środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 10


- Wasza Cesarska Wysokość pozwoli, że streszczę ten dokument, który pełny jest naukowych, niezrozumiałych nazw. W skrócie chodzi o to, że pan Amitai Al’Kadar jest synem twoim i księcia Yuriko oraz bliźniaczym bratem Seviego. Nie ma tutaj mowy o pomyłce. Zresztą w archiwach biblioteki znaleźliśmy księgi traktujące o podobnych przypadkach. Należałoby poinformować o tym ludność Sheridanu. Myślę, że panowie będą chcieli przedyskutować sprawę w gronie rodzinnym – mężczyzna i jego towarzysze ukłonili się z szacunkiem władcy i opuścili komnatę w której zapanowała głucha cisza.
- Zaraz powiesz, a nie mówiłem – zwrócił się do oniemiałego męża Ashlan. – Pokaż no się chłopcze – cesarz podszedł do Amitaia i postawił go na drżących z emocji nogach. – Rzeczywiście jesteś bardzo podobny do brata tylko wyższy i mocniej zbudowany. Masz moją sylwetkę – pogłaskał go po bladym policzku. – Nie martw się, życie w rodzinie cesarskiej nie jest takie złe, czasami bywają też dobre chwile.
- Ashlan, ty głupku nie strasz chłopaka. Nie widzisz, że zaraz nam tu zemdleje – Yuriko podszedł do chłopca i mocno go do siebie przytulił. – Witaj w domu kochanie. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz – szepnął mu do ucha. Ami przytulił się do niego i przymknął oczy. Jego mózg był pogrążony w kompletnym chaosie. Myśli krążyły bezładnie jak stado spłoszonych ptaków.
- Nieeee…!! Nie zgadzam się! To na pewno jest jakaś pomyłka! – Wrzasnął nagle Sevi, trzęsąc się na całym ciele. – On nie może być moim bratem, to niemożliwe! – Zaczął szczękać zębami w kompletnym szoku. Oczy miał wytrzeszczone, usta sine z trudem utrzymywał się na nogach. Złapał Ashlana za ramię i zaczął nim potrząsać.
- Tato, powiedz coś! Oni kłamali prawda?! – Wybełkotał ledwie zrozumiale.
- Dziecko, co się z tobą dzieje?! Zawsze mówiłeś, że chcesz mieć rodzeństwo! – Cesarz patrzył na syna ogromnie zaskoczony jego reakcją. – Nie chcesz mieć brata?!
- Nie on, nieeee….! – Przeraźliwy krzyk chłopca przeszedł w pisk. Zachwiał się i runął jak kamień na ziemię tracąc przytomność. Ashlan złapał go w ostatniej chwili, wziął na ręce i zaniósł na kanapę.
- Biedactwo, mocno to przeżył. Wezwałem już lekarza. Trzeba mu podać coś na uspokojenie – Yuriko ze łzami w oczach pochylił się nad synem.
- Czy nic mu nie będzie? – Wyszeptał Ami siadając na kanapie i kryjąc twarz w dłoniach. – Co my teraz zrobimy?
- Czegoś tu nie rozumiem. Co się z wami wszystkimi dzieje? Zamiast się cieszyć, że rodzina się powiększyła to wy urządzacie tutaj pogrzeb. Wytłumaczcie o co chodzi bo zaraz mnie tu szlag trafi! – Wzburzony cesarz stał na środku komnaty i groźnie spoglądał to na męża, to na Amitaia.
- Może później porozmawiamy. Teraz wszyscy jesteśmy zbyt zdenerwowani. Pozwól mi zająć się chłopcami. Daj im trochę czasu na oswojenie się z sytuacją – Yriko podszedł do męża i pocałował go czule w usta. – Wiem, że masz jeszcze sporo pracy. Ja się wszystkim zajmę.
- Dobrze, ale to mi się nie podoba. Czuję, że ukrywasz przede mną coś ważnego! –Ashlan oddał mu pocałunek i wyszedł z pokoju.
………………………………………………………………………………
   Sevi obudził się w swojej sypialni kilka godzin później. Mikstura uspokajająca, którą uraczył go lekarz była dosyć mocna. W głowie nadal lekko mu się kręciło. Spojrzał w lewo. Na fotelu spał skulony Amitai. Najwidoczniej czuwał nad nim przez cały czas.
- Bogowie, jak ja bardzo go kocham – myślał zrozpaczony książę. – Oszaleję, jeśli nas rozdzielą. Mam wrażenie, że tatuś się czegoś domyśla. Też bardzo się zmartwił na wieść o tym, że Ami jest moim bratem. – Śpiący na fotelu młodzieniec poruszył się i otworzył oczy. Jego smutne spojrzenie spoczęło na kruchej, jasnowłosej istotce na łóżku.
- Jak się czujesz maluchu? – Zapytał.
- Trochę lepiej – odparł drżącym głosem chłopak. Zsunął się z łóżka, podszedł do brata i usiadł mu na kolanach. – Nie opuścisz mnie? Będziesz mnie nadal kochał? – Usta ułożyły się mu w podkówkę.
- Lisku wstań. Jesteśmy rodzeństwem i to co robisz jest niedopuszczalne! – Ami zrzucił z kolan tulącego się do niego księcia.
- Nie chcesz mnie już? – Wyszeptał cichutko załamany Sevi. Wstał z podłogi i wdrapał się z powrotem na łóżko. Ukrył twarz w poduszce i zaczął szlochać bezradnie gryząc jej róg.
- Przestań, przestań doprowadzać do obłędu nas obu! Jesteś moim bratem i nic tego nie zmieni! Musisz się z tym pogodzić. To koniec – Ami gwałtownie wstał z fotela i wybiegł z sypialni, jakby bojąc się własnych reakcji. Chłopiec zczołgał się jeszcze raz na podłogę, dopełznął do krzesła, wziął koc, którym przykryty był Ami i cały się w niego wtulił. Dygotał jak w febrze. Zamknął oczy i zaciągnął się aromatem. Tak, to było to. Piżmo i płatki róż. Zapach skóry jego kochanka.  Wspomnienia zaczęły napływać, chcąc chyba jeszcze bardziej pogrążyć w cierpieniu udręczoną duszę  księcia.
