niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 22

Kayl postanowił wykorzystać okazję i przejąć dowodzenie zanim zrobią to Odrzuceni. Młodzi mężczyźni, przestraszeni zniknięciem eskorty siedzieli na szerokim głazie i pogryzali bez przekonania suszone racje żywnościowe, jakie zabrali ze sobą. Dave trzymał się przy tym za nos, z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Zasłaniał sobą towarzysza przed podmuchami wiatru, który znowu się pojawił nie wiadomo skąd. W tak głębokim, skalnym wąwozie niewątpliwie był wybrykiem natury.  Tymczasem Sevi zmarkotniał, najwyraźniej stracił sporą część pewności siebie. Ponownie przeglądał mapy, zastanawiając się czy nie zawrócić. Na to mężczyzna nie mógł pozwolić.
- No kończcie te pogaduszki i idziemy dalej – zakomenderował, otrzepując skórzane bryczesy z pyłu. - Nie możemy tutaj zostać, licho wie, co jeszcze wypełznie na powierzchnię.
- Powinieneś nas ostrzec! – Chłopak popatrzył na niego z niechęcią. W jego głowie Odrzuceni syczeli niespokojnie, też się wahali co robić dalej. Z jednej strony bali się pułapki, z drugiej nie chcieli rezygnować, gdy zwycięstwo było tak blisko. Młody książę z ich poparciem powinien sobie poradzić z przejęciem Twierdzy. Żaden z nich za życia nie miał okazji przebywać w zamku. Sądzili, że mają do czynienia ze starożytną budowlą stojącą na ogromnym źródle mocy, opieczętowaną zaklęciami Czarnych Gwiazd.
- Nie bądź niemądry, byłem tutaj tylko raz. Nie błąkałem się na zewnątrz, bo jak już chyba zauważyliście, to niezbyt przyjazna planeta. Prawie same skały i piasek. To co najlepsze kryje się w głębi oceanu, a ja jak widać nie mam skrzeli. Jedynie Yuriko zna tutaj każdy kamień. – Musiał wzbudzić zaufanie w synu, inaczej ta wyprawa zakończy się przed czasem. Co prawda mógłby szybko unieszkodliwić obu towarzyszy, ale nie chciał podnosić na nich ręki. Dopiero co się poznali, a dzieciaki najwyraźniej przechodziły ostatnio naprawdę ciężkie chwile. Na wychowywanie przyjdzie czas później.
- To chyba już niedaleko, gdzieś za tym wzgórzem powinno być urwisko z mostem. – Dave też przestudiował wszystkie materiały na temat Twierdzy jakie mu wpadły w ręce i czarno widział powodzenie misji swojego narzeczonego. On nie miałby nic przeciwko wpadnięciu w ręce cesarza lub jego małżonka. Niewolnicza obroża nie była tym, o czym marzył przez całe życie. Choć kilka zalet niewątpliwie posiadała. Zaczerwienił się na samą myśl, do czego często wykorzystywał ją Sevi.
- Główne wejście jest dobrze strzeżone, przecież o tym wiecie. Zejdźmy do jaskini tak jak planowaliśmy. – Kayl zaczął iść przed siebie, po czym zniknął chłopakom z oczu skręcając w lewo i przeciskając się przez oznaczoną symbolem drogi szczelinę.
- Nie zostanę tutaj sam, mowy nie ma! – Dave poszedł w jego ślady. Czuł się nieco głupio, że właśnie w oczach swojego mężczyzny wychodzi na tchórza, ale czasami cel uświęca środki. – Ten smród i włochate robale są ponad moje siły.
- Ciszej! Tam coś może być! Poza tym skąd ten szum? – Sevi wszedł w mrok jako ostatni. Natychmiast wyciągnął z plecaka świecące grzyby, dawały dziwne, niebieskawe światło. Ciasna, wąska ścieżka była dobrze oznaczona lśniącymi runami. Gęste pajęczyny przyczepione do wilgotnej, śliskiej skały świadczyły o tym, że dawno nikogo tutaj nie było. Po przejściu kilku kroków droga rozszerzyła się nagle i przeszła w ogromną jaskinię, której sufit niknął w ciemnościach. Potrząsnął trzymanymi w ręce grzybami, zaświeciły o wiele intensywniej. Nagle wszystko pojaśniało i zaczęło migotać. Na ścianach pieczary rosły kępki nieznanych mu roślinek, przypominających giętkie, szklane pręciki z czuprynkami cieniutkich włosów na końcach. To one falując jakby targał nimi wiatr i jarzyły się delikatnym różem. Prawdopodobnie wydzielały też ciepło, bo temperatura nagle się podniosła. Pod nogami szeleścił drobny, biały piasek. Pośrodku, wprost z wysokiej na kilka metrów, gładkiej niczym szkło skały przypominającej kształtem ogromną bramę, wypływał niewielki wodospad i wpadał do wodnego oczka u swoich stóp. Obwiedzione niewielkim, kamiennym murkiem pokrytym gęsto runami, nie wyglądało na naturalny twór przyrody. Sevi zaciekawiony podszedł bliżej i ostrożnie dotknął tafli. Woda była przyjemnie ciepła, lekko słonawa i czysta niczym kryształ.
