’Kadar.
- Przepraszam, że pan musiał na mnie czekać. Sevi miał pewien problem i musiałem mu pomóc go rozwiązać – Amitai pochylił się w przepisowym ukłonie. Ten piękny mężczyzna przed nim fascynował go od pierwszego dnia pobytu w pałacu. Srebrne oczy miał takie ciepłe i łagodne. Było w nim coś, co wprawiało w drżenie jego serce. Jeden uśmiech wystarczał by wprawić go w dobry humor na cały dzień. W obecności cesarskiego małżonka czuł się jak statek, który właśnie zawinął do macierzystego portu.
- Czy ten kłopot nie miał czasem coś wspólnego z żelem jaki mu dałem? – Yuriko wbił w chłopaka uważne spojrzenie.
- Eee…. boo… - plątał się Amitai starając się ze wszystkich sił zapanować nad emocjami. Niestety jego twarz nie chciała go słuchać, swoją barwą przypominała właśnie zachodzące słońce w wietrzny dzień.
- Tak właśnie myślałem – westchnął ciężko Yuriko. –Nie bój się, nie będę cię wypytywał, skoro sam nie chcesz mówić. Mam jednak do ciebie niecodzienną prośbę. Idź zaraz do izby szpitalnej. Tam będzie czekał na ciebie medyk, który pobierze ci krew. Nie bój się, przysięgam, że nie wykorzystam jej do niecnych celów. Chcę tylko coś sprawdzić. Jak przyślą wyniki wyjaśnię ci wszystko dokładniej. – Ami ponownie się ukłonił i już miał odejść kiedy książę ponownie go zatrzymał.
- Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Tym razem będę wymagał od ciebie przyrzeczenia. Proszę cię, abyś przez najbliższe trzy tygodnie powstrzymał się od jakichkolwiek seksualnych gestów w stosunku do Seviego. I nie chodzi tu tylko o jego obolałą pupę. Mam ważny powód, aby tego od ciebie żądać – Yuriko ujął dłoń Al’Kadara i popatrzył mu poważnie w oczy.
- Skoro ma to dla pana takie znaczenie, to się zgadzam. Przysięgam, że do czasu otrzymania wyników, nie tknę Seviego. Wiem panie, że bardzo kochasz syna i nie masz w stosunku do mnie złych zamiarów. Nie masz jednak pojęcia  jak ciężkie zadanie na mnie nałożyłeś.
- Mam dziecko, mam. Ja też kiedyś byłem w twoim wieku. Dziękuję ci, że tak poważnie podszedłeś do sprawy. Pozwól, że dam ci dobrą radę. Unikaj w najbliższym czasie spotkania z cesarzem. Jak zacznie was podejrzewać, to polecą wióry – Ami na takie oświadczenie pobladł gwałtownie i rozejrzał się dookoła. Ukłonił się księciu, rozbawionemu jego przerażeniem i ostrożnie wyjrzał na korytarz. Zaczął się skradać do swojej sypialni jak prawdziwy łowca w trakcie niebezpiecznej misji.
……………………………………………………………………………

   Po umówionym czasie trzech tygodni w salonie Yuriko zebrali się wszyscy, którzy mogli być bezpośrednio zainteresowani wynikiem testów DNA, jakie przeprowadzili cesarscy medycy. Ashlan siedział w fotelu i patrzył z politowaniem na miotającego się po pokoju zniecierpliwionego męża.
- Kochanie usiądź wreszcie, bo wydeptasz w tym kobiercu dziurę. Zebraliśmy się tu tylko po to, byś wreszcie wyleczył się z tej dziwnej obsesji o drugim bliźniaku. Chłopcy spocznijcie – wskazał na stojącą w pobliżu kanapę. - Nie ma sensu abyście miotali się razem z księciem. Zróbcie mu miejsce, niech sobie pobiega – Sevi z Amitaiem ulokowali się wygodnie na wskazanym miejscu.
- O co chodzi z tym drugim bliźniakiem? – Zapytał zaciekawiony Al’Kadar.
- Nie mam pojęcia, ale oni czasem o to się sprzeczają – odparł Sevi, przytulając się ukradkiem do jego boku.
- Mały jak chcesz, żebym przetrwał w jednym kawałku, to się odsuń na przepisową odległość. Twój ojciec podobno nieźle włada świetlnym mieczem – powiedział cicho, przyglądając się z uwagą trzem mężczyznom, którzy właśnie wkroczyli dostojnie do salonu.
- O widzę, że moi medycy bardzo poważnie wzięli sobie do serca twoje zlecenie kochanie. Nie spodziewałem się takiej procesji – odezwał się cesarz, wskazując nowoprzybyłym miejsca siedzące. Najstarszy z nich nisko ukłonił się władcy i odezwał się poważnym i uroczystym głosem.
- Wasze Wysokości, zlecenie było rzeczywiście niezwykłe. Wyniki zaś tak zaskakujące, że poprosiłem największe autorytety w cesarstwie – tu skinął z szacunkiem głową swoim towarzyszom – aby je potwierdzili. Przeprowadziliśmy szczegółowe testy i wielokrotnie je powtórzyliśmy, aby uzyskać całkowitą pewność. Oto co udało się nam ustalić. Rozwiną jakiś dokument zaopatrzony pieczęciami. - Wszyscy obecni zawiśli na jego ustach. Skoro ci uczeni pofatygowali się osobiście przekazać wiadomość, musiało być to coś bardzo istotnego dla całego cesarstwa Sheridanu.
..............................................................................................
Betowała kot_w_butach

7 komentarzy:

  1. kyaaa!!! Skończyć w takim momencie ?! buu,, to nie fair,, ja tak nie chce >_<
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału,, umrę bez rozdziału,, ratuj biedną Maru xD
    Twoja niecierpliwa Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  2. ło rzesz w końcu sie dowiedzą *o* . dalej dalej kolejny rozdział cęę >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, chyba wykituje, mam nadzieje że często dodajesz notki, bo znajdę i... nie no nie zabije bo kto doda następną notke... no kto? Mogę powiedzieć jedno...nie usiedzę w miejscu...mrau...czekam na kolejną notkę >,<

    OdpowiedzUsuń
  4. jak możesz przeywać w takim momencie?! T.T
    czekam na kolejny rozdzialik! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale Ci nie wyszło drętwo tylko świetnie ale to już wiesz:) A to że przerwałaś w takim momencie to czekam na następną szybko bo to będzie bardzo ciekawe ich reakcja:) Ty to umiesz namieszać:) Dużo weny i szybciutko nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogłaś przerwać w takim momencie ?! Myślałam że czytałam już większość ciekawych historii ale Twoje opowiadania zawsze mnie zaskakują.Są rewelacyjne. Dobrze wiem co mówię bo przed chwilką skończyłam czytać je wszystkie.
    Ps.1. Zajęło mi to jakieś cztery dni! ;)

    Ps.2. Muszę się przyznać że to mój pierwszy komentarz który napisałam bez zaznaczania w okienku na dole "Anonimowy". Mam nadzieję że jak na pierwszy raz nie jest źle i nie masz mi za złe że zaśmiecam Ci bloga jakimś mało kreatywnym komentarzem

    Czekam na Twoją kolejną notkę!

    OdpowiedzUsuń
  7. no i teraz nastąpi tragedia dla chłopców, chyba Ami gdzieś wyrusz, tak mi się zdaje, biedni chłopcy, jesteś dla nich okrutna:(((

    Nana

    OdpowiedzUsuń