,,Pamiętał to uczucie szybowania. Unosił się w różowej mgiełce, a leżący obok niego Ami grał na jego drżącym z rozkoszy ciele, jak najprawdziwszy wirtuoz na swoim instrumencie. Każde dotknięcie smukłych palców wzbudzało niesamowite wibracje w najmniejszej nawet cząstce. Czuł, że płonie. Wyginał się i jęczał z każdym pocałunkiem coraz mocniej i głośniej. Zwinny język kochanka wyznaczał na jego skórze ogniste ścieżki. Kiedy mężczyzna zaczął ssać delikatnie jego nabrzmiałe sutki o mało nie spadł z łóżka.
- Kocham cię, kocham cię najbardziej na świecie – krzyczał, wyginając się w łuk.
- Też cię kocham, mój śliczny Lisku – usłyszał namiętny szept. Mężczyzna zsunął się w dół i chuchnął na jego twardego jak stal penisa. – Rzeczywiście bardzo mnie pragniesz malutki – wilgotne ciepło wzięło we władanie jego członka. Teraz już tylko skomlał i piszczał, bezradnie wijąc się w pościeli. Zacisnął pięści na prześcieradle, nie chcąc dopuścić by ta słodka udręka zbyt szybko się skończyła. – Wystarczy , obróć się na brzuch. Temu ponętnemu tyłeczkowi też się należy trochę uwagi. – Spełnił polecenie, ochoczo wypinając się do kochanka. – Jesteś taki piękny – silne dłonie masowały jego pośladki, a język zataczał kółeczka na jego kręgosłupie.
- Weź mnie, dłużej już tego nie wytrzymam – zawołał desperacko.
- Powoli, mamy sporo czasu. Muszę cię przygotować, bo sprawię ci ból – długi szczupły palec, pokryty jakąś śliską substancją, najpierw kilkakrotnie okrążył jego dziurkę, a potem zaczął ostrożnie wsuwał się do środka. – Jesteś strasznie ciasny. Przestań wiercić dupcią Lisku, bo się na ciebie rzucę i zrobię ci krzywdę.
-  Aaaaa…..! – krzyknął, rozpływając się z przyjemności, kiedy Ami natrafił na jakiś tajemniczy punkt w jego wnętrzu. – Jeszcze!
- Jakiś ty niecierpliwy – mężczyzna dołożył drugi i trzeci palec. Rozsuwał je i krzyżował rozciągając mięśnie.
- Nie dręcz mnie i włóż go wreszcie! – odezwał się rozkazująco.
- Wedle życzenia mój Mały Książę – odezwał się ochryple Ami. Chłopiec poczuł jak napiera na niego coś dużego i ciepłego. – Rozluźnij się i rozsuń szerzej nogi. Oddychaj głęboko. Z początku może być nieprzyjemnie, ale to szybko minie – mężczyzna złapał drugą ręką za jego sączącego członka i lekko go uścisnął. Jednocześnie pchnął mocno do przodu wchodząc aż po jądra.
- Ooo….- pisnął. – To boli.
- Spokojnie skarbie zaraz przestanie – Ami przestał się poruszać, dając mu czas na przystosowanie się do nieznanego uczucia rozpierania. Ból rzeczywiście szybko ustąpił, w czym na pewno pomogła dłoń ślizgająca się leniwie po jego członku. Pokręcił się na próbę, a coś w jego wnętrzu nagle rozbłysło tysiącem doznań. Zajęczał i nabił się jeszcze mocniej na penisa kochanka.
- Na co czekasz, zrób coś – wyszeptał ochryple. Mężczyzna tylko na to czekał. Zaczął  się szybko poruszać raz po raz trafiając w prostatę chłopaka. Teraz krzyczeli już obaj, wychodząc sobie naprzeciw i dążąc do spełnienia w niesamowitym tempie. Kilka sekund później  Sevi wytrysnął łkając z rozkoszy. Amitai  po chwili dołączył do niego wołając głośno imię kochanka.”
   Sevi nie potrafił się uspokoić. Nie mógł przejść nad tym co się stało do porządku dziennego. Nie wyobrażał już sobie życia bez Amitaia. 
– Oni chyba wszyscy poszaleli, jeśli myślą, że odrzucę go, bo jest moim bratem. Nie można przestać kogoś kochać na rozkaz. Muszę z nim porozmawiać. Jeśli on mnie odepchnie to nie mam już po co żyć – Książę wstał i słaniając się na nogach wyruszył na poszukiwanie Al’Kadara. Niestety nie zaszedł zbyt daleko, w korytarza natknął się na Ashlana z ponurą miną zdążającego do salonu.
- Dobrze, że jesteś. Mamy zebranie rodzinne – pociągnął chłopaka za sobą. W środku zastali już Yuriko z Amitaiem dyskutujących o czymś po cichu. Na ich widok gwałtownie poderwali się na nogi.
- Żądam wyjaśnień i nie myślcie, że uda się wam mnie oszukać. Siadaj z nimi na kanapie – rzucił groźnie do Sevi.
- To może ja zacznę – podjął wzdychając Yuriko. – Prawdę mówiąc nie wiem, jak mam ci to powiedzieć! Sam zauważyłeś, że Amitai przy pierwszym spotkaniu wywarł na Sevim ogromne wrażenie. Chłopak się w nim zakochał i robił wszystko, żeby zdobyć jego serce. Udało mu się nawet zaciągnąć go do łóżka.
- Tylko mi nie mów, że uprawiali razem seks! – Krzyknął wzburzony cesarz.
- No cóż, tak właśnie było – powiedział ze smutkiem strapiony książę.