- Nie powinieneś próbować! – Skarcił go natychmiast Kayl. Czy ten Ashlan niczego chłopca nie nauczył? Trzymał pewnie małego zamkniętego w pałacu, niczym cenny skarb i zrobił z niego kompletnego ignoranta. - Zachowujesz się jak pięciolatek na swojej pierwszej wyprawie.
- Cesarz nigdy mi nie pozwalał wychodzić poza mury zamku – nadął się Sevi. –  Zamiast mnie pouczać, pomóż odczytać runy. Mieliśmy wejść przejściem od zachodu. To z pewnością inna grota, niż ta którą mam na mapie.
- Burdelowy, że tak powiem, wystrój. Odpowiednie oświetlenie, miękkie podłoże, jest nawet jacuzzi. – Wtrącił swoje trzy grosze Dave, który odzyskał humor jak tylko przestało śmierdzieć. Szybko się jednak zamknął, bo przyszły teść o mało nie zabił go wzrokiem.
- Nie przejmuj się ojcze. – To ostatnie słowo brzmiało całkiem przyjemnie. Wypowiedział je pierwszy raz i dostrzegł czułość w oczach mężczyzny, której tak bardzo mu brakowało. – To idiota myślący dolną połową.
- Lepiej niech uważa, kiedyś uczyłem się kastrować wierzchowce. – Warknął nieprzyjaźnie do speszonego Dave, który przezornie stanął w odpowiedniej odległości. - Nic straconego - podjął temat -  sami wiecie, że jest kilka ścieżek do Twierdzy. Tutaj mamy… Hm… Kuźnię Gwiazd…, a tam Bramę Wzburzonej Krwi.
- Dziwne nazwy…
- Ja bym powiedział, że odpowiednie. – Dave nigdy nie umiał się zamknąć we właściwej chwili. - Pewnie ruchali się tutaj aż szły iskry, a krew zamieniała we wrzącą lawę. Wykuli niejedną, małą Gwiazdkę… - Nie mógł wydusić już nic więcej, bo wielka łapa zakryła mu usta.
- Niech mnie licho, jeśli kiedykolwiek wyciągniesz tutaj swój młot! – wyszeptał mu do ucha Kayl. – No dalej, otwieraj! – zwrócił się do syna, który wodził wzrokiem od jednego do drugiego, zupełnie jak na meczu.
- Nie uszkodź go! Tylko ja mam prawo się nad nim znęcać! – Pogroził ojcu. – Myślisz, że wystarczy kilka kropel? – Naciął delikatnie palce srebrnym nożykiem. Włożył powoli rękę do wody, która natychmiast zmieniła kolor na szkarłatny. Wodospad gdzieś zniknął i teraz doskonale było widać, że obrysy skały, rzeczywiście tworzą kształt łuku tryumfalnego. Gładka powierzchnia zafalowała, po czym zamieniała się w coś, co najbardziej przypominało płynny metal. Z wodnego oczka wyłoniła się granitowa, szeroka kładka, prowadząca wprost do bramy.
- Chodu, nie wiadomo jak szybko zamyka się przejście. – Poczuł, że wroga, obca siła zaczyna na niego napierać, szturmuje bramy umysłu. Odrzuceni prawdopodobnie zwietrzyli podstęp, nie było czasu do stracenia. Wepchnął na most  Seviego, potem Dave, sam zamykał pochód. Na szczęście mieli do przejścia tylko kilka kroków. Syn w ostatniej chwili zaczął się cofać. Zdesperowany mężczyzna popchnął z całej siły obu towarzyszy i dosłownie przelecieli przez portal na złamanie karku. Ogarnęło go obrzydliwe uczucie spadania w przestrzeń bez końca, którego od dziecka nie znosił i dlatego unikał czasoprzestrzennych drzwi niczym zarazy. Usłyszał jeszcze przeraźliwy skowyt w swoich uszach.
- Ja pier…! – zaklął szpetnie, lądując kolanami na twardej posadzce w holu Twierdzy Szkarłatnego Mroku. A tyle razy mówił Yuriko, że powinni tu położyć dywan.