- Proszę powiedz, że mi się to śni! – Wrzasnął wściekły Ashlan. – Moi synowie się ze sobą pieprzą! Kurwa! Niech zaraza porwie pokręconych bogów, którzy uknuli tą intrygę. - Mężczyzna złapał się za głowę. - Zaraz mnie tu szlag trafi! Wy – spojrzał zimno na przerażonych chłopców. – Od dzisiaj macie zacząć zachowywać się jak przystało na braci. Jak zobaczę lub usłyszę, że robicie coś dziwnego, to już nigdy się nie zobaczycie!
- Masz rację ojcze – odezwał się cicho Ami – postaram się. To była tylko chwila zapomnienia. Śliczny chłopak zaprosił mnie do łóżka więc skorzystałem okazji. Sevi też pewnie niedługo nie będzie o tym pamiętał – mówił niezwykle opanowanym, chłodnym głosem. Włożył ręce do kieszeni i z całej siły wbił paznokcie w dłonie, aż pociekła z nich krew.
- Weź przykład z brata i przestań histeryzować. Okropnie cię rozpieściliśmy i oto skutki. Przestań się mazać i weź za siebie. Co z ciebie będzie za władca skoro byle co wyprowadza cię kompletnie z równowagi? – Sevi wstał i całkowicie załamany  patrzył to na jednego, to na drugiego. Nie mógł uwierzyć, że takie słowa mogły paść z ust najbliższych mu osób.
- Nie kochasz mnie? – Odezwał się drżącym z emocji głosem.
- Ależ kocham, ale jak brata – odparł spokojnie Al’Kadar. Mały książę pobladł jak ściana, zapadł się w sobie. Jego oczy były pełne niewyobrażalnego bólu. Dusza zaczęła się w nim szarpać jak ptak na uwięzi, nie mogąc dłużej znieść takiego cierpienia. Całe życie mignęło mu przed oczyma w jednym krótkim rozbłysku. – Jestem nikim. Pustą skorupą pozbawioną odrobiny radości. Jak moje życie ma teraz tak wyglądać, to po co mam żyć? Patrzeć na niego i nie móc go dotknąć, przytulić. To piekło! Demony zerwały się z uwięzi,deptają i torturują moje serce. Czuję jak pęka. Babcia zawsze mówiła, że śmierć jest jak sen. Zamykasz oczy i przechodzisz przez bramę do innego świata. Tam o wszystkim zapominasz i możesz zacząć od nowa. Może to nie jest takie złe? – Sevi cofał się powoli w stronę otwartego balkonu.
- Synu bądź mężczyzną i stań na wysokości zadania. Chociaż raz spraw, żebym uznał cię za dorosłego – Ashlan wyciągnął do niego rękę. Chłopiec jak tylko poczuł za sobą próg, przeskoczył go zwinnie i zamknął za sobą drzwi, blokując je najpotężniejszym zaklęciem jakie przyszło mu do skołatanej głowy. Wspiął się na barierkę i spojrzał w dół. Kilkadziesiąt metrów niżej huczał wzburzony ocean. Wysokie fale rozbijały się o ostre skały. Książę nie umiał pływać. Zresztą nawet gdyby tak było, nie miał szans przeżyć spadając z takiej wysokości. Rozpostarł ramiona. Gdzieś z daleka, jakby z innego świata dobiegły go przerażone okrzyki jego rodziny.
..............................................................................
Betowała kot_w_butach


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 9


   Sevi zasiadł do rodzinnego śniadania z błogą miną i z nie całkiem przytomnym wyrazem twarzy. Wspomnienia z ubiegłej nocy cały czas napływały do jego głowy nie dając mu spokoju. Muszą to jeszcze powtórzyć. Znajdzie jakiś sposób żeby namówić do tego Amitaia. Czuł się niesamowicie szczęśliwy. Gdyby wiedział, że to takie wspaniałe uczucie już dawno zaciągnąłby go do łóżka.
-Pierwszy raz widzę cię w tak dobrym humorze, tak wcześnie rano. Czyżby to możliwość pójścia na wykłady tak bardzo cię cieszyła? – Pokpiwał sobie z syna cesarz.
- No wiesz, zawsze byłem pilnym uczniem, tylko ty mnie nie doceniasz – nadął się Sevi. – Jak możesz tak wątpić w swojego jedynego syna?
- Mój ty mały mądralo, ja cię po prostu dobrze znam – uśmiechnął się Ashlan i klepnął wstającego od stołu chłopaka w tyłek.
- Aaaaa… jak mogłeś! – Zaskomlał, łapiąc się za pośladki i krzywiąc się z bólu.
- Chwila! – Ojciec chwycił go za pasek. – Ledwo cię dotknąłem, skąd więc ten pisk? – Spojrzał na chłopaka podejrzliwie.
- Sevi, czy ty uprawiałeś wczoraj seks? – Zapytał bezpośredni jak zwykle Yuriko.
- Nie mów mi, że się komuś oddałeś?! Powiedz jak się nazywa ten przeklęty pedofil, żebym mógł go obedrzeć ze skóry kawałek po kawałku!! – Ryknął na chłopca Ashlan potrząsając nim jak kociakiem.
-Chyba nie myślisz, że ci powiem? Nie pozwolę, żebyś zrobił mu krzywdę! – Sevi usiłował się wyrwać ojcu.
-Kochanie uspokój się, on już jest prawie dorosły! – Usiłował uspokoić męża Yuriko.
- Dowiem kto śmiał tknąć mojego małego synka i przećwiczę na nim najnowszą serię tortur jaką ostatnio zaprezentowano mi w Akademii Wojskowej. Dajcie mi mój miecz! – Krzyknął cesarz, puścił chłopca i wybiegł z jadalni z mordem w oczach.
- Tatusiu, dlaczego go nie powstrzymałeś? Jeszcze faktycznie narobi jakiś głupstw! – Zaniepokojony Sevi potrząsnął ręką księcia.
- Musi się gdzieś wyżyć. Niech sobie pobiega. Jak mu złość trochę przejdzie, to z nim porozmawiam. Szczerze mówiąc ja też jestem na ciebie zły. Mam tylko nadzieję, że nie oddałeś byle komu swojego dziewictwa – westchnął Yuriko patrząc uważnie na syna.
- No wiesz, jesteś jak ojciec! – Prychnął oburzony chłopak. – Jak by mi było wszystko jedno poszedłbym do Dave’a.
- Więc to nie był on? W takim razie kto? – Zapytał coraz bardziej podenerwowany Yuriko.
-Nie ma mowy, bo jeszcze ci się wymsknie przy Jego Wysokości. Powiem ci tylko, że to ja go poprosiłem o spędzenie ze mną nocy, ponieważ naprawdę go kocham. Nie wiem dlaczego nikt nie wierzy, że jestem zdolny do jakiś głębszych uczuć. Macie mnie za jakiegoś głupka bez serca! Tak? – Powiedział Sevi i usta zaczęły mu drgać od powstrzymywanego płaczu.
- Ależ dziecko, ja nic takiego nie mówiłem!  Nie wiem kto to jest i martwię się, czy ten człowiek jest godny twoich uczuć – Yauriko pogładził syna po jasnej główce. – Nie płacz. Przykro mi, że zepsuliśmy twój dobry nastrój.
- W porządku, już przestaję się mazać. – Otarł łzy rękawem.
– Jeśli cię tak boli, no wiesz gdzie, to mam taki żel gojący w kilka sekund takie rany. Niech twój ukochany ci go zaaplikuje. Chyba, że chcesz, abym ja to zrobił – roześmiał się Yuriko z przerażonej i czerwonej jak jabłuszko twarzy Seviego. Skinął na służącego, który po chwili wrócił z małą buteleczką. Chłopiec wziął od niego lekarstwo rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Skarbie, mam do ciebie prośbę. Jak już dotrzesz do Akademii przyślij mi swojego ochroniarza, mam do niego sprawę. Nie będzie ci już potrzebny – książę uśmiechnął się do syna, ale widać było, że coś zaprząta jego myśli. Najwyraźniej bardzo się czymś martwił.
- Tatusiu, to naprawdę porządny chłopak, więc przestań się tak tym przejmować. Nie oddałbym serca jakiemuś nieudacznikowi. – Następca tronu Sheridanu pocałował Yuriko w policzek i wybiegł z pokoju.
…………………………………………………………………

   Rozpędzony Sevi nie rozglądał się na boki. Chciał jak najszybciej zobaczyć się z Amitaiem. W holu wpadł na jakiegoś mężczyznę, który unieruchomił go w swoich ramionach. Zaczął się szarpać, ale po chwili przestał chichocząc.
- Tak bardzo mnie pragniesz, że nie chcesz wypuścić z rąk? – Pocałował w usta zaskoczonego Al’Kadara.
- Przestań, bo jeszcze ktoś nas zobaczy i będzie awantura – wyszeptał mu do ucha Ami gryząc go w szyję. - Jesteś niemożliwy. Co masz w tej kieszeni? Gniecie mnie w brzuch – zapytał.
- Soczek – odparł z niewinną minką chłopiec, niestety na buzię wpełznął mu zdradliwy rumieniec. Nawet się nie spostrzegł, kiedy mężczyzna zwinnie wyciągną żel i zaczął sylabizować napis.
- Oddaj to! Nie czytaj tego! – Ogromnie zmieszany książę usiłował mu wyrwać z ręki buteleczkę.
-Maluszku, czyżby twoja śliczna dupcia bardzo cię piekła? – Roześmiał się Ami zaciskając dłonie na pośladkach chłopaka.
-Ooch…! Puszczaj draniu, to boli – zaskomlał.
- Już dobrze kochanie – mężczyzna przytulił chłopca do siebie. – Przepraszam. Chodźmy gdzieś. Nie mogę pozwolić żebyś w takim stanie poszedł na lekcję. - Otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia i wciągnął go do środka. Okazało się, że to była niewielka łazienka, wyłożona błękitnymi kafelkami, z ogromną wanną i niewielką umywalką z lustrem.
- No mały, dawaj ten pokiereszowany tyłeczek – uśmiechnął się do chłopca Ami zamykając drzwi na klucz. Ten jednak stał na środku ze spuszczoną głową, tak aby włosy ukryły jego malinowe policzki.
- Mmoże sspróbuję ssam – wyjąkał zawstydzony.
- Lisku, nie ma tutaj nic czego bym już sobie wczoraj dokładnie nie obejrzał. Przestań się krygować jak panna młoda i wypnij pupę – mężczyzna odwrócił go tyłem do siebie i pocałował w słodko pachnący kark. – To będzie chwila, obiecuję. Oprzyj się rękami o brzeg wanny i pochyl mocno do przodu. – Chłopiec ociągając się posłuchał.
- Tylko ostrożnie, naprawdę mnie boli – wyszeptał. Mężczyzna odpiął mu spodnie i opuścił wraz z bielizną. Pogładził krągłe pośladki i delikatnie je rozchylił. Dziurka Sevi rzeczywiście była zaczerwieniona i lekko opuchnięta. Wycisnął na palec trochę żelu i zaczął zataczać wokół niej kółeczka coraz bardziej się do niej zbliżając. Słyszał jak oddech chłopca przyspieszył.
- Rozstaw nogi Słoneczko, będzie mi łatwiej wejść do środka. Nabierz powietrza i rozluźnij się – ujął uda kochanka i rozsunął je szeroko. Powoli zaczął wsuwać palec w jego wnętrze. Niestety przestraszony Sevi spiął się, co mocno utrudniło mu zadanie. Nic nie mówiąc Ami włożył drugą rękę pod jego brzuch i zacisnął ją na twardniejącym penisie. Zaczął pieścić go posuwistymi ruchami, co chwilę zahaczając o sączącą coraz bardziej szparkę.
- Dobrze ci? – Zapytał ochryple chłopca.
- Aaach... Po co zadajesz głupie pytania? – Jęknął Sevi i pokręcił tyłeczkiem. Cała krew zaczęła spływać do jego lędźwi. Wejście zrobiło się takie wrażliwe, że każdy dotyk Al’Kadara powodował w jego ciele rozkoszne dreszcze. Zupełnie zapomniał o wstydzie i bólu. Liczyło się tylko rozkoszne doznanie jakiego dostarczał mu palec mężczyzny, uderzając w jakiś  czuły punkt w jego wnętrzu.
- Skończyłem, mam przestać? – Głos Ami pieścił jego ucho.
- Przestań się ze mną droczyć draniu – wysapał mocno podniecony. – Nie waż się mnie zostawić w takim stanie!
- Rozkaz, Słoneczko – Mężczyzna zaczął mocniej obciągać jego członek, jednocześnie celnie trafiając za każdym razem w prostatę. Nie trzeba było długo czekać, aby chłopiec wytrysnął białym strumieniem krzycząc głośno imię kochanka. Amitai podniósł go, odwrócił i przytulił czule do siebie. Oczyścił zaklęciem i podciągnął spodnie. – Zawsze do usług mój mały książę – ucałował słodkie usta. – Nie możemy długo tutaj zostać, za chwilę musisz być w Akademii.
……………………………………………………………………………

   Yuriko siedział w swoim gabinecie z ponurą miną i wiercił się niespokojnie na fotelu. Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Całym sobą czuł nadejście zbliżającej się katastrofy.
Ile czasu może zabrać droga do Akademii? Gdzie się podział do licha ten chłopak? Muszę dzisiaj sprawdzić czy moje podejrzenia są słuszne. Niech się Ashlan potem ze mnie śmieje. Moja intuicja nigdy mnie nie zawiodła. Dzięki niej wiele razy uniknąłem niebezpieczeństwa. Jak przyjdą wyniki będę mógł w końcu spać spokojnie. – Książę wpatrywał się w drzwi jakby od tego zależało jego życie. Nareszcie się otworzyły i do pokoju wkroczył zdyszany Al’Kadar.
- Przepraszam, że pan musiał na mnie czekać. Sevi miał pewien problem i musiałem mu pomóc go rozwiązać – Amitai pochylił się w przepisowym ukłonie. Ten piękny mężczyzna przed nim fascynował go od pierwszego dnia pobytu w pałacu. Srebrne oczy miał takie ciepłe i łagodne. Było w nim coś, co wprawiało w drżenie jego serce. Jeden uśmiech wystarczał by wprawić go w dobry humor na cały dzień. W obecności cesarskiego małżonka czuł się jak statek, który właśnie zawinął do macierzystego portu.
- Czy ten kłopot nie miał czasem coś wspólnego z żelem jaki mu dałem? – Yuriko wbił w chłopaka uważne spojrzenie.
- Eee…. boo… - plątał się Amitai starając się ze wszystkich sił zapanować nad emocjami. Niestety jego twarz nie chciała go słuchać, swoją barwą przypominała właśnie zachodzące słońce w wietrzny dzień.
- Tak właśnie myślałem – westchnął ciężko Yuriko. –Nie bój się, nie będę cię wypytywał, skoro sam nie chcesz mówić. Mam jednak do ciebie niecodzienną prośbę. Idź zaraz do izby szpitalnej. Tam będzie czekał na ciebie medyk, który pobierze ci krew. Nie bój się, przysięgam, że nie wykorzystam jej do niecnych celów. Chcę tylko coś sprawdzić. Jak przyślą wyniki wyjaśnię ci wszystko dokładniej. – Ami ponownie się ukłonił i już miał odejść kiedy książę ponownie go zatrzymał.
- Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Tym razem będę wymagał od ciebie przyrzeczenia. Proszę cię, abyś przez najbliższe trzy tygodnie powstrzymał się od jakichkolwiek seksualnych gestów w stosunku do Seviego. I nie chodzi tu tylko o jego obolałą pupę. Mam ważny powód, aby tego od ciebie żądać – Yuriko ujął dłoń Al’Kadara i popatrzył mu poważnie w oczy.
- Skoro ma to dla pana takie znaczenie, to się zgadzam. Przysięgam, że do czasu otrzymania wyników, nie tknę Seviego. Wiem panie, że bardzo kochasz syna i nie masz w stosunku do mnie złych zamiarów. Nie masz jednak pojęcia  jak ciężkie zadanie na mnie nałożyłeś.
- Mam dziecko, mam. Ja też kiedyś byłem w twoim wieku. Dziękuję ci, że tak poważnie podszedłeś do sprawy. Pozwól, że dam ci dobrą radę. Unikaj w najbliższym czasie spotkania z cesarzem. Jak zacznie was podejrzewać, to polecą wióry – Ami na takie oświadczenie pobladł gwałtownie i rozejrzał się dookoła. Ukłonił się księciu, rozbawionemu jego przerażeniem i ostrożnie wyjrzał na korytarz. Zaczął się skradać do swojej sypialni jak prawdziwy łowca w trakcie niebezpiecznej misji.
……………………………………………………………………………

   Po umówionym czasie trzech tygodni w salonie Yuriko zebrali się wszyscy, którzy mogli być bezpośrednio zainteresowani wynikiem testów DNA, jakie przeprowadzili cesarscy medycy. Ashlan siedział w fotelu i patrzył z politowaniem na miotającego się po pokoju zniecierpliwionego męża.
- Kochanie usiądź wreszcie, bo wydeptasz w tym kobiercu dziurę. Zebraliśmy się tu tylko po to, byś wreszcie wyleczył się z tej dziwnej obsesji o drugim bliźniaku. Chłopcy spocznijcie – wskazał na stojącą w pobliżu kanapę. - Nie ma sensu abyście miotali się razem z księciem. Zróbcie mu miejsce, niech sobie pobiega – Sevi z Amitaiem ulokowali się wygodnie na wskazanym miejscu.
- O co chodzi z tym drugim bliźniakiem? – Zapytał zaciekawiony Al’Kadar.
- Nie mam pojęcia, ale oni czasem o to się sprzeczają – odparł Sevi, przytulając się ukradkiem do jego boku.
- Mały jak chcesz, żebym przetrwał w jednym kawałku, to się odsuń na przepisową odległość. Twój ojciec podobno nieźle włada świetlnym mieczem – powiedział cicho, przyglądając się z uwagą trzem mężczyznom, którzy właśnie wkroczyli dostojnie do salonu.
- O widzę, że moi medycy bardzo poważnie wzięli sobie do serca twoje zlecenie kochanie. Nie spodziewałem się takiej procesji – odezwał się cesarz, wskazując nowoprzybyłym miejsca siedzące. Najstarszy z nich nisko ukłonił się władcy i odezwał się poważnym i uroczystym głosem.
- Wasze Wysokości, zlecenie było rzeczywiście niezwykłe. Wyniki zaś tak zaskakujące, że poprosiłem największe autorytety w cesarstwie – tu skinął z szacunkiem głową swoim towarzyszom – aby je potwierdzili. Przeprowadziliśmy szczegółowe testy i wielokrotnie je powtórzyliśmy, aby uzyskać całkowitą pewność. Oto co udało się nam ustalić. Rozwiną jakiś dokument zaopatrzony pieczęciami. - Wszyscy obecni zawiśli na jego ustach. Skoro ci uczeni pofatygowali się osobiście przekazać wiadomość, musiało być to coś bardzo istotnego dla całego cesarstwa Sheridanu.
..............................................................................................
Betowała kot_w_butach

piątek, 3 sierpnia 2012

Ogłoszenie!

Ruszył nowy blog yaoi ,,Małżeństwo z rozsądku" - to lekka komedia romantyczna osadzona w realiach współczesnej Polski. Zapraszam do czytania. Piszcie o pierwszych wrażeniach.Link macie podany obok.

środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 8



   Sevi stał na palcach i wyglądał przez okno. Ubrany w skromny, ciemny surdut, który podprowadził swojemu lokajowi nie przypominał zupełnie tego świetnego księcia, jakiego na co dzień widywali jego poddani. Platynowe włosy będące znakiem rozpoznawczym zmienił zaklęciem na kasztanowe. Dzięki temu skromnemu kamuflażowi mógł swobodnie poruszać się nie tylko po zamku, ale i całej okolicy. Zapadła już noc. Mrok rozjaśniały tylko uliczne latarnie. Chłopcu udało się dostrzec wysoką sylwetkę idącą wolno pod murem pałacu. 
– To na pewno Amitai. - Poznałby go nawet w zupełnych ciemnościach. Teraz wystarczy tylko pójść za nim w pewnej odległości by się nie zorientował, że był śledzony. Przełożył nogę przez parapet by zeskoczyć na ziemię, kiedy nagle ktoś złapał go od tyłu w tali i wciągnął z powrotem do środka. Szarpnął się i odwrócił przodem do napastnika.
- Dokąd się wybierasz Słońce? – Usłyszał kpiący głos narzeczonego. – Mieliśmy dzisiejszy wieczór spędzić razem.
- Spadaj do swoich kochasiów! Nie mam czasu na przepychanki z tobą – warknął rozzłoszczony Sevi.
- Daj spokój. To wszystko twoja wina. Mam swoje potrzeby, a ty ciągle mnie odpychasz. Co więc mam robić? Muszę sobie jakoś radzić – odparł mężczyzna bez najmniejszego poczucia winy w głosie.
- Bzykaj się z kim chcesz, tylko się ode mnie odczep. To, że ci darowałem ostatni wyczyn nie znaczy, że pójdę z tobą do łóżka. Śpieszę się – chłopak uwolnił się z rąk mężczyzny i znowu zaczął gramolić się przez parapet.
- Nie mów, że ten obcy ci się podoba. Od kiedy tu przyjechał zupełnie przestałeś zwracać na mnie uwagę.
- Nie jęcz. Nie jestem ci nic winien. Nie lubisz go, bo obił ci twarzyczkę – wykrzywił się do narzeczonego z pogardą Sevi i zwinnie przeskoczył na drugą stronę.
- Wracaj tu natychmiast, albo powiem twojemu ojcu jak się zachowujesz! – Krzyknął za nim rozgniewany mężczyzna.
- Palant i skarżypyta! – Książę z ironicznym uśmieszkiem pokazał mu język i nic sobie nie robiąc z pogróżek pognał w mrok. Musiał się śpieszyć jeśli nie chciał zgubić oddalającego się coraz bardziej Amitaia. Jego ochroniarz skręcił w pobliski zaułek i wszedł do dobrze znanej wszystkim dworzanom karczmy. Tutaj większość z nich przychodziła się zabawić i wypić coś mocniejszego. 
- Eh ci faceci. Wszyscy diabła warci. Następny wybrał się na poszukiwanie nocnych przygód –burczał do siebie niezadowolony Sevi. Wszedł do zadymionego, słabo oświetlonego wnętrza i dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Panował straszny tłok. Dzisiaj był dzień wolny od pracy więc większość młodych ludzi przyszła się tu odprężyć. W kąciku po prawej stronie dostrzegł w końcu Amitaia. Niestety miał już towarzystwo. Na jego kolanach z błogim uśmiechem na buzi siedział nie kto inny jak nowy sekretarz ojca. 
– A to przedsiębiorczy smarkacz. Dopiero od kilku dni na dworze i już przystawia się do mojego ochroniarza. Nie puszczę mu tego płazem. – Błękitne oczy Sevi zamieniły się w płynny lód. Nie miał pojęcia jak bardzo w tej chwili przypominał swojego ojca. Nie minęło nawet kilka sekund jak jego delikatną buzię rozjaśnił podstępny uśmieszek. Wyszedł przed karczmę i pod pierwszym z brzegu drzewem złapał sporego chrząszcza, który od razu zaczął bojowo potrząsać szczypcami. Potem wrócił do środka i zaczekał na odpowiedni moment. Kiedy mężczyźni poszli tańczyć do drugiego pomieszczenia, podszedł do ich stolika i wrzucił plującego cuchnącą substancją robala prosto do drinka sekretarza. W wysokiej szklance z kolorowego szkła na pierwszy rzut oka nic było widać niczego podejrzanego. Chłopak ukrył się w pobliżu w najciemniejszym zakątku i cierpliwie czekał na efekty swoich działań. Wrócili po kilkunastu minutach i rozgrzani tańcem rzucili się na napoje. Mniejszy mężczyzna po pierwszym łyku pozieleniał i zakrywając dłonią usta pobiegł w kierunku łazienki. 
Dobrze ci tak paskudny napaleńcu – pomyślał z satysfakcją Sevi. Zobaczył jak zaskoczony Ami siada za stolikiem patrząc z niepokojem na znikającego towarzysza. Książę z niewinną minką podszedł do ochroniarza, uśmiechnął się do niego słodko i bez słowa wsunął mu się na kolana.
- Na boginię Sevi, co ty tutaj robisz? – Sapnął zaskoczony Al’Kadar. – Miałeś spędzić wieczór z narzeczonym. Złaź natychmiast, jeszcze cię ktoś rozpozna i będzie draka – próbował zrzucić na ziemię chłopca. Ten jednak miał inne plany. Złapał się go mocno za szyję i ani myślał puścić.
- Dave znowu się na mnie obraził, więc się nim nie przejmuj. Powiedział nawet, że doniesie na mnie ojcu – książę wydął pełne usta i prychnął pogardliwie.
- Sevi, niepotrzebnie się z nim drażnisz. Co zrobisz jak spełni swoją groźbę? Wiesz, że cesarz jest nadal na ciebie zły - mężczyzna wbrew swojej woli nie mógł oderwać wzroku od różowych warg. Tymczasem chłopiec wiercił się na jego udach to w jedną to w drugą stronę, pobudzając nieświadomie jego tak dawno nie używany organ. Dzisiaj po raz pierwszy od kilku tygodni miał nadzieję na gorącą randkę, a ten rozpuszczony bachor wszystko zepsuł.
- Skoro już tu jestem, to możemy się trochę zabawić prawda? – Dzieciak zrobił szczenięce oczka i nieśmiało musnął ustami jego policzek. Ami westchnął ciężko i wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia dlaczego tak strasznie ciężko przychodziło odmówić czegokolwiek temu smykowi. Miał nieodparte wrażenie, że owinął go sobie wokoło małego paluszka. Musiał się strzec, bo ta buzia słodkiego aniołka kryła diabelski charakterek. Wiedział, że jego podopieczny jest niesamowitym spryciarzem i jeśli za bardzo mu ulegnie wyprowadzi go na manowce.
- Dobrze, ale tylko na godzinę. Potem grzecznie wrócisz do domu – odezwał się mężczyzna w duszy przeklinając się za słabość do tego liska. Sevi pisnął zachwycony. Zerwał się na równe nogi i pociągnął nieco opierającego się Amitaia na parkiet. Grali jakiś wolny kawałek, który idealnie pasował do lęgnącego się w główce chłopaka planu. Wtulił się beztrosko w ramiona opiekuna i zaczął kołysać się do rytmu. Spojrzał mu w oczy i z najniewinniejszym uśmieszkiem zaczął się o niego ocierać w tańcu. Odwrócił się plecami do partnera i przycisnął tyłek do jego podbrzusza. Mężczyzna zagryzł wargi i cicho syknął. Kręcąca się na wszystkie strony mała dupcia wzbudzała w jego dolnych partiach coraz większy płomień. Jak tak dalej pójdzie to rozdziewiczy dzisiaj tego łobuza, a cesarz potem utnie mu klejnoty.
- Koniec wycieczki. Wracamy do pałacu – szepnął do szpiczastego ucha. Złapał protestującego chłopaka pod pachę i wyniósł go z zatłoczonej izby na zewnątrz.
- Obiecałeś godzinę i nie dotrzymałeś słowa – naburmuszył się zarumieniony książę. Miał nadzieję, że uda mu się dzisiaj zburzyć mur jakim obwarował się jego opiekun. Zawsze trzymał lekki dystans i nie pozwalał mu zbytnio się ze sobą spoufalać. Traktował po przyjacielsku, jak młodszego, nieco szalonego brata. Seviemu z początku to wystarczało, ale szybko przekonał się, że chciałby o wiele bliższych relacji. Dawał mu to do zrozumienia najlepiej jak potrafił, ale Ami pozostał niewzruszony. Jak tylko próbował czegoś więcej niż drobne czułości odsuwał się od niego stanowczo. Tak było i tym razem. Al’Kadar odprowadził księcia pod same drzwi sypialni i pożegnał się z nim skinieniem głowy.
- Powinieneś już się położyć. Jutro od rana masz zajęcia – mężczyzna uśmiechnął się do niego i wepchnął do pokoju. Chłopiec, który przez cały wieczór snuł coraz śmielsze fantazje zwinnie zbliżył się zwinnie i wpił mu w usta. Te twarde wargi były takie nęcące. Najwspanialsze słodycze cesarstwa nie mogły się równać z ich smakiem. Sevi przylgnął do niego desperacko i objął mocno za szyję.
- Zostań ze mną – wyszeptał nieśmiało zdobywając się na niewiarygodną odwagę. W głębi swojego drżącego serca miał nadzieję, że Amtai czuje do niego coś więcej niż zwykłą przyjaźń. Musiał się przekonać. Tak bardzo go pokochał. On, który zawsze wyśmiewał się ze wszystkich zakochanych , zauroczył się w tym mężczyźnie od pierwszego wejrzenia. Przez te kilka tygodni robił wszystko by zasłużyć na jego uwagę. Nie miał pojęcia czy te starania odniosły jakiś skutek. Opiekun potrafił po mistrzowsku ukrywać swoje prawdziwe uczucia.
- Pproszę powiedz coś. Nnie trzymaj mmnie dłużej w niepewności – wyjąkał.
- Dziecko, o czym ty mówisz? Przestań się mną bawić. Jestem tylko człowiekiem i mogę zrobić coś, czego potem oboje będziemy żałować – Ami oderwał ręce chłopca od siebie i odsunął na bezpieczną odległość. Nie patrzył na twarz. Widok jego załzawionych oczu mógłby spowodować, że łatwo zmieniłby zdanie.
– A więc to tak? Wolisz się bzykać z tym chuderlawym sekretarzem? W czym jestem od niego gorszy?! – Krzyknął zupełnie załamany książę. - Zostaw mnie samego. Nie będę cię już dłużej nękał  – z całej siły próbował zapanować nad ogarniającą go rozpaczą. Nie chciał aby opiekun zauważył jak bardzo cierpi. Odwrócił się gwałtownie, podszedł do łóżka i rzucił się na kołdrę. Schował buzię w poduszce i gryzł z całej siły jej róg, aby nie wybuchnąć gwałtownym szlochem.
-Sevi, myślę, że powinienem złożyć rezygnację. Nie chcę, abyś przeze mnie był nieszczęśliwy. Masz wspaniałych rodziców i narzeczonego. Wkrótce o mnie zapomnisz.
- Co ty powiedziałeś?! – Chłopiec wystrzelił łóżka jak z procy i momentalnie znalazł się przed zaskoczonym Al’Kadarem. – Naprawdę chcesz mnie zostawić?!
- Tak będzie dla ciebie najlepiej – łagodnie tłumaczył mu Ami. Książę jednak tego nie słyszał. Osunął się przed mężczyzną na kolana i wtulił rozczochraną głowę w jego talię.
- Co mam zrobić, abyś uwierzył, że cię kocham? Dlaczego masz mnie za dziecko? Mam tyle samo lat co ty – wyszeptał chłopiec i rozszlochał się na dobre. – Jeśli, jeśli rzeczywiście nic do mnie nie czujesz, to odejdź i daj mi umrzeć w spokoju, bo ja nie wyobrażam już sobie życia bez ciebie – łzy płynęły mu obficie po twarzy i wsiąkały w koszulę sparaliżowanego tym wyznaniem mężczyzny. Ami nie był głupcem . Zdawał sobie sprawę, że chłopiec od pewnego czasu się w nim podkochuje. Nie spodziewał się jednak żadnego głębokiego uczucia z jego strony. Ot, zwykłe szczenięce zadurzenie i tyle. Tymczasem teraz miał przed sobą całkowicie zdruzgotanego młodzieńca, który trząsł się jak w febrze i mówił o śmierci. Zupełnie stracił głowę. Nad swoimi uczuciami do tego dzieciaka nigdy się nie zastanawiał. Nie mógł. Cesarz mu zaufał i powierzył syna jego opiece. Na pewno nie będzie zadowolony, że dopuścił do czegoś takiego.
- Malutki wstań. Porozmawiajmy rozsądnie – usiłował uspokoić zrozpaczonego księcia. Podniósł go z klęczek, po czym wziął na ręce. Zaniósł do łóżka i ostrożnie ułożył w pościeli. Ten złapał go kurczowo za ramię, jakby bał się, że odejdzie i już więcej go nie zobaczy.
- Nawet jeśli mnie nie kochasz zostań dzisiaj ze mną. Chcę należeć do ciebie. Spałeś na pewno z wieloma mężczyznami, więc co ci szkodzi zrobić to ze mną? – Żebrał drżącymi wargami Sevi, kompletnie pozbywając się resztek dumy.
- Głuptasie jesteś jeszcze taki młodziutki i niewinny. Nie wiem czy ty do końca sobie zdajesz sprawę, o co mnie prosisz. Jeśli jednak tak bardzo tego chcesz i masz cierpieć, to zrobię co zechcesz. W żadnym wypadku nie myśl, że jesteś gorszy od innych. Jak taki piękny, słodki chłopak mógłby mi się nie podobać? – Ami wzruszył ramionami nad swoją słabością do tego dzieciaka i zaczął powoli odpinać mu koszulę. 
-Jak jego ojciec się o tym dowie, zafunduje mi długą i bolesną śmierć. Dlaczego nie potrafię mu niczego odmówić? Ten mały lisek doprowadzi mnie kiedyś do obłędu. - Z westchnieniem zachwytu, schylił się i pocałował różowy sutek, który właśnie ukazał się jego zafascynowanym oczom. Książę pisnął i wygiął się w łuk pod wpływem pieszczoty. Patrzył w oczy Amitaia z taką miłością i czułością, że ciało mężczyzny w ciągu kilku sekund zapłonęło pożądaniem jakiego nigdy wcześniej nie czuł do nikogo. Całował i pieścił uległego chłopca, który tak wspaniale reagował na najdelikatniejsze nawet muśnięcie palców. Nie wiedział kiedy pozbył się ich ubrań. Różowa mgiełka szczelnie otoczyła obu, nie pozwalając na żadną rozsądniejszą myśl.
…………………………………………………………………………

   Tymczasem gdzieś po drugiej stronie rozległego cesarstwa Sheridanu Yuriko obudził się właśnie z paskudnego koszmaru. Usiadł gwałtownie na łóżku, głośno wciągając powietrze. Jeszcze nie całkiem rozbudzony przytulił się do piersi męża.
- Ashlan śpisz? – Wyszeptał cichutko drżącym z emocji głosem.
- Co się dzieje kochanie? – Mężczyzna przygarnął go do siebie nie otwierając oczu.
- Stało się coś strasznego? Dziwnie się czuję. Jakby świat na chwilę się zatrzymał.
- To tylko sen skarbie, śpij dalej  i przestań się zamartwiać o całą galaktykę. Gdyby to była prawda to już byśmy o tym wiedzieli. Nasze łącza działają niezawodnie – rozsądnie tłumaczył wystraszonemu mężczyźnie cesarz.
- Oh, może masz rację. Ostatnio jestem strasznie przewrażliwiony.
................................................................................
Betowała kot_w_butach