- Nieeee….! – wrzask Seviego z pewnością postawił na nogi całą okolicę. Odrzuconych ogarnęło szaleństwo. Niekontrolowane wybuchy magii niszczyły delikatne, żywe tkanki, które nie nadążały się odbudowywać. Przepełnione strachem demony miotały się na wszystkie strony, robiąc krzywdę swojemu żywicielowi. Chłopak miał wrażenie, że jego głowa właśnie eksplodowała. Ból był wszechogarniający. Dosłownie sparaliżował jego ciało. Bał się nawet oddychać.
Umieram? Niech się to wreszcie skończy! –  Tak przecież byłoby dla wszystkich lepiej. Będą bez niego o wiele szczęśliwsi. Rodzina znowu się odbuduje, Amitai z pewnością zostanie lepszym następcą tronu od niego. Gorzkie myśli przelatywały przez drżący mózg świetlistymi, czerwonymi smugami. Każda przypominała pchnięcie nożem i pozostawiała po sobie głęboka wyrwę. Łzy popłynęły po jego twarzy.
- To ja, drogie dziecko, Lirael. Jesteś w domu! – Nieznany mu łagodny, kobiecy głos szeptał uspokajające słowa i koił cierpienie. Nagle wszystko ucichło, odeszło w ciemność. Poczuł, jakby ktoś zanurzył go w ciepłym, bezpiecznym kokonie. – Śpij skarbie, śpij. Jestem z tobą.
- Seviii…! – Dave upadł na brzuch, aż mu pociemniało w oczach. Słyszał przeraźliwy krzyk narzeczonego od którego zjeżyły mu się włosy na przedramionach. Otworzył oczy. Znajdowali się w ogromnym, zamkowym holu. Przed nimi wznosiły się wiodące na piętro, ozdobne schody. Wszyscy trzej wylądowali gwałtownie, rzuceni brutalnie na marmurową posadzkę, pokrytą barwną mozaiką.
– Pieprzona brama! - Podczołgał się do cierpiącego chłopaka. Nie miał pojęcia jak mu pomóc, zaczął w duszy panikować. Położył delikatnie jego głowę na swoich kolanach. Gdzie się podziała cesarska para? Nagle dookoła nich pojawiła się przejrzysta bariera z zawieszonych w powietrzu run. – Wytrzymaj, wytrzymaj jeszcze chwilę!  – Rozejrzał się rozpaczliwie. Ku jego przerażeniu Sevi zmiękł w jego ramionach i zamknął oczy.
- Cii… Nic mu nie grozi. Musiałam odciąć od niego Odrzuconych, inaczej by go zabili w swojej bezmyślności. Czekaliśmy na was. Witam w Twierdzy panie Dave. Jestem Lirael. – Głos dobiegał znikąd i zewsząd.
***
Tymczasem na schodach pojawili się zwabieni łomotem i krzykami mieszkańcy Twierdzy. Nie spodziewali się nikogo tak szybko. Skoro jednak Lirael, której bezgranicznie ufali, nie podniosła alarmu, to z pewnością nie był to wrogi najazd. Pierwszy na dół zbiegł Yuriko i przestraszony bladością swojego syna, którego rozpoznał z daleka, rzucił się w jego kierunku. Uklęknął obok.
- Proszę się nie martwić książę, wszystko z nim w porządku. Lirael, kimkolwiek jest, uśpiła go, by nie cierpiał. – Dave z ulgą przyjął przybycie kogoś znajomego. Lubił tego drobnego, miłego mężczyznę, który z całej rodziny okazał mu najwięcej życzliwości.
- Ależ mnie wystraszyliście. – Pogładził z czułością jasne włosy młodego buntownika. Leżał teraz biedaczek bez ruchu, taki kruchy i bezbronny. Serce ścisnęło mu się boleśnie, kiedy spostrzegł jak bardzo schudł i zmizerniał. Co był z niego za ojciec, skoro nie potrafił ochronić własnego dziecka? – Liraeal, zabierz go do sypialni! – rzucił w przestrzeń. Chłopak podryfował w powietrzu, niczym unoszony przez niewidzialnego anioła. – Idź za nim, twój pokój jest naprzeciwko. Wypocznij, potem porozmawiamy. Jeśli czegoś potrzebujesz wystarczy poprosić. I Dave… – posłał mu ciepłe spojrzenie – dziękuję ci.
- Nic takiego nie zrobiłem. Łamaga ze mnie i tyle.
- Nie opuściłeś go, nigdy tego nie zapomnę. Na pewno nie było ci łatwo. – Zerknął wymownie na obrożę pobrzękującą na jego szyi. – Przepraszam za wszystko co zrobił. Nie był sobą.
- Mimo nieograniczonej władzy i zmąconego umysłu Sevi jednak nad sobą panował. Odrzuceni nie zawładnęli nim całkowicie. – Wstał z posadzki. Ta wiadomość wydała mu się bardzo ważna.  – Poza tym zdobyłem kilka całkiem interesujących doświadczeń…- Tu na szczęście w porę się pohamował. Książę może i miał łagodny charakter, ale bywał też popędliwy, zwłaszcza kiedy chodziło o jego rodzinę. Może lepiej było nie wprowadzać go w szczegóły. – I… Przyprowadziliśmy gościa. Właściwie mogę śmiało stwierdzić, że przywlekliśmy go z zaświatów.– Wskazał na gramolącego się, przy akompaniamencie siarczystych przekleństw, Kayla.
- Jak się nazy… - Głos utknął Yuriko w gardle. Nawet nie patrząc w tamtą stronę poczuł falę znajomej mocy. Mocy, której już nigdy nie spodziewał się poczuć. Bał się odwrócić bardziej głowę. Nie zniesie kolejnego zawodu. Widział za to Ashlana, który stał niczym skamieniały na ostatnim stopniu. Jego niebieskie oczy zrobiły się całkiem okrągłe, a twarz zbielała jak półcienna chusta.
- Czego się gapisz blondi? – Mężczyzna pojękując w końcu się wyprostował. – Założę się, że to ty pożałowałeś na zacny kobierzec! – Ależ ten zimny drań był piękny. Upłynęło tyle lat, a on nadal mógł śmiało konkurować z każdym mężczyzną w cesarstwie Sheridanu. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Platynowe włosy miał jak zwykle idealnie zaczesane i spięte po mistrzowsku srebrną zapinką w luźny węzeł. Błękitne oczy przypominały najszlachetniejsze klejnoty. Szkoda tylko, że zamiast serca posiadał kawałek lodu.
- Ka… Kaa… - Ashlan chwilę wcześniej zdrowo sobie chlapnął stuletniego koniaczku i teraz był przekonany, że zobaczył ducha. Zjawa czy nie prezentowała się całkiem nieźle, potężne mięśnie wprost rozrywały koszulę i kaftan. Mogłaby jednak wyrażać się nieco kulturalniej. Śnił o Kaylu od wielu dni i pewnie dlatego jego właśnie zobaczył. Przeklęte halucynacje. Wiele by dał za to, by te szerokie ramiona znowu się wokół niego zamknęły, żeby znowu mu zaufał i wybaczył.
- Aaaa…! – Wysoki, nasilający się z każdą sekundą krzyk Yuriko dosłownie wszystkich ogłuszył. Zdawało się, że nigdy już nie przestanie. Mury Twierdzy zaczęły lekko drżeć. Szok jaki przeżył na widok zmarłego dawno kochanka, pozbawił go na moment panowania nad własnym ciałem i mocą. Demon, idiotyczny kawał, a może oszalał? Musiał to dokładnie sprawdzić, po prostu musiał. Umilkł tylko po to, by bez namysłu, z rozpędu skoczyć na wojownika, ponownie powalając go na posadzkę.  Kayl nie był przygotowany na tak gwałtowną reakcję. Poleciał do tyłu niczym kłoda drzewa. Tymczasem napastnik usadowił się na jego udach i zaczął ostrożnie dotykać najpierw policzków, nosa, ust, a potem całej reszty.
- Spokojnie głuptasie. – Pozawalał się najpierw szturchać, potem trącać samymi czubkami palców i w końcu głaskać czule drżącymi dłońmi.
- Kayl, mój Kayl…- Po twarzy Yuriko płynęły łzy radości. Szlochał i śmiał się jednocześnie. On także nic się nie zmienił. Tak samo słodki, niewinny i szalony. Dusza z jego duszy, serce z jego serca.
- Ty żyjesz? Naprawdę żyjesz?! To mi się nie śni? – Obcałowywał ukochaną twarz z ogromnym entuzjazmem.  Jednym szarpnięciem rozerwał koszulę, by delikatnie położyć dłoń na owłosionej, twardej piersi. – Ciepła… - wyszeptał zachwycony. - Jak to możliwe?

4 komentarze:

  1. Omg... Czekam na nowy rozdzial!!=3

    I wesolych swiat.

    By Yaoistka^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej. Supcio rozdzial. Nie mogę się doczekać następnego.

    Czemu jak są jakieś fajne opowiadania to tak dluuugo trzeba na nie czekać.?

    OdpowiedzUsuń
  3. No to prawie się doczekałam. Reakcja Yuriko na powrót Kayl'a, dosłownie powalająca. Oby Ashlan z czymś głupim nie wyskoczył. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Powolutku czytam jeszcze raz pierwszą cześć. pozdrawiam Karo

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    w końcu zjawili się w twierdzy, spotkanie po tylu latach, reakcja Yuriko słodka